eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plWiadomościPublikacjeKredyty we frankach, czyli szwajcarska ruletka

Kredyty we frankach, czyli szwajcarska ruletka

2014-12-31 12:59

Przeczytaj także: Trzęsienie franka – wersja polska


Szukając winnego


Szokuje fakt, że z ryzyka, jakie niosą za sobą kredyty hipoteczne w obcej walucie, instytucje nadzorujące zdawały sobie sprawę już od 2006 r., a może i wcześniej. Maciej Krzysztoszek z biura prasowego KNF w odpowiedzi na pytanie, czy instytucja nie za późno wprowadziła obostrzenia wobec banków, cytuje fragment Rekomendacji S, z którego wynika, że już w 2006 r. KNF rekomendowała bankom oferowanie produktów kredytowych w złotych. Z kolejnego jej fragmentu wynika, że „bank może złożyć klientowi ofertę kredytu, pożyczki lub innego produktu w walucie obcej lub indeksowanego do waluty obcej dopiero po uzyskaniu od klienta banku pisemnego oświadczenia, potwierdzającego, że dokonał on wyboru oferty w walucie obcej lub indeksowanej do waluty obcej, mając pełną świadomość ryzyka związanego z kredytami, pożyczkami i innymi produktami zaciąganymi w walucie obcej lub indeksowanymi do waluty obcej.”

Stanowisko KNF chętnie komentuje Tomasz Sadlik, który we wrześniu tego roku zorganizował pikietę pod siedzibą instytucji w Warszawie, chcąc zwrócić uwagę na bezskuteczność działań Komisji wobec banków. Sadlik uważa, że stanowcze zapisy Rekomendacji S zaczęły obowiązywać zbyt późno, bo dopiero w 2014 r.
– Komisja wydawała zalecenia, których banki nie spełniały. Dostrzegała „zagrożenia i nieprawidłowości” i nic z tym nie robiła – mówi Sadlik.

Komisja w raporcie z 2007 r. zawarła ostrzeżenie, że wzrost kursu franka do złotego może przekroczyć 50 proc. i że istnieje znaczne ryzyko wzrostu stóp procentowych. Raport ten trafił do banków w 2008 r., ale klientów o możliwym ryzyku nikt nie poinformował. KNF odpowiada, że dokument był udostępniony publicznie, a wszyscy zainteresowani mogli go pobrać ze strony internetowej instytucji. – Jak mogłem trafić na coś, o czym nie wiedziałem, że istnieje? – pyta Sadlik.

Z windykatorem będzie im lepiej


– W mojej ocenie problem kredytów hipotecznych we frankach jest zarówno przez Związek Banków Polskich, jak i Komisję Nadzoru Finansowego oficjalnie bagatelizowany. Fakt, iż kredytobiorcy spłacają aktualnie zobowiązania kredytowe nie oznacza, iż będzie tak nadal. Za chwilę znaczna część z nich może już nie mieć takich możliwości. Takie sytuacje są nam sygnalizowane. Wielokrotnie zwracałam uwagę, że kredyty walutowe to bomba z opóźnionym zapłonem. Pomijam już fakt, jak zachowanie ww. instytucji, jak i samych banków wpływa na poziom zaufania wobec systemu bankowego i instytucji finansowych w Polsce. – alarmuje mecenas Śmigielska i dodaje, że najbardziej zaangażowany w akcję kredytową we frankach Getin Noble Bank całkiem niedawno sprzedał pakiet wierzytelności wart 710 mln zł, w większości z tytułu złych kredytów walutowych, funduszowi inwestycyjnemu Kruka za 260 mln zł. Rzecznik banku Wojciech Sury, zapytany, czy nie można było najpierw spróbować renegocjować umowy z klientami, stawia sprawę jasno: „Decyzja o sprzedaży portfela wierzytelności jest ostatnim etapem działań banku w zakresie odzyskania powierzonych Klientowi środków. Następuje ona po nieskutecznych negocjacjach i restrukturyzacji zadłużenia, najczęściej na etapie windykacji komorniczej lub po jej bezskutecznym zakończeniu. Wbrew prezentowanej opinii, sytuacja ta może być korzystna dla Klientów. Firmy windykacyjne ze względu na inne regulacje prawne niż te, które obowiązują banki, są zazwyczaj bardziej elastyczne w zakresie negocjacji z wierzycielami”.

Specyficzne podejście do klientów w Getin Noble Bank obrazuje także historia pani Aleksandry (imię zmienione – przyp. autorki) z Warszawy. W 2011 r. kobieta skorzystała z oferty przeniesienia do nich kredytu mieszkaniowego. Bank zaoferował jej niższą ratę i dodatkowe środki na spłatę innych, mniejszych pożyczek. Produkt „Rata o pół w dół” miał zapewnić pani Aleksandrze spokój finansowy. Jak mówi, dopiero gdy otrzymała list z harmonogramem spłaty rat, okazało się, że po okresie promocji, rata wzrośnie dwukrotnie, z 1900 do ponad 4 tys. zł. Do tego, by dostać kredyt, musiała skorzystać z zakupu produktu krytykowanego między innymi przez KNF i Federację Konsumentów – tzw. polisolokaty.
„Mój kredyt jest gorszy od kredytów walutowych i powoduje ciągły proces utraty majątku. Rata zabiera mi 150 proc. dochodów, co jest niezgodne z Rekomendacją S wydaną przez KNF” – tłumaczy kobieta.

Dotychczas próbowała szukać pomocy u posłów, w instytucjach nadzorujących banki, u rzecznika praw konsumentów i Rzecznika Praw Obywatelskich. Bez skutku. Złożyła także do sądu zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez bank. Kolejne instancje oddalają jej powództwo.

Szukając ratunku


W opinii prof. Dariusza Gątarka, analityka UniCredit Bank w Monachium, problem kredytów walutowych powinien zostać rozwiązany w sposób systemowy. Nie należy go zostawiać do indywidualnych rozstrzygnięć między bankami a klientami, bo stworzy to szkodliwą sytuację asymetrii, w której banki będą wykorzystywać swoją oczywistą przewagę. „Należałoby powierzyć ekspertom obliczenie akceptowalnego poziomu strat, dajmy na to 20 proc. powyżej kosztu kredytu, jaki ponieśli kredytobiorcy złotówkowi. Parytet tych strat winien zostać rozdzielony miedzy bankami a skarbem państwa, dajmy na to 50 na 50 proc., a na koniec rozwiązanie powinny autoryzować ZBP, KNF, banki i Ministerstwo Finansów” – kreśli możliwy scenariusz prof. Gątarek.

Inne rozwiązanie widzi Tomasz Sadlik, który uważa, że to banki powinny same wyjść z propozycją renegocjacji umów z klientami, którzy wpadli w pułapkę ryzyka walutowego. Na przykładzie Sadlika widać, że jeśli banki nie staną się bardziej elastyczne w podejściu do „frankowiczów”, ci będą zakładać kolejne stowarzyszenia i składać do sądów grupowe pozwy – tylko w tym roku wpłynęło ich już ponad pięć, w Warszawie, Krakowie i Łodzi.

Zaogniającą się sytuację może zmienić podpisana przez prezydenta nowelizacja ustawy o prawie upadłościowym i naprawczym, która ma wejść w życie w grudniu. Martwe prawo dotyczące upadłości konsumenckiej, z którego na 2375 złożonych w ostatnich pięciu latach wniosków, skorzystało jedynie 87 osób, ma zostać ożywione. Dzięki niemu zadłużeni kredytami mieszkaniowymi dostaną szansę, by zacząć od nowa. „Konsument będzie mógł ogłosić upadłość, jeżeli nie popadł w stan niewypłacalności ze swojej winy lub w wyniku rażącego niedbalstwa. A i tu ustawodawca pozostawił »furtkę« sędziemu, który będzie mógł z uwagi na względy słuszności postanowić o ogłoszeniu upadłości wobec takiej osoby. Skrócony także został do 36 miesięcy termin, przez który upadły jest zobowiązany dokonywać spłat zobowiązań włączonych na listę wierzytelności. Do tej pory było to 5 lat. Sąd może także umorzyć zobowiązania bez ustalania planu spłat. W przypadku sprzedaży mieszkania, w którym dłużnik zamieszkuje, zwiększono także do 12-24 miesięcy okres, na jaki wydziela się upadłemu ze sprzedaży tego mieszkania kwotę na czynsz. To także pomoże konsumentowi szybciej »stanąć na nogi«” – tłumaczy Izabela Dąbrowska-Antoniak z Federacji Konsumentów.

„Frankowicze” żartują, że kiedy tylko nowe prawo wejdzie w życie, banki na pewno zrobią wszystko, by zatrzymać ich u siebie. Szkoda tylko, że żadna z instytucji sprawujących nadzór, nie była w stanie ich do tego zachęcić wcześniej, zanim kartą przetargową stało się słowo „ostateczność”.

poprzednia  

1 2

Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ

Komentarze (0)

DODAJ SWÓJ KOMENTARZ

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: