PGE z Energą i Enea z Tauronem? Ceny energii w górę
2015-04-03 09:42
PGE z Energą i Enea z Tauronem? © danischneider17 - Fotolia.com
Przeczytaj także: Prywatyzacja energetyki nabiera tempa
Polski rynek energii elektrycznej – jej produkcja, dystrybucja i sprzedaż, zdominowały obecnie cztery firmy, kontrolowane przez państwo: Polska Grupa Energetyczna (PGE), Tauron, Enea i Energa. Innymi słowy, czterej główni gracze na tym rynku to firmy z polskim kapitałem, co jest dobrą wiadomością. Kolejna dobra informacja jest taka, że mimo przeprowadzenia u nas w 2006 r. kolejnej – po latach 90. – fazy konsolidacji tego sektora przez państwo (w wyniku czego powstała właśnie „wielka czwórka”), wciąż panuje na nim względna konkurencja. Cztery państwowe giganty konkurują między sobą, a oprócz tego mają liczących się prywatnych rywali w postaci kilku sprywatyzowanych dużych elektrowni (Połaniec, Rybnik, PAK), warszawskiego STOEN-u (należącego obecnie do niemieckiego koncernu RWE) oraz rosnącego sektora energetyki odnawialnej.Z plusa na minus
Ta konkurencja z kolei ogranicza w Polsce wzrost cen prądu, ale i tak – w hurcie (chodzi o ceny, po jakich sprzedają prąd elektrownie, do ceny detalicznej dolicza się jeszcze opłatę za przesył prądu do odbiorcy i marżę dystrybutora) – w 2014 r. były one u nas, według danych PGE, wyższe niż w Czechach, na Słowacji, w Estonii, a nawet w Niemczech, Finlandii, Danii i Szwecji (patrz: infografika). Do sytuacji, w której energia elektryczna w hurcie była w Polsce droższa nawet niż w krajach zachodnich, dochodziło też w poprzednich latach. Głównie przez już ograniczoną konkurencję na naszym rynku energii oraz unijną politykę energetyczno-klimatyczną, która – spośród wszystkich surowców energetycznych – najmocniej uderza w węgiel i obniża jego konkurencyjność jako źródła energii. W węgiel, na który przypada w Polsce prawie 90 proc. produkcji energii elektrycznej (to największy odsetek w całej UE).
Polska – 184,15
Niemcy – 136,97
Szwecja – 133,44
Dania – 131,3
Finlandia – 150,62
Czechy – 137,8
Słowacja – 137,8
Estonia – 157,2
Litwa – 209,59
Łotwa – 209,55
Źródło: PGE
Jakie są efekty wysokich cen prądu? Poza obniżeniem konkurencyjności naszej gospodarki, w szczególności przemysłu, jest ich wiele. Jeden z najbardziej dotkliwych to fakt, że w 2014 r. Polska z eksportera energii elektrycznej stała się jej importerem. A dokładniej zaczęła importować więcej prądu niż go eksportuje. Według prognoz PGE taka sytuacja w najbliższych latach ma się utrzymać. Mimo że Polska powinna – ze względu na oparcie energetyki o własny surowiec – być jednym z najtańszych producentów energii elektrycznej w UE, a więc jej eksporterem, a nie importerem.
Jak do tego mają się rządowe plany połączenia PGE i Energi oraz Tauronu z Eneą? Ano tak, że ich realizacja znacząco ograniczy konkurencję na polskim rynku energii elektrycznej, a w ślad za tym doprowadzi do szybszego wzrostu jej cen.
fot. danischneider17 - Fotolia.com
PGE z Energą i Enea z Tauronem?
Hodowanie duopolu
Tę opinię podziela m.in. prof. Władysław Mielczarski z Instytutu Elektroenergetyki Politechniki Łódzkiej, jeden z najlepszych w Polsce ekspertów w dziedzinie energetyki, jedyny Polak w prestiżowym The European Energy Institute, współtwórca rządowego „Programu dla elektroenergetyki” z 2006 r. Programu, który doprowadził do daleko posuniętego skonsolidowania polskiej energetyki: w jego wyniku, z wielu mniejszych państwowych firm energetycznych, powstały PGE, Tauron, Enea i Energa. Prof. Mielczarski uważa, że dalsza konsolidacja tego sektora w Polsce jest szkodliwym pomysłem. Głównie właśnie względu na ograniczenie konkurencji, do którego by doprowadziła. „Polska energetyka już została skonsolidowana do niemal maksymalnych granic” – powiedział prof. Mielczarski w niedawnym wywiadzie dla portalu WNP.pl. Przypomniał też, że podczas konsolidacji z 2006 r. dokonano dogłębnych analiz, mających zbadać, czy wskazane byłoby połączenie PGE z Energą. Czyli to, co chce zrobić obecnie rząd. Analizy wskazały jednoznacznie, że nie powinno się tego robić. Tego samego zdania był Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), gdy po nieudanej próbie prywatyzacji Energi zdecydowała się na jej zakup PGE. Ale nie zgodził się na to właśnie, na początku 2011 r., UOKiK, twierdząc, że w ten sposób powstałaby firma, która ograniczyłaby konkurencję, „niezależnie od konkurentów i kontrahentów dyktowałaby warunki sprzedaży i ustalała ceny energii – zapłaciliby za to wszyscy odbiorcy”. O co dokładnie chodziło? PGE skupia się na wytwarzaniu prądu. Przypada na nią ponad jedna trzecia jego krajowej produkcji. Nie jest jednak w stanie sama go sprzedać (ma do tego za małą sieć dystrybucyjną), więc część wyprodukowanego przez siebie prądu musi sprzedawać innym dystrybutorom. Gdyby PGE przejęła Energę, która ma dużą sieć dystrybucyjną, mogłaby niemal w całości sprzedawać produkowaną energię elektryczną w obrębie swojej grupy. Mając tam, gdzie dysponowałaby siecią dystrybucyjną, a więc biorąc z grubsza w połowie kraju, pozycję niemal monopolistyczną. Dzięki tak silnej pozycji mogłaby dyktować ceny nie tylko swoim odbiorcom, ale i na całym polskim rynku.
Równie opłakane skutki przyniosłoby jednoczesne połączenie Tauronu i Enei. Bo skutkowałoby – wraz z połączeniem PGE i Energi – powstaniem duopolu na polskim rynku energetycznym, który mógłby łatwo dogadywać się ze sobą i wyznaczać na tymże rynku warunki oraz ceny i eliminować konkurencję.
Już dziś PGE, Tauron, Enea i Energa mają tak silną pozycję na naszym rynku, że są w stanie wypychać z niego prywatną konkurencję. Dowody? Przejęcie przez Tauron większości polskich aktywów szwedzkiego Vattenfalla (sieć dystrybucyjna na Górnym Śląsku, czyli dawny Górnośląski Zakład Energetyczny) przed paru laty, czy odkupienie w 2013 r. przez PGE oraz Energę od dwóch zachodnich koncernów energetycznych, hiszpańskiej Iberdroli oraz duńskiego Donga, ich elektrowni wiatrowych w naszym kraju.
Jeśli dojdzie do połączenia PGE i Energi oraz Tauronu i Enei ich ekspansja na polskim rynku, połączona z wypychaniem z niego ich konkurencji (krajowej i zagranicznej), z pewnością się nasili.
oprac. : Jacek Krzemiński / Gazeta Bankowa
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)