Nowe domeny z niezłym wskaźnikiem odnowień
2015-04-17 12:01
Domeny © viperagp - Fotolia.com
Firma Donuts, największy rejestr nowych domen, ogłosiła wstępne wyniki dotyczące przedłużeń nazw w nowych rozszerzeniach. Dane, choć nie są do końca reprezentatywne dla całego segmentu nTLD, wypadają obiecująco.
Przeczytaj także: Nowe domeny sprzedają się coraz lepiej
Według statystyk udostępnionych przez Donuts na kolejny rok przedłużonych zostało 68,4 proc. z 82 tys. domen, które zakończyły pierwszy okres rozliczeniowy. Ten odsetek może jednak wzrosnąć, gdy kolejne adresy w rozszerzeniach należących do Donuts, a także kolejne końcówki domenowe, zakończą swój pierwszy rok obecności na rynku.nTLD, czyli rewolucja na rynku domen
Nowe domeny najwyższego poziomu (nTLD, czyli new top level domains) to końcówki adresowe wprowadzane na rynek od końca 2013 r. Zostały one zaplanowane jako alternatywa dla starych domen funkcjonalnych, w rodzaju .com, .net czy .biz, oraz domen krajowych, takich jak .de, .fr czy .pl, ze względu na wyczerpujące się zasoby dostępnych adresów w tych TLD. Już od kilku lat rejestracja wartościowej nazwy w tego typu popularnych rozszerzeniach to poważne wyzwanie. By zdobyć cenną domenę, trzeba przeczesywać giełdy adresów www lub korzystać z alternatywnych narzędzi pozyskiwania nazw, w rodzaju opcji lub przechwytywania, które niestety nie dają gwarancji powodzenia. W dodatku laikom podobne rozwiązania często wydają się zbyt skomplikowane.
Ze względu na rosnący „tłok” w internecie ICANN, organizacja zarządzająca systemem DNS, zdecydowała się na poszerzenie oferty dostępnych końcówek domenowych. Dzięki temu od ponad roku internauci mogą korzystać z bogatej oferty nowych końcówek bez konieczności płacenia wysokich kwot na rynku wtórnym. Mogą – ale nie wszyscy chcą. Nowe domeny mają bowiem równie wielu zwolenników, co przeciwników. Ci ostatni twierdzą, że są to końcówki pozbawione wartości w porównaniu ze „starymi” TLD i zupełnie nierozpoznawalne dla internautów. Z kolei zwolennicy nowych domen utrzymują, że nTLD dają szansę na zdobycie pożądanej nazwy tym, którzy posługują się (np. w działalności biznesowej) brandem zajętym w innych rozszerzeniach. O tym, czy nowe rozszerzenia okażą się trafionym projektem, ostatecznie zadecyduje rynek. Tymczasem pewnego wglądu w aktualną kondycję nowych domen dostarczają wstępne dane na temat przedłużeń nazw.
fot. viperagp - Fotolia.com
Domeny
Wskaźnik przedłużeń jako test wiarygodności
Statystyki opublikowane na oficjalnym blogu Donuts pokazują dość fragmentaryczny obraz sytuacji, jednak na tym etapie programu nTLD nie mamy lepszego źródła informacji. Dane zamieszczane na bieżąco w serwisie nTLDStats.com, rejestrującym postępy programu nTLD, pokazują dynamikę rejestracji i układ sił miedzy poszczególnymi domenami, jednak podstawowym testem potencjału końcówek jest odsetek odnowień zarejestrowanych w nich nazw. Świadczy on bowiem o „żywotności” danej domeny i jej pozycji rynkowej: tym, czy dana TLD jest jedynie obiektem spekulacji czy brandem wiarygodnym dla klientów końcowych, np. firm rejestrujących swoje nazwy w takim rozszerzeniu.
Średnia wysokość odnowień adresów z końcówkami Donuts na poziomie 68,4 proc. nie jest wynikiem rewelacyjnym, jest to jednak rezultat lepszy niż sugerowało wielu sceptyków. Na początku programu nTLD nie brakowało głosów, że do kolejnego okresu rozliczeniowego nie dotrwa nawet połowa adresów zarejestrowanych w nowych domenach. W przypadku adresów Donuts jest jednak inaczej. Odsetek odnowionych nazw w największych rozszerzeniach tej firmy, .guru, .photography i .bike, wyniósł, odpowiednio, 63,4%, 75,7% i 74%. Dwa ostatnie rezultaty można uznać za solidne. Słabszy wynik końcówki .guru wynika z faktu, że domena ta była rejestrowana w znacznej mierze dla celów spekulacyjnych. Część abonentów, którym nie udało się odsprzedać adresów .guru w ciągu roku od momentu rejestracji, zwyczajnie z nich zrezygnowała. Lepszy wynik końcówek generycznych z kolei świadczy o tym, że wielu abonentów tych adresów to klienci końcowi rejestrujący nazwy w branżowych rozszerzeniach z myślą o stworzeniu firmowego serwisu.
Jest nieźle, ale czy będzie lepiej?
W listopadzie zeszłego roku dyrektor wykonawczy Donuts Peter Stahura prognozował, że wskaźnik odnowień nazw w domenach należących do tej firmy wyniesie ponad 80 proc. Obecne wyniki wyraźnie odbiegają od tych przewidywań, ale w dłuższej perspektywie mogą wzrosnąć. Próbka, z której wyciągnięto średnią, dotyczy jedynie 82 tys. adresów. W ciągu kolejnych miesięcy dostępne będą wyniki dla kilkuset tysięcy nazw, a to już umożliwi lepszy ogląd sytuacji. Nie ulega wątpliwości, że spora część nowych domen rejestrowana jest w celach spekulacyjnych, jednak biznes coraz bardziej przekonuje się do nTLD. Dlatego kolejny okres rozliczeniowy może przynieść poprawę wskaźnika odnowień.
Warto odnotować, że Donuts, największy rejestr nowych domen, posiadający w swoim portfelu już ponad 150 końcówek (obecnie dostępnych jest łącznie ponad 550 nTLD), nie stosuje żadnych tricków promocyjnych ani nie ucieka się do bezpłatnego rozdawania adresów, jak niektóre rejestry. Dlatego wyniki odnotowywane przez tę firmę na rynku nTLD można uważać za wiarygodne. Donuts dba również o jakość swojego portfolio – większość obsługiwanych przez tę spółkę domen to końcówki generyczne, odwołujące się do konkretnych dziedzin i branż. Z tego powodu mogą one stanowić atrakcyjną ofertę dla małych i średnich przedsiębiorców, prowadzących wąsko zakrojoną działalność. Tym bardziej że zarówno na Zachodzie, jak i na Dalekim Wschodzie (w szczególności w Chinach), nowe domeny postrzegane są coraz lepiej, choć w naszym zakątku świata wciąż stanowią pewną „egzotykę”.
Dariusz Litawiński,
Przeczytaj także:
Cena domeny .com uwolniona. Będzie sporo drożej
oprac. : eGospodarka.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)