Tydzień 32/2005 (08-14.08.2005)
2005-08-15 12:09
Przeczytaj także: Tydzień 24/2005 (13-19.06.2005)
- Według NBP w II kwartale wzrost PKB wyniósł ok. 2,8% r/r. Prognozuje jednak, że pod koniec roku wzkaźnik ten wzrośnie do 4%. W całym roku przewiduje się wzrost na poziomie 3,5%, a w roku 2006 na poziomie 4,5%.
- Według NBP w III kwartale 2005 roku należy liczyć się z wolniejszym wzrostem popytu niż w II i III kwartale roku 2004. Należy też liczyć się z niższą dynamiką produkcji niż w II kwartale.
- Pogarszają się prognozy dotyczące polskiego eksportu. Kurs USD jest obecnie powyżej granicy, przy której eksport staje się nieopłacalny, a kurs euro jest blisko tej granicy.
- Eksport w czerwcu br. zwiększył się o 13,4%, a import o 9% w stosunku do czerwca w 2004 roku.
- Tegoroczne zbiory zboża nie zaspokoją naszych potrzeb. Braki będą zaspokojone z ubiegłorocznych zapasów krajowych i unijnych.
- LOT zamierza wymienić swoją flotę samolotową. Jednak mimo wielokrotnych zapowiedzi nie podjęto jeszcze finalnej decyzji w sprawie zakupu samolotów na trasy transatlantyckie mimo, że nieoficjalnie wiadomo, iż wybrano Boeinga 767 zamiast A350. Przygotowuje sie też wymianę samolotów krótkodystansowych.
- Po przeprowadzeniu analiz skutków ustawy w sprawie emerytur i rent górniczych coraz więcej ekspertów opowiada się za wetem prezydenckim.
- Po siedmiu miesiącach roku sprzedaż nowych samochodów na polskim rynku spadła o 30,5% r/r.
Komentarz do wydarzeń gospodarczych
MISTRZ I UCZEŃ, CZYLI O OBOWIĄZKACH TYCH, KTÓRZY JUŻ WESZLI NA SZCZYT I NA NIM SĄ
Może zaskoczy was dzisiejszy, wakacyjny komentarz, ale zaryzykuję. Lubię pewien rodzaj muzyki jazzowej od czasu, kiedy wysłuchałem koncertu fortepianowego Adama Makowicza. Jego muzyka (a były to improwizacje jazzowe oparte na znanych standardach) powaliła mnie na kolana. I to właśnie był moment zwrotny w moim stosunku do tego rodzaju muzyki, to było to!!!
Ostatnio, po upływie kilku lat od tamtego wydarzenia, byłem świadkiem tym razem spotkania dwóch jazzowych wirtuozów, pianistów o różnych temperamentach: Adama Makowicza i Leszka Możdżera. Pierwszy to od lat uznany w świecie mistrz klawiatury, który olbrzymim talentem połączonym z tytaniczną pracą i rzadko spotykaną konsekwencją utorował sobie drogę na sam szczyt. Drugi, też bardzo utalentowany i już uznany, jest prawie pewnym kandydatem na przyszłego mistrza. Perfekcyjnie zgrani, brawurowo odegrali w jazzowej interpretacji znane utwory ze światowego repertuaru muzyki rozrywkowej. Swoje arcymistrzostwo pokazali w końcówce koncertu, w wykonaniu utworów Duke Elingtona i Cole Portera....
W mojej ocenie to ich spotkanie na pewno nie było przypadkowe. Makowicz już jest na Olimpie i mógłby TAM po prostu pozostać, mógłby tam być. Dostrzegł jednak kogoś, kto dopiero TAM się wspina, ale w opinii mistrza Makowicza zasługuje swoim talentem, by TAM kiedyś wejść i również TAM być. Artyści wystąpili razem i po zakończeniu koncertu stanęli obok swoich fortepianów, potem ukłonili się, a mistrz zrobił pół kroku do tyłu i ręką wskazał na swego młodszego partnera, na jego zdaniem niewątpliwy talent. Ten gest miał w moim przekonaniu greckie korzenie...
W moim przekonaniu fundamentem historycznej wielkości starożytnej Grecji był nadzwyczajny szacunek dla ludzi posiadających zaawansowaną wiedzę i zdolność do jej rozwijania, oraz nadzwyczajne umiejętności i doświadczenie w jej stosowaniu. Grecja szczyciła się wypracowanym przez pokolenia sposobem wprowadzania utalentowanych dzieci na drogę prowadzącą na olimpijski szczyt i pomaganiem im w doskonaleniu się. Uważam, że klucz do zrozumienia istoty sukcesu politycznego i kulturowego tego kraju w starożytności tkwi między innymi w stworzonym specyficznym układzie mistrz - uczeń.
Ten związek mistrz – uczeń był w Grecji w większości przypadków oparty na wolnym wyborze. Uczeń wybierał sobie mistrza, a mistrz decydował o przyjęciu go do swojej szkoły. W takich wyjątkowych warunkach wzrastał uczeń i z czasem wyznaczony przez mistrza na jego następcę przejmował rolę nauczyciela, stając się później mistrzem już tym razem dla swoich uczniów.
W takiej atmosferze pojawiały się i wzrastały wyjątkowe talenty, kształtowała się szeroko rozumiana kultura Greków, a grecka "technologia" rozwijania wiedzy stała się fundamentem wielowiekowej przewagi Greków nad innymi nacjami. W takich to warunkach wzrastali wielcy tamtych czasów. Pomyślcie sami, ilu młodych ma świadomość tego, że w takiej atmosferze rozwinął swój talent grecki mistrz Arystoteles - filozof, najwszechstronniejszy myśliciel i uczony starożytności. To on w Akademii Platońskiej w Atenach założył własną szkołę filozoficzną, w której nauczał i kierował pracami swoich uczniów, a potem naznaczył swoich następców, którzy kontynuowali dzieło swojego mistrza. Warto też dodać, że to w jego otoczeniu wzrastał Aleksander Macedoński, czołowa postać sceny politycznej tamtej epoki...
Dziś mam wątpliwości, czy wystarczająco korzystamy z dorobku starożytnych tworząc "nowe" i chełpiąc się przy tym, że żyjemy w epoce gospodarki opartej na wiedzy! Widzę, jak często kierownictwo na różnych szczeblach przejmują nie zawsze przygotowani do tego ludzie, nie posiadający ugruntowanej wiedzy, doświadczenia i wyobraźni wyćwiczonej w intelektualnej dyscyplinie. Tworząc to "nowe" często doprowadzają do chaosu, któremu zazwyczaj towarzyszy też wiele hałasu. By o tym przekonać się, wystarczy spojrzeć na dzisiejszą Polskę... Mam wątpliwości, czy w obecnych polskich warunkach będzie w naszych następcach wzrastało to, co nazwałbym mądrością przekazywaną następcom przez odchodzące w przeszłość pokolenie. W takich warunkach trudno też liczyć na ujawnienie się przywódcy pokroju Aleksandra Macedońskiego (przyglądnij się niektórym kandydatom na urząd prezydenta), nie mówiąc już o kimś o klasie Arystotelesa... Jeśli tego nie zrozumiemy, pozostanie nam tradycyjny polski magiel przeplatany wątkami z niedalekiej przeszłości, zamiast współpraca międzypokoleniowa z myśleniem o przyszłości...
W biznasie już dawno skończyła się epoka cudownych dzieci, których atutem są jedynie wyróżniające się predyspozycje, a nawet talent. Świat staje się coraz bardziej profesjonalny, wymaga ugruntowanego zawodowstwa w każdym calu. W biznesie wymaganie to dotyczy w pierwszej kolejności menedżerów. Ktoś nawet utalentowany, lecz nie do końca przygotowany do zawodu i funkcji sam często przegrywa. Za jego błędy płaci firma utratą pozycji rynkowej i poniesionymi stratami, tracą ludzie zatrudnieni w firmie, a i on bardzo często na zawsze traci szanse rozwoju i wykazania się w przyszłości.
Może to zabrzmi niezbyt przekonywująco, ale może warto, by każdy szef na swoim stanowisku starał się być odpowiednikiem greckiego mistrza dla swoich partnerów-podwładnych, by chciał i umiał wychować ich na swoich następców. Chciałbym też, by polski uczeń potrafił starać się i w końcu zasłużył na uznanie mistrza oraz jego promocję, ale też zostając jego następcą umiał docenić rolę i zasługi tego, przy którym wzrastał. Powiecie mi: marzenie! Może jestem w błędzie, bo wskazuję młodym na celowość systematycznej pracy nad sobą, na dążenie do osiągnięcia wysokiej klasy w codziennej pracy i współpracy przełożonych z podwładnymi, bo sugeruję tworzenie wysokiej klasy twórczych teamów złożonych z ludzi należących do różnych grup pokoleniowych, bo wskazuję na konieczność przejmowania przez młodszych wiedzy i mądrości życiowej zdobytej i zweryfikowanej przez poprzedników.
Sam też chciałbym kontynuować ten "grecki" sposób pracy i życia. Moim marzeniem jest kontynuacja współpracy z temem moich obecnych współpracowników, bym mógł im przekazywać to czego się nauczyłem i co potrafię, ale też by oni byli zainteresowani poznaniem mojego poglądu na różne sprawy czy problemy. Bym mógł w przyszłości wskazać na tych, którzy są warci mojej rekomendacji i by ona była przez innych respektowana...
Jak widzisz z uporem mówię o pracy u podstaw. A skoro już przystanąłeś w tym swoim życiowym biegu i zdecydowałeś się przeczytać mój komentarz zastanów się dokąd, z kim i po co biegniesz niekiedy prawie na granicy swoich możliwości...
Po tych greckich refleksjach powróćmy teraz do naszych wakacyjnych baranów.
Byłoby bardzo źle i byłaby to zła prognoza na przyszłość dla Polski, gdyby światowi inwestorzy lokując w naszym kraju swoje interesy kierowali się tylko niskim kosztem naszej siły roboczej. Dlatego z dużą uwagą obserwuję wszelkie informacje o zainteresowaniu naszym rynkiem badawczym i inżynierskim, naszym rynkiem wiedzy. Ostatnie dwie wiadomości z tego zakresu warte są odnotowania. IBM-czołowy koncern świata w technice komputerowej zamierza uruchomić w Krakowie swoje cetrum badań i rozwoju! Także Philip Morris stworzy tu swoje centrum finansowo-księgowe. Jeśli do tego dodać ostatnią wygraną Niepołomic k. Krakowa o inwestycję niemieckiego MAN-a gdzie będą produkowane ciężąrówki, to ostatni okres wydaje się być szczęśliwy dla stolicy Małopolski. Uzupełnieniem tych dobrych wiadomości jest komunikat holenderskiej grupy bankowej ABN Amro, że w Warszawie rozpoczęło działalność jej centrum oceny klientów bankowych. Będzie ono sprawdzać obecnych i przyszłych klientów ABN Amro z całej Europy. To ważna, zaawansowana działalność mająca na celu wyeliminowanie ryzyka w podejmowaniu się obsługi klientów nierzetelnych, piorących pieniędze lub zwiazanych z terroryzmem.
Nasuwa sie pytanie: co może w przyszłości przyciągać do nas światowych inwestorów? Z całą pewnością nie przekonanie, że tu tanio można coś wyprodukować. To ważny czynnik, ale nie jest on już dzisiaj wystarczający. Musi z nim w parze iść przekonanie, że są tu w nadmiarze ludzie o wysokich kwalifikacjach, z których można skompletować team zdolny do konkurowania na globalnym rynku, że jest tu wysoka kultura tworzenia wartościowej wiedzy i jej stosowania. Tego nie można nauczyć się nawet w najlepszej szkole. Temu musi służyć rozumienie przez ogół obywateli kraju potrzeby budowania społeczeństwa zaawansowanej wiedzy i doskonalenia sposobów jej wykorzystywania.
oprac. : Magdalena Kolka / Global Economy