Euro jak gorący kartofel
2014-11-25 13:40
Polacy są przeciwni przyjęciu euro © Nolight - Fotolia.com
Przeczytaj także: Euro w Polsce: zapomniany temat?
Chciałbym życzyć umiejętności koncentracji na sprawach najważniejszych” - takimi słowami prezydent Bronisław Komorowski zwrócił się do premier Ewy Kopacz tuż po zaprzysiężeniu nowego gabinetu. Opowiedział się za przygotowaniem Polski do debaty nad „umocnieniem naszego miejsca w integrującej się Europie”. Po chwili doprecyzował, że ma na myśli dyskusję, a następnie ewentualne decyzje dotyczące członkostwa Polski w strefie euro. Komorowski zaznaczył, iż wymaga to spokoju i konsekwencji oraz budowania porozumienia z innymi środowiskami politycznymi i społecznymi w Polsce – i to w jak najszerszym wymiarze. Dodał, że chciałby ten temat „położyć na sercu wszystkim, nie tylko rządowi”. Niemal natychmiast niemiecki „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pochwalił prezydenta, nazywając go politycznym zawodowcem i politykiem, który doskonale wyczuł moment, by powiedzieć to, o czym od dłuższego czasu w Polsce się myśli.Zachwyty niemieckich mediów nie zmienią jednak faktu, że porozumienia w sprawie przyjęcia wspólnej waluty w Polsce nie ma. Ile partii politycznych, tyle pomysłów na to, kiedy zastąpić złotego, ile lat poczekać na dobry moment i co należy zrobić w pierwszej kolejności, by do strefy euro wejść.
Pruski kontra Szczurek
Prezydent Komorowski, choć i tak podchodzi do sprawy ostrożnie, wydaje się być szczerym entuzjastą szybkiego porzucenia złotego, które wymusiło na nas przystąpienie do Unii Europejskiej w 2004 r. W orędziu przed Zgromadzeniem Narodowym, wygłoszonym w czerwcu tego roku z okazji 25-lecia pierwszych częściowo wolnych wyborów namawiał rząd Donalda Tuska do rozpoczęcia poważnej debaty na ten temat. Mimo iż od razu zaznaczył, że decyzję w tej sprawie powinien podjąć już rząd wyłoniony w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych, premier wpadł w popłoch, pomieszany ze złością na słowa prezydenta, a opozycja przystąpiła do ataku, krytykując ideę szybkiego przyjęcia wspólnej waluty. Ponad rok wcześniej Komorowski zwołał nawet Radę Gabinetową, dotyczącą wprowadzenia euro, próbując wymusić na rządzie Tuska jakiekolwiek ustalenia w sprawie harmonogramu działań – ale jak się okazało – bezskutecznie. Wrócił do tematu dwukrotnie, w czerwcu i teraz, wykorzystując okazję zaprzysiężenia nowego gabinetu. Po ostatnim wystąpieniu prezydenta przed Zgromadzeniem Narodowym minister finansów Mateusz Szczurek stwierdził dyplomatycznie, że Polska powinna świadomie podjąć decyzję o wejściu do eurolandu, zręcznie unikając bezpośredniego odniesienia się do słów prezydenta o debacie. Eksperci twierdzą, że jest zdecydowanym przeciwnikiem szybkiej zmiany waluty.
fot. Nolight - Fotolia.com
Polacy są przeciwni przyjęciu euro
Ale to właśnie Mateusz Szczurek będzie nadawał ton debacie o euro od strony rządowej, mając za sobą Radę Gospodarczą przy premierze. I stanie w wyraźnej kontrze do prezydenta, który podobno pilnie wsłuchuje się w głos prof. Jerzego Pruskiego, swojego świeżo upieczonego etatowego doradcy do spraw ekonomicznych.
– Profesor Pruski to gorący, zdecydowany zwolennik wejścia Polski do strefy euro i obecnie pierwszy doradca prezydenta w tych kwestiach. To, co robi Bronisław Komorowski jest rodzajem wywierania miękkiej presji na rząd, zwracaniem uwagi na problem, z którego trzeba będzie wybrnąć – twierdzi prof. Marian Noga, ekonomista, były członek Rady Polityki Pieniężnej.
Analitycy nie mają jednak wątpliwości, że nowy rząd z premier Ewą Kopacz nie zrobi nic, by przyspieszyć proces wprowadzenia wspólnej waluty, bo grozi to porażką w nadchodzących wyborach. Z najnowszego, sierpniowego sondażu GfK Polonia wynika, iż przeciwników przyjęcia euro jest aż 74 proc., 42 proc.
Polaków jest zdecydowanie przeciwnych przyjęciu wspólnej waluty, a raczej przeciwnych jest 32 proc. Zdecydowanych zwolenników jest zaledwie 5 proc., a 17 proc. badanych raczej poparłoby wprowadzenie euro. Sondaże innych ośrodków pokazują, że przeciwnicy wprowadzenia euro jeżeli nie dominują, to jest ich w najlepszym wypadku tyle samo, co zwolenników. Wniosek może być tylko jeden: żaden, nawet najbardziej odważny i reformatorski rząd w roku wyborczym nie zrobi nic, by postawić się elektoratowi okoniem.
„Przygotuj się i obserwuj”
Debata debatą, ale Polska nie spełnia dziś kryteriów, związanych z wejściem do strefy euro, co jest między innymi pochodną przedłużającego się spowolnienia gospodarczego w Europie i stosowania skomplikowanej inżynierii finansowej przez kolejnych ministrów finansów. Są to tzw. kryteria z Maastricht, ustalone w Traktacie o Unii Europejskiej, a dotyczą wskaźników makroekonomicznych, czyli: kryterium inflacji (inflacja nie może być wyższa niż 1,5 pkt proc. od średniej z trzech krajów UE o najniższej infl acji); kryterium fi skalne (deficyt finansów publicznych nie może przekraczać 3 proc. PKB, a dług publiczny nie może być większy niż 60 proc. PKB); kryterium wysokości stopy procentowej (w ciągu roku przed badaniem średnia nominalna długoterminowa stopa procentowa nie może przekroczyć więcej niż o dwa punkty procentowe stopy procentowej trzech państw członkowskich o najbardziej stabilnych cenach) oraz kryterium dotyczące wahania kursu waluty krajowej (plus/minus 15 proc. w stosunku do euro przez minimum dwa lata).
oprac. : Tomasz Rożek / Gazeta Bankowa
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)