Polska i świat w 2014 roku
2013-12-25 00:22
Przeczytaj także: Prognozy dla gospodarki i firm na rok 2012
Tymczasem na świecie Stany Zjednoczone nadal będą głównym globalnym centrum innowacji, i to tam będą nadal ciągnęły rzesze naukowców chcących realizować swoje pomysły badawcze. Z drugiej strony pozostałe kraje (jak Chiny, Indie), chcąc dorównać USA, będą zabiegać w jeszcze większym stopniu o profesjonalistów. Te działania przybiorą taką formę konkurowania jak w przypadku zabiegów o bezpośrednie inwestycje zagraniczne. Przykładowo: obecnie ponad 200 tys. ekspertom zagranicznym chiński rząd płaci od 10 tys. juanów miesięcznie (25 tys. zł) do nawet 1 mln juanów (ok. 500 tys. zł) na miesiąc.
Europa
Europa staje się coraz bardziej wygodna i leniwa. W 2014 roku w tym zakresie się nic nie zmieni na plus, a wręcz przeciwnie – pogorszy się. W utrwalaniu tych stanów pomagają politycy w Brukseli, którzy mamią Europejczyków tym, że sobie radzą ze wszystkimi problemami, w tym z zadłużeniem w strefie euro. Tymczasem prawda jest taka, że oni niczego nie naprawili, a jedynie wyklepali finansową rzeczywistość. Europejczycy jak na razie nie są w stanie dostrzec zagrożenia wiszącego nad ich głowami. Dzieje się tak, bo sprawne systemy emerytalne oraz administracje nie dają podstaw do kwestionowania rozwiązań politycznych.
Unia Europejska już dawna straciła charakter wolnej przestrzeni. Nadregulacja prawna oraz biurokracja będą czynnikami hamującymi globalną konkurencyjność Unii, jak również będą ograniczać prawa własnych obywateli.
2014 rok potwierdzi jedynie to, co już mówią od jakiegoś czasu eksperci – że Europa a dokładniej Unia Europejska wpadła w pułapkę niskiego rozwoju w przedziale 2-3 proc. PKB. Wszelkie prognozy wzrostu przewidujące więcej niż 4 proc. przy obowiązującym w starej Unii państwie opiekuńczym są pobożnym życzeniem europejskich polityków, którzy będą głosić takie wartości rozwoju, by utrzymać poparcie dla siebie u wyborców.
Unia nadal nie będzie potrafiła zbudować wspólnego konsensu politycznego, który byłby przeciwwagą dla amerykańskiej polityki czy rosnących w siłę Chin. Przeszkodą będzie jednoznaczne rozstrzygnięcie, kto ma ponieść skutki kryzysu. Z tego powodu państwa, które nie są „umoczone” w kryzys zadłużeniowy, będzie im łatwiej ustalić wspólne stanowisko i prezentować je na forum Unii niż poza nią.
Europa nie ma wyjścia, musi ograniczyć zakres państwa opiekuńczego. Jeśli tego nie zrobi, nigdy już nie odzyska swojej konkurencyjności i pozycji promotora rozwoju cywilizacyjnego i dalej będzie gnuśnieć.
Choć słusznym krokiem jest podjęcie przez UE negocjacji akcesyjnych z Turcją, to niewątpliwie Bruksela jest obecnie za słaba, by przeprowadzić je według własnego scenariusza z uwagi choćby na rosnącą niechęć społeczeństwa tureckiego do zjednoczonej Europy. W przyszłym roku sukcesu w tym obszarze raczej nie należy się spodziewać.
Polska
Rok 2014 – podobnie jak 2013 – będzie pod wpływem deficytu i długu publicznego. Należy mieć bardzo ograniczone zaufanie do wszelkich zapewnień premiera Donalda Tuska i jego ministra finansów Jacka Rostowskiego o bezpiecznym budżecie. Po tym jak w 2013 roku powstała dziura budżetowa wielkości 26 mld zł, należy baczniej słuchać liczb i prognoz. Nie dziwą więc ostrzeżenia ekspertów, że Rostowski znów nie policzył dobrze budżetu i w roku przyszłym zabraknie ok. 20 mld zł. Przy planowanym deficycie w wysokości 47,7 mld zł dodatkowy brak pieniędzy zrodzi poważne problemy systemowe. Rząd będzie miał dwa wyjścia: zwiększyć emisję obligacji z wyższą rentownością lub podnieść podatki. Najbardziej kusząca będzie sprzedaż papierów skarbowych na rynku. W ten sposób w roku wyborczym Polacy nie byliby dotknięci od razu negatywnymi skutkami, a te przesunięte byłyby na okres po wyborach. Taki ruch, choć może nie da partii rządzącej wygranej, zminimalizuje stratę polityczną.
Gospodarka lekko przyspieszy, ale to nie będzie skutkiem działań prowzrostowych wprowadzonych przez rząd, tylko będzie naturalnym skutkiem odpływu fali kryzysu. Rada Polityki Pieniężnej zapowiedziała w listopadzie 2013 roku, że nie podniesie stóp procentowych do połowy 2014 roku. Taki plan wydaje się oczywisty. Błędem będzie jednak podwyższenie ich w drugiej połowie przyszłego roku. Już raz taki błąd Rada popełniła w maju 2012 roku. Zamiast obniżyć stopy procentowe – podwyższyła je. W efekcie nastąpił przydech w gospodarce, który wzmógł jej hamowanie. Dlatego najlepszym rozwiązaniem byłaby dalsza obniżka stóp wiosną 2014 roku. W ten sposób do gospodarki trafiłby dodatkowy bodziec wzrostowy.
Rok przyszły nie będzie korzystny dla bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ). Polska nadal nie będzie atrakcyjnym krajem dla inwestorów. Przeszkodą nie są wysokie koszty pracy, ale niski poziom innowacyjności. Nasi politycy nie dostrzegli, że świat nie jest już zainteresowany towarami nisko przetworzonymi.
Polska, by dokonać kolejnego skoku rozwojowego, potrzebuje napływu BIZ (zrealizowanych) rzędu minimum 10 mld euro rocznie. W połączeniu ze środkami z UE udałoby się wzniecić iskrę rozwojową generującą wzrost rzędu 3,5 proc. w perspektywie co najmniej średniookresowej, przekraczając okres unijnej perspektywy budżetowej o dobre kilka lat.
Dlatego polski premier winien jak najwięcej jeździć za granicę i zachęcać do inwestowania. Tak samo winien czynić prezydent. Z drugiej strony z uwagi na najbliższe dwa lata wyborcze wątpliwe jest, czy premier Tusk będzie mógł się skupić na tworzeniu strategii proinwestycyjnych, zwłaszcza że wokół siebie nie posiada osób z wyobraźnią ekonomiczną sięgającą dalej niż jeden budżet i perspektywą międzynarodową. Ani Jacek Rostowski, ani minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski tej cechy nie mają. Minister gospodarki Janusz Piechociński również nie.
Z punktu widzenia zdobywania BIZ katastrofą jest prowadzenie dyplomacji gospodarczej przez dwa ministerstwa: MSZ oraz MG. Należy to czym prędzej ujednolicić.
W roku przyszłym i zapewne w następnym również nie nastąpią realne reformy strukturalne w gospodarce oraz w budżecie. W związku z tym jeszcze przez co najmniej dekadę polska gospodarka będzie podwykonawcza. Jeśli w tym czasie nic się nie zmieni, Polska stanie się krajem drugiej lub trzeciej klasy ekonomicznej, bez żadnego wpływu cywilizacyjnego, nie tylko w świecie, ale i w regionie.
Rosja
Rosja nadal będzie próbowała odbudować swój mocarstwowy potencjał polityczny i ekonomiczny. Taki pierwszy krok Moskwie udało się już osiągnąć, dywersyfikując kierunek eksportu ropy i gazu. Europa Zachodnia nie jest już głównym odbiorcą gazu i ropy. Kreml porozumiał z chińskim rządem na dostawy gazu i ropy i budowę rurociągów do Chin i w przyszłości przez Chiny do południowo-wschodniego wybrzeża. Należy przypuszczać, że w perspektywie 10 lat Rosja będzie miała pełne wyjście na rynki całej Azji.
W roku przyszłym Rosja nadal nie będzie miała jednolitej strategii politycznej i ekonomicznej. Z uwagi jednak na coraz silniejsze więzi z Chinami (rurociągi, współpraca walutowa w zakresie juana) Rosja w końcu odkryje swoje możliwości w integracji gospodarczej Europy z Azją i na tym zbuduje swoją potęgę polityczną i gospodarczą. Pewne przebłyski już widać. Niektórzy rosyjscy eksperci oraz politycy z uwagi na to, że Rosja oraz Chiny są to dwa największe na świecie rynki surowcowe, proponują utworzenie giełdy surowcowej w Moskwie lub w Pekinie. Niewątpliwie takie rozwiązanie dałoby obu państwom kontrolę nad znaczną częścią rynku surowców energetycznych na świecie.
Chiny
W sumie świat winien się cieszyć, że chiński rząd nie oddał w ręce swoich obywateli pełnej inicjatywy gospodarczej. Dlaczego? Otóż gdyby Chińczycy mogli tak realizować się wolnościowo i biznesowo, jak to przykładowo można w USA, Wielkiej Brytanii czy Włoszech, to świat miałby wielki problem, bowiem pęd do znalezienia swojej pozycji na rynku miałby takie tempo, którego leniwa i skłócona Europa nie byłaby w stanie wytrzymać. Reszta świata również.
Na szczęście chińskiemu rządowi nie zależy na wystraszeniu świata i rozwój będzie postępował według wskazówek biura politycznego w dotychczasowym tempie. Chińscy politycy chcą utrzymać model hybrydowy ustroju gospodarczego oraz politycznego opartego na zasadzie „jeden kraj, dwa systemy”. Dlatego należy przypuszczać, że Chiny nie otworzą całkowicie swojego rynku rynek, także wtedy, gdy juan stanie się w pełni wymienialny.
Rynki w gotowości
Do tej kategorii należą kraje będące poza system wolnego rynku, jak: Kuba, Korea Północna, czy wiele krajów Afryki (np. Tunezja, Egipt, Sudan). Już w tym roku niektóre z nich dały światu sygnał, że zamierzają zmienić swój obecny model gospodarczy przy zachowaniu status quo układu politycznego. Przykładowo Kim Dzong Un prezentowany jest na zewnątrz jako światły i nowoczesny przywódca, a jego kraj chce podążać drogą rozwoju. Podobne sygnały wysyła prezydent Kuby Raul Castro. Tak też czyni wiele krajów Afryki. Należy przypuszczać, że w przyszłym roku każdy z tych krajów zrobi kolejny krok w kierunku otwarcia, choć nie będzie to tempo, którego życzyłby sobie świat demokratyczny. Niemniej przyszły rok będzie obfitował w stopniowe modyfikacje ustrojów gospodarczych w krajach dotychczas uważanych za zamknięte. Prawdziwe otwarcie, jak w przypadku Korei Północnej, ze względu na poziom mentalny społeczeństwa nastąpi nie wcześniej jak za 10 lat. Nie brakuje opinii, że obie Koree zjednoczą się do 2020 roku.
1 2
oprac. : Jacek Strzelecki / Gazeta Bankowa
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)