Związki zawodowe w bankach nie są stanie bronić praw pracowników?
2014-07-01 09:10
Związki zawodowe w bankach nie są stanie bronić praw pracowników? © Jakub Jirsák - Fotolia.com
Przeczytaj także: Po co nam unia bankowa?
Spójrzmy jednak najpierw na Europę. Chociaż związki są słabsze niż kiedykolwiek, UNI Global Finance (do której należy finansowa sekcja NSZZ „Solidarność”) ruszył właśnie z projektem badawczym, który poprzez analizę zwolnień ukaże procesy restrukturyzacyjne w sektorze bankowym. Równolegle ruszy kampania, która ma przedstawić pracowników w finansach nie jako „ofiary zmian”, lecz jako „wektory zmian”. Ostatnie skandale dotyczące manipulacji stopami procentowymi (LIBOR) pokazują, że gdyby regulatorzy częściej byli otwarci na głosy pracowników, kryzys finansowy można by w części zażegnać.Związkowcy podkreślają, że podmiotowość pracowników jest kluczowa dla koniecznej zmiany w kulturze zarządzania bankami, a inni dodają, że potrzebna jest, by chronić klientów. Ich opinie brzmią jak z innej epoki, bo fora pracowników pełne są wściekłości: Bierzemy udział w wyścigu szczurów! Rzucamy się na klienta i wciskamy mu produkty; Nieważne, czy wie, co podpisuje; mobbing jest na porządku dziennym; Liczy się sprzedaż za wszelką cenę.
Jeżeli nawet duża część osób, korzystając z anonimowości, wyolbrzymia swoje problemy, wnioski są raczej ponure. – Związki zawodowe są niezbędne w tym sektorze – twierdzi Ferdynand Nowak z Federacji Związków Zawodowych. – Ludzie nie zdają sobie sprawy z morderczej presji, jakiej poddawani są tu pracownicy. Często są trzymani za gardło przez kredyty, które muszą spłacić – dodaje.
Według badań opublikowanych rok temu w ramach unijnego projektu NSZZ „Solidarność” i Instytutu Medycyny Pracy branża bankowa jest najbardziej stresogenna ze wszystkich w kraju (ustępuje nieznacznie metalowej, gdzie występuje ryzyko utraty życia).
W opiniach związkowców problemy ludzi stają się problemami całej bankowości, które wymknęły się spod kontroli organów państwa, związków zawodowych, jak również zarządów banków.
fot. Jakub Jirsák - Fotolia.com
Związki zawodowe w bankach nie są stanie bronić praw pracowników?
Syndrom zakleszczenia
Rozmach UNI Global Finance jest typowy dla instytucji globalnej. Raczej słabo przekłada się na polskie instytucje. Związkowcy z „Solidarności” oceniają, że jest ich ok. 6000.
– Dotychczas w sekcji były organizacje zakładowe z 12-13 banków – mówi Mieczysław Bielawski, przewodniczący sekcji w Sekretariacie Krajowym Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ „Solidarność”, sam pracujący w ING Banku Śląskim. W poprzednich kadencjach sekcję tworzyły głównie organizacje powstałe w dziewięciu regionalnych banków komercyjnych wydzielonych w 1989 r. ze struktury Narodowego Banku Polskiego, a potem podlegającym kolejnym przekształceniom. Tam związki funkcjonują siłą rozpędu, który nadał im rok 1980, a później przywrócenie „Solidarności” po stanie wojennym i w latach 80. Wydają się też dobrze zorganizowane.
OPZZ, który ma inną strukturę niż „Solidarność”, swój najsilniejszy, ponad 2-tysięczny związek, który w tym roku zmienił nazwę na „Negocjator”, ma w Banku Pekao. – Istnieją silne jednostki związane z naszymi strukturami wojewódzkimi – mówi Janusz Gołąb z Zespołu Organizacyjnego OPZZ. – W PKO BP jest ok. 800 naszych członków. Jest spora organizacja w City Handlowym – dodaje.
Prawie 2-tysięczną organizacją w Pekao SA chwali się też trzeci partner związkowy w Komisji Trójstronnej – Forum Związków Zawodowych. Istnieją związki, które nie należą do żadnych central. Na ogół są słabe i małą liczbą członków. Do niezrzeszonych należy też duży Dialog 2005 działający w Pekao SA. Łącznie w skali kraju można ich liczebność określić na ok. 3000 członków.
Spore są związki w Narodowym Banku Polskim, ale tam – jak przyznaje ich szefowa Joanna Włodarzewska-Gisz – spotykają się z problemami typowymi raczej dla administracji niż dla sektora bankowego.
Jeżeli przyjmiemy, że zatrudnionych w bankach jest prawie 180 tys. ludzi (razem z ponad 30-tysięcznym sektorem spółdzielczym), to do związków należy ok. 11 proc. Chociaż niektórzy badacze ukazują rosnącą popularność związków zawodowych w polskim społeczeństwie, szczególnie wśród młodzieży, to trudno zaprzeczyć, że związki zawodowe w Polsce są organizacjami społecznymi jednymi z najmniej licznych w Europie. Dotyczy to też sektora bankowego. Wymieniane jednym tchem przez badaczy przyczyny to zbyt mnogie na poziomie zakładowym organizacje związkowe i za mało wpływowe na poziomie centralnym. W niektórych bankach zbyt duża ilość na poziomie zakładowym obniża zdolność organizacji związkowych do bronienia praw pracowniczych i prowadzenia negocjacji. W wielu bankach z kolei w ogóle nie ma organizacji związkowych (np. w mBanku).
Słabe struktury centralne powodują osłabienie związków w dialogu partnerów społecznych, przez co jedyną formą i próbą osiągania postulatów związkowych staje się organizowanie protestów przez centrale. Ale jest sporo jeszcze innych przyczyn: duża fluktuacja kadr, brak utożsamiania się z firmą, obstrukcja ze strony kadry kierowniczej, przekonanie pracowników, że mogą spodziewać się wsparcia jedynie od samych siebie. Osobną sprawą jest otoczenie. – Ogromnym problemem jest stan naszego sądownictwa – mówi „Gazecie Bankowej” jeden z szefów organizacji związkowych. – Nawet najlepsze związki zawodowe okazują się bezradne, kiedy pracownik skarżący pracodawcę na kolejną sprawę musi czekać 9 miesięcy – podkreśla.
– Prawnicy niechętnie podejmują się sporów z bankami – twierdzi Ferdynand Nowak z FZZ. – Naszemu prawnikowi, który nie miał ochoty na sprawę o mobbing, mówiłem: nieważne, czy wygrasz, czy przegrasz. Musimy dać sygnał pracownikom, że nie wszystko jest dozwolone – dodaje.
oprac. : Paweł Badzio / Gazeta Bankowa
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)