Urząd Komisji Nadzoru Finansowego działa inaczej
2014-06-17 08:30
Urząd Komisji Nadzoru Finansowego działa inaczej © Eisenhans - Fotolia.com
Przeczytaj także: Banki brytyjskie i arabskie w symbiozie
Był poniedziałek, 5 maja 2014 r., gdy na godzinę 14:00 Urząd Komisji Nadzoru Finansowego (UKNF) niespodziewanie zwołał konferencję prasową. Miały zostać ogłoszone wyniki spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych (SKOK-ów). Lista zaproszonych dziennikarzy była dość krótka, ale wieść o wydarzeniu rozniosła się pocztą pantoflową po innych redakcjach błyskawicznie.Kilka dni wcześniej z redakcji „Gazety Bankowej” do UKNF została wysłana długa lista pytań, dotyczących budzących spore kontrowersje zachowań funkcjonariuszy tego urzędu. Odpowiedzi miały nadejść właśnie 5 maja, ale nie nadchodziły. Nic dziwnego, że w siedzibie nadzoru pojawił się – żywo zainteresowany nie tylko tematem konferencji – Jacek Strzelecki, dziennikarz „Gazety Bankowej” i portalu wGospodarce.pl.
– Gdy okazało się, że nie ma mnie na liście, próbowałem tłumaczyć, że prawo prasowe pozwala każdemu dziennikarzowi wziąć udział w konferencji prasowej organizowanej przez urząd państwowy. Po pewnym czasie przyszła jednak pani, która oświadczyła, że nie mogę wejść do środka, bo nie jestem zaproszony – relacjonuje Strzelecki.
Sytuacja była kuriozalna, jakby funkcjonariusze Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego przestraszyli się, że ktoś publicznie zada im niewygodne pytania. Przestraszyli się, bo ich rzecznik nie miał jeszcze przygotowanych odpowiedzi? Bo musieliby nabrać wody w usta w obecności takich mediów jak Reuters? Nawiasem mówiąc, korespondent tej agencji też nie był zaproszony, a mimo to na konferencję został wpuszczony. Adwokat Artur Wdowczyk, specjalista od spraw wolności słowa i doradca Centrum Monitoringu Wolności Prasy przy Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich uważa, że tego dnia w Urzędzie Komisji Nadzoru Finansowego mogło dojść do klasycznego tłumienia krytyki prasowej.
– Całe zajście nosi znamiona przestępstwa opisanego w prawie prasowym – tłumaczy mecenas Wdowczyk, zszokowany całym zajściem. Znany prawnik dodaje, że nigdy by mu nawet przez myśl nie przeszło, by do tak rażącego pogwałcenia prawa mogło dojść w jednym z najważniejszych urzędów państwowych w Polsce.
fot. Eisenhans - Fotolia.com
Urząd Komisji Nadzoru Finansowego działa inaczej
Sprawy wewnętrzne
Wbrew pozorom gwałtownych ruchów UKNF można się było jednak spodziewać.
– Będzie naprawdę ostro – zapewniał już trzy lata temu w „Forbesie” Łukasz Dajnowicz, rzecznik prasowy Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego. Funkcję zarządzającego tą instytucją objął akurat Andrzej Jakubiak. Dajnowicz, mając na myśli ciężki charakter nowego szefa, okazał się przy okazji złym prorokiem w odniesieniu do efektu skali kontrowersji piętrzących się wokół urzędu. A może już wtedy czuł, co się święci? W końcu to już czwarty przewodniczący w karierze Łukasza Dajnowicza. Zanim nastał Andrzej Jakubiak, Dajnowicz miał okazję przeżyć w nadzorze finansowym rządy Stanisława Kluzy, Jarosława Kozłowskiego i Jacka Sochy. Dajnowicz w urzędzie niejeden pożar – mniej lub bardziej umiejętnie – gasił, ale nigdy wcześniej nie odmówił dziennikarzowi dostępu do informacji publicznej.
Dlaczego rzecznik UKNF zdecydował się na tak desperacki czyn? Co nadzór finansowy miał do ukrycia przed mediami? Najprawdopodobniej chodzi o „meldunek informacyjny”, sporządzony przez wydział wyspecjalizowany w ściganiu przestępczości gospodarczej jednej z polskich służb wywiadowczych. Dokument wewnętrzny, którego treść dotyczy w głównej mierze kontrowersyjnych zachowań funkcjonariuszy Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego, powstał w lipcu 2013 r. Widziały go już praktycznie wszystkie organy ścigania. Oficjalnie nawet pies z kulawą nogą obok tej sprawy nie przeszedł. Nieoficjalnie UKNF trafił pod lupę Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Sprawa jest rozwojowa i poważna. Dotyczy bowiem grupy wysokich urzędników państwowych z tzw. supernadzoru, czyli instytucji, której szef podlega tylko premierowi, sprawując kontrolę nad instytucjami finansowymi (giełda, banki, ubezpieczyciele, fundusze inwestycyjne etc.), których aktywa netto Narodowy Bank Polski szacuje na 1,9 bln zł!
Można pytać
Odpowiedzi z UKNF przyszły do „Gazety Bankowej” dzień po skandalu na konferencji prasowej. Andrzej Jakubiak, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), pytany m.in. o efekty postępowań w sprawie swoich podwładnych, odpowiadał ustami rzecznika:
– O działania prowadzone przez inne instytucje państwowe, w tym te odpowiedzialne za działania antykorupcyjne, można pytać te instytucje – zalecał Łukasz Dajnowicz, odnosząc się do konkretnych nazwisk osób, których postępowanie wzbudziło wątpliwości autorów rzeczonego „meldunku informacyjnego”.
W dokumencie tym została opisana działalność szefów najważniejszych departamentów UKNF. Sytuacje i kontekst, w którym zostali przedstawieni, budzą, delikatnie rzecz ujmując, niesmak – szczególnie gdy czytelnik w pewnym momencie zdaje sobie sprawę, że czyta o funkcjonariuszach czuwających nad bezpieczeństwem pieniędzy ulokowanych w bankach czy na rachunkach inwestycyjnych w domach maklerskich. Każdy wątek „meldunku” to inna przypadłość. Każda z pokazanych tam postaci to osobna historia, zasługująca na oddzielny artykuł.
oprac. : Wojciech Surmacz / Gazeta Bankowa
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)