Przemysł kosmiczny w Polsce? - jest potencjał
2014-08-19 00:41
Przeczytaj także: Sejm zdecydował: powstanie Polska Agencja Kosmiczna
Polska jest członkiem EUMETSAT od 2009 roku. Protokół o tzw. przywilejach i immunitetach, umożliwiający polskim firmom ubieganie się o kontrakty, a naukowcom na korzystanie z kursów i staży, prezydent ratyfikował dopiero w lutym tego roku. O negatywnych skutkach braku agencji mówi też prof. Lewandowski:
– To jest nasza wielka słabość w stosunku do krajów posiadających agencje. Nie jesteśmy wobec nich konkurencyjni. Straty są wymierne i można je liczyć co najmniej w setkach milionów złotych rocznie – podkreśla polski naukowiec.
Najpierw ołówki, potem satelita
Jest szansa, że cywilizacyjne zapóźnienie uda się wkrótce, choć częściowo, nadrobić. Projekt o powołaniu Polskiej Agencji Kosmicznej już po pierwszym czytaniu poparły wszystkie kluby parlamentarne.
– Polsce potrzebna jest duża agencja, ale na początek dobra będzie nawet niewielka. Ta zapisana w poselskim projekcie, liczyć ma 20-30 osób większość z nich to powinni być inżynierowie, a nie urzędnicy. Tak naprawdę taki kraj, jak Polska powinien mieć agencję zatrudniającą 200-300 osób – przekonuje prof. Lewandowski.
Dla porównania: we francuskiej agencji pracuje 2500 osób, w hiszpańskiej 1000, w rumuńskiej około 100. Rumunia ma agencję od dekady. Czechy mają większą instytucję.
– Niegdyś się śmiano, że Hiszpanie w ramach swojej składki do ESA są w stanie dostarczać jedynie ołówki. Dziś dostarczają satelity – wspomina polski naukowiec z Sevres. – My mamy intelektualny potencjał większy niż wówczas Hiszpania – uważa prof. Lewandowski.
Roczny koszt funkcjonowania polskiej agencji ma nie przekroczyć 5-10 mln zł, czyli kwoty, jaką wydano na słynny rządowy spot reklamowy z okazji 10. rocznicy przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. – Ta kwota szybko się zwróci w postaci kontraktów zawieranych przez polskie firmy – przekonuje poseł Materna, a Bogusław Wontor dodaje: – To nie będzie polska NASA, jak prześmiewczo nazywali tę inicjatywę dziennikarze. Agencja ma koordynować politykę związaną z technologiami satelitarnymi we wszystkich resortach i przede wszystkim wspierać nasz kosmiczny przemysł.
Możliwe zyski
Na rozwój przemysłu kosmicznego w Polsce liczą naukowcy i przedsiębiorcy.
– Jeśli chcemy, by Polska liczyła się w świecie, musimy stawiać sobie ambitne cele. Liczę, że agencja będzie instytucją, która takie cele wytyczy – wskazuje Mateusz Józefowicz, prezes Mars Society Polska i ABM Space Education, jednej z pierwszych w Polsce prywatnych firm koncentrujących się na technologiach kosmicznych.
Józefowicz przekonuje, że ważne jest wsparcie polskich instytutów badawczych i polskich firm zaangażowanych w rozwój technologii kosmicznych. Podkreśla, że wiele zachodnich koncernów otwiera filie w Polsce. Ich przedstawiciele wiedzą, jak wygrywać kontrakty z ESA. I choć formalnie pieniądze zostają w Polsce, to zyskują podmioty zagraniczne.
Oczekiwania względem agencji mają też naukowcy. Liczą, że dzięki niej uda się zwiększyć znaczenie Polski w europejskich projektach.
Dziś większość pieniędzy wpłacanych do ESA to składka obowiązkowa. By zaoszczędzić, nie bierzemy udziału w wielkich projektach opcjonalnych.
– Można tylko ubolewać z tego powodu. Mamy doświadczenie i osiągnięcia w tak dochodowych dziedzinach jak rakiety nośne. To ogromny projekt, z którego moglibyśmy czerpać zyski. Niestety – przyznaje prof. Piotr Wolański z Politechniki Warszawskiej, światowej klasy naukowiec, pod którego opieką powstał pierwszy polski satelita.
Według Otylii Trzaskalskiej-Stroińskiej, zastępcy dyrektora w Departamencie Innowacji i Przemysłu Ministerstwa Gospodarki, programy opcjonalne dobierane były po ewaluacji przeprowadzonej przez ESA i po konsultacjach ze Związkiem Pracodawców Sektora Kosmicznego.
– Programy rakietowe to domena Francji. Rakieta Ariane 6 budowana jest w oparciu o ich technologie. Nam trudno znaleźć niszę, a tym samym podejmować zobowiązania finansowe – tłumaczy Otylia Trzaskalska-Stroińska.
Swego nie znacie
Jak przekonuje prof. Piotr Wolański, polskie ośrodki badawcze odnoszą spore sukcesy, m.in. w pracach nad nowoczesnymi napędami rakietowymi.
– Wytwarzamy wysokoprężny nadtlenek azotu, zwany zielonym napędem. Może on zasilać hybrydowe silniki do satelitów. Przy dodatkowych nakładach może też być napędem rakietowym. W Europie tylko my dysponujemy takimi technologiami – twierdzi prof. Wolański, który liczy na to, że nowo powstała agencja wesprze dalsze badania i rozwój przemysłu rakietowego, z którym – mało kto dziś o tym pamięta – łączą Polskę wielkie tradycje.
Już bowiem w 1650 roku Kazimierz Siemienowicz, generał i inżynier, snuł wizje wielostopniowych rakiet. Kilka lat później Ignacy Łukasiewicz przeprowadził destylację ropy naftowej, w wyniku czego uzyskał naftę, czyli paliwo lotnicze. Trzydzieści lat później Polacy, jako pierwsi, otrzymali ciekły tlen. W XX wieku Instytut Lotnictwa z powodzeniem budował m.in. rakiety meteorologiczne.
O tym, że Polska ma odpowiedni potencjał, przeświadczona jest również ESA, która przeprowadziła niezależny audyt.
– Sprawdzano m.in. nasz potencjał przemysłowy i naukowy. Polski przemysł jest przygotowany do realizacji zaawansowanych technologicznie kontraktów – mówi prof. Lewandowski. – Mamy też naukowy przyczółek w postaci Centrum Badań Kosmicznych, gdzie m.in. istnieje laboratorium metrologii czasu na światowym poziomie. To ważny element, bo na nim opiera się nawigacja satelitarna. To też nasza szansa, bo w tej dziedzinie jesteśmy naprawdę mocni – przekonuje.
Przeczytaj także:
"Polska NASA": prezydent podpisał ustawę
oprac. : Maciej Kułak / Gazeta Bankowa
Więcej na ten temat:
przemysł kosmiczny, agencje kosmiczne, Europejska Agencja Kosmiczna, projekty kosmiczne, galileo, satelita
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)