Spalony bankier. Wywiad z Peterem Voglem
2014-08-29 12:28
Peter Vogel © fot. mat. prasowe
Zdradzony, uwięziony i złamany przez służby „kasjer lewicy”, czyli szwajcarski bankier Peter Vogel, ujawnia kulisy swojej działalności w Polsce.
Przeczytaj także: Najsłynniejsze afery finansowe - Ramalinga Raju
W warszawskim sądzie okręgowym trwa proces w niezwykle głośnej swego czasu sprawie Marka Dochnala. Przypomnijmy czytelnikom, że ten lobbysta oskarżany jest o sprzeniewierzenie 25 mln dol., które dostał od Lakshmi Mittala, jednego z najbogatszych biznesmenów na świecie, za pomoc w zakupie Polskich Hut Stali (PHS). Obok Dochnala na ławie oskarżonych zasiada również pan – legendarny „kasjer lewicy”. W aktach sprawy roi się od agenturalnych doniesień o „praniu brudnych pieniędzy”, „działaniu na szkodę Skarbu Państwa”. Padają nazwiska znanych polityków, prezydentów, premierów, najbogatszych ludzi na świecie i w Polsce. Wydawałoby się, że sala sądowa będzie pękać w szwach, że media was zjedzą. A tu pustki. Cisza. Nikogo nie ma. Nikt nie pyta, nie pisze, nie dzwoni? O co chodzi?Spróbuję odpowiedzieć w ten sposób: proces dotyczy skomplikowanej natury gospodarczo-handlowej w zupełnie innym kraju. A zdążyliśmy się przyzwyczaić w okresie ostatnich 10 lat, że wiele bardzo głośnych spraw, które były sygnowane jako przekręty stulecia, kończyły się czymś, co można lapidarnie określić „z wielkiej chmury mały deszcz”.
To raczej świadczy o nieskuteczności polskich organów ścigania, słabości polskiego państwa...
Nie będę w sposób jednoznaczny oceniał teraz działań tych organów. Natomiast powiem tak: jednym z podstawowych elementów, na podstawie którego toczy się proces Dochnala było przede wszystkim głośne hasło: „pranie brudnych pieniędzy” w kontekście prywatyzacji Polskich Hut Stali. Po prawie 10 latach postępowania prokuratura wycofuje się z tego, trzymając się kurczowo zarzutu sprzeniewierzenia, nawet nie kradzieży, tylko sprzeniewierzenia 25 mln dolarów, które Dochnal otrzymał za doradztwo przy prywatyzacji PHS. To nadaje zupełnie innego wymiaru gatunkowego całej sprawie. Bo zamiast przekrętu z politykami i pieniędzy – nie wiadomo, jakiego pochodzenia w tle – mamy do czynienia z czysto gospodarczym ustaleniem faktu, czy doszło do sprzeniewierzenia, na co istnieje jasna odpowiedź prokuratury szwajcarskiej, że nie doszło albo mogło dojść, ale o tym musi zadecydować polski sąd. Wszystko się dramatycznie spłyciło. Ale postępowanie przed polskim sądem trwa. Sęk w tym, że w tej konkretnej sytuacji zarzut karny tzn. przywłaszczenie musi być także zarzutem karnym w Szwajcarii. Takie przestępstwo jest ścigane z urzędu w Szwajcarii, a tam badający od 10 lat prokurator szwajcarski Peter Huenig nigdy nikomu nie przedstawił żadnego zarzutu! Wiec na podstawie czego, jakich podstaw prawnych proceduje dzisiaj polski sąd?
fot. mat. prasowe
Peter Vogel
Dałem się wmanewrować w sytuację bez wyjścia, starając się ugrać swoje. Pozwoliłem się ograć w grze prowadzonej równolegle przez prokuraturę, wymiar sprawiedliwości i ABW.
Ile transakcji podobnych do tej pomiędzy Dochnalem i Mittalem obsłużył pan w banku Coutts?
Osobiście obsługiwałem co najmniej kilka w miesiącu. Na znacznie poważniejsze kwoty i w znacznie bardziej skomplikowanych warunkach.
W Polsce?
Też, ale nie tylko.
I tak to pana irytuje, że polscy prokuratorzy nie potrafią panu udowodnić winy w jednym, małym dealu?
O winie, jak pan wie, decyduje sąd!
Miałem spotkanie z dawnym ministrem obrony narodowej, dziś piastującym wyższe stanowisko państwowe. Poznałem tego pana na prywatnym spotkaniu w jego biurze poselskim i przekazałem mu informacje dotyczące podejrzeń korupcyjnego procederu w stoczni marynarki wojennej...
No to przestępstwa. Jeśli go nie było, to dlaczego pan siedział? Sześć lat temu, po pierwszych wyborach wygranych przez Platformę Obywatelską, został pan zatrzymany i na rok zamknięty w więzieniu. Kilka dni przed tym zajściem spotkaliśmy się w Hotelu Sobieski, przygotowywałem wtedy artykuł dla „Newsweeka”. Pamiętam, że pan się wtedy liczył z zatrzymaniem. Co było prawdziwym powodem? Niech pan nie żartuje, że niewinność?
No dobrze, ja również pamiętam doskonale tamto spotkanie. To było rok po wyborach parlamentarnych. Media były jeszcze rozgrzane doniesieniami o kontach polskich polityków i biznesmenów w szwajcarskich bankach, na których znajdowały się rzekomo nielegalne pieniądze, którymi z kolei zarządzali ludzie mojego pokroju, oczywiście w bardzo pejoratywnym tego słowa znaczeniu. Warto przypomnieć, że ta „afera” wybuchła w 2005 roku, a sprawa Dochnala rok wcześniej. Wyeksponowanie mojego nazwiska nie było przypadkowe.
Byłem człowiekiem odpowiedzialnym za rachunki ludzi, którzy dysponowali poważnymi pieniędzmi. Natomiast jak one były procentowo rozłożone pomiędzy prawicę, lewicę czy środek, to można by długo dyskutować. Żadna z tych osób nie dorobiłaby się bez zaplecza zarówno politycznego, jak i niestety tzw. służb.
Był pan po prostu używany w kampaniach wyborczych.
Jako mięso armatnie.
Rozgrywano pana przeszłość, pozycję w banku, koneksje...
Wszystkie historie były budowane w oparciu o moją przeszłość – i niedowierzanie, że człowiek z takim życiorysem może żyć normalnie i dorobić się. W domyśle: to się musiało dziać na zlecenie służb.
Każdy przyjazd pracownika banku ze Szwajcarii do Polski jest traktowany jako potencjalny casus Vogla. Każdy jest przekonany, że prędzej czy później zostanie aresztowany, wsadzony do więzienia i będzie siedział tak długo, aż pęknie i opowie wszystko o swoich klientach.
Trafił pan do aresztu tylko w kontekście sprawy Dochnala?
Tylko. Ale już wtedy prokuratura apelacyjna w Katowicach wiedziała od prokuratury szwajcarskiej, że mój udział w sprawie Dochnala nie nosił znamion przestępstwa w Szwajcarii. Mimo to zostałem aresztowany właśnie z takimi zarzutami. Naczelnik wydziału do spraw przestępczości zorganizowanej katowickiej prokuratury, pan Zbigniew Pustelnik oświadczył, że jeżeli opowiem wszystko, co wiem na temat Dochnala i ewentualnych nieprawidłowości w jego działalności biznesowej, to spojrzy łaskawym okiem na prośbę zmiany środków zapobiegawczych w stosunku do mojej osoby.
Leszek Czarnecki próbował zrobić ze swojego Noble Banku coś na wzór prawdziwej bankowości szwajcarskiej. Ale to ma niewiele wspólnego z prawdziwymi usługami tego typu.
Przeczytaj także:
Pranie brudnych pieniędzy to problem globalny
oprac. : Wojciech Surmacz / Gazeta Bankowa
Więcej na ten temat:
Peter Vogel, Marek Dochnal, pranie pieniędzy, afery finansowe, przestępstwa finansowe
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)