Handel zagraniczny: wypłukani z kapitału
2015-04-13 00:13
Polska więcej importuje niż eksportuje © apex2012 - Fotolia.com
Przeczytaj także: Handel światowy: stagnacja trwa
Gdy w II kwartale 2013 r. Polska po raz pierwszy od początku lat 90. Odnotowała kwartalną nadwyżkę eksportu nad importem, wielu obserwatorom naszej gospodarki zabiły żywiej serca. Tchnęło to bowiem w nich nadzieję, że nasz kraj wydobędzie się wreszcie z nękającego go od wielu lat deficytu w handlu zagranicznym. Niestety, na razie te nadzieje się rozwiały, bo cały 2013 r. znów zakończyliśmy nadwyżką importu nad eksportem, a w 2014 r. ten deficyt handlowy się zwiększył.Niestety, wszystko wskazuje na to, że w 2015 r. i w kolejnych latach, ten trend – utrzymujące się ujemne saldom handlowe Polski – się nie zmieni. M.in. ze względu na wydarzenia za naszą wschodnią granicą. Czyli z jednej strony poszerzające się rosyjskie embargo na polskie produkty, a z drugiej słaby rubel, obniżający w Rosji konkurencyjność towarów importowanych oraz słabnąca rosyjska i waląca się ukraińska gospodarka. Mityczne „rynki wschodnie”, które miały dać naszym eksporterom eldorado, walą się w oczach. Nie wspominając już o niesprzyjającej rozwojowi gospodarczemu, w tym także eksportowi, obecnej polityce polskiego rządu.
Źródło dobrobytu
Dlaczego to tak ważne? Dlatego, że silny eksport daje bogactwo i rozwój gospodarczy, co szczególnie widać w krajach eksportujących duże ilości ropy i gazu: Norwegii, Kuwejcie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich czy Arabii Saudyjskiej. Kraje z nadwyżką eksportu nad importem cieszą się niskim bezrobociem (zwykle dużo niższym niż w Polsce), wysokim PKB na mieszkańca i wysokimi zarobkami, mniejszym zadłużeniem. Mają bardzo konkurencyjną i nowoczesną gospodarkę. Powstaje w nich więcej globalnych koncernów niż w państwach-importerach.
fot. apex2012 - Fotolia.com
Polska więcej importuje niż eksportuje
Wśród 20 krajów z najwyższym na świecie PKB na jednego mieszkańca, większość to państwa, które mają dużą nadwyżkę eksportu nad importem. To m.in. Szwajcaria, Szwecja, Niemcy, Dania, Holandia, Irlandia, Belgia i Singapur. W 2013 r. PKB Polski na głowę wyniósł, według danych MFW, 13,4 tys. dol. Podczas gdy w cieszących się od lat nadwyżką eksportu nad importem Czechach – 18,9 tys. dol. (nasz południowy sąsiad ma dwa razy niższe bezrobocie niż my), na Słowacji – 17,7 tys., a w Korei Południowej – 26 tys. Wyższe od Polski PKB na jednego mieszkańca, właśnie dzięki bardzo dużemu eksportowi, ma już nawet Rosja (14,6 tys. dol. w 2013 r.).
To wprost przekłada się na poziom życia, bo porównując gospodarcze statystyki poszczególnych krajów, łatwo wychwycić następującą zależność: im większe PKB na głowę, tym na ogół wyższe zarobki w danym kraju. Szczególnie wart uwagi jest przykład Korei Południowej, jeszcze 30 lat temu równie biednej, co Polska. Dziś ten azjatycki kraj, za sprawą silnego, rozwiniętego przemysłu, dającego mu dużą nadwyżkę eksportową, ma nie tylko dwa razy wyższe PKB per capita niż my, ale i trzy razy niższą od Polski stopę bezrobocia, a także jedne z największych na świecie koncernów: Samsung, LG czy Hyundai.
Swą dzisiejszą potęgę ekonomiczną zawdzięczają przede wszystkim eksportowi także Chiny oraz Niemcy, gospodarczy hegemon Europy. Nasz zachodni sąsiad do niedawna był największym eksporterem świata (wyprzedziły go w tej kategorii w ostatnich latach właśnie Chiny). Roczna wartość jego eksportu przekracza bilion euro (to siedem razy więcej niż w przypadku Polski). Niemcy mogą pochwalić się też największą nadwyżką eksportu nad importem na świecie: w 2013 r. sięgnęła ona prawie 200 mld euro. Czyli była większa od całego polskiego eksportu (152 mld euro w 2013 r.). Rekordowo duży eksport daje Niemcom duże nadwyżki pieniężne, dzięki którym w ostatnim czasie mogli zrównoważyć swój budżet i zacząć obniżać zadłużenie państwa. Warto przy tym dodać, że Niemcy mają prawie dwa razy niższe bezrobocie niż Polska, mimo dużo wyższych kosztów pracy niż my. Te koszty jeszcze wyższe są w Szwajcarii, ale tam bezrobocie jest niemal trzykrotnie niższe niż u nas. Głównie dzięki silnemu, rozwiniętemu przemysłowi w tym kraju, który większość swej produkcji przeznacza właśnie na eksport, zapewniając Szwajcarii pokaźną nadwyżkę w handlu zagranicznym (29 mld euro w 2013 r.).
Import bezrobocia.
Po drugiej stronie są m.in. Japonia i Francja, które z nadwyżki w handlu zagranicznym wpadły w ostatnich latach w deficyt. I towarzyszy temu ich stagnacja gospodarcza. Osobnym przypadkiem są Stany Zjednoczone, z potężnym deficytem w handlu zagranicznym, którego skutki niweluje im jednak posiadanie głównej światowej waluty. Popyt na nią jest tak duży (bo służy ona do handlu międzynarodowego i gromadzenia rezerw walutowych), że Amerykanie mogą ją wciąż w dowolnych ilościach dodrukowywać, pokrywając w ten sposób swe niedobory wynikłe z dużego deficytu handlowego. Jeśli bowiem dany kraj więcej importuje niż eksportuje, czyli więcej konsumuje niż produkuje, to musi z czegoś tę różnicę pokryć. Pokrywa ją na ogół, zadłużając się lub wyprzedając swój majątek (np. poprzez prywatyzację). W kraju z deficytem handlowym bardzo trudno mieć zrównoważony budżet i niskie podatki. Import to także wyprowadzanie miejsc pracy za granicę. Im więc on większy w danym kraju, tym mniej w nim pracy. Im mniej miejsc pracy i wyższe bezrobocie, tym niższe zarobki. Bo pracą też rządzą rynkowe reguły, prawo podaży i popytu.
Polskie zmagania z deficytem
Dobrze widać to na przykładzie Polski, która zmaga się z deficytem w handlu zagranicznym już od lat międzywojennych. Według danych GUS, podawanych w cenach bieżących, w 1929 r. import sięgnął w Polsce 342,2 mln dol., a eksport – 309,5 mln dol. Deficyt wyniósł więc 32,7 mln dol. W 1938 r. wyeksportowaliśmy towary za 225,1 mln dol., a sprowadziliśmy za 247 mln (deficyt – 21,9 mln). W tamtym czasie naszymi głównymi partnerami handlowymi były Niemcy, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania.
Po II wojnie światowej, prawie przez cały PRL, bo aż do połowy lat 80. XX w., też mieliśmy nadwyżkę importu nad eksportem. Choć zmieniły się ich kierunki. W tym czasie najwięcej handlowaliśmy ze Związkiem Radzieckim, NRD i Czechosłowacją, a od połowy lat 70. także z RFN (Niemcy Zachodnie). Nasz deficyt handlowy za PRL cały czas rósł, by dojść w 1980 r. do poziomu 2,1 mld dol. W 1985 r. zamienił się on nadwyżkę (650 mln dol.), ale tylko za sprawą kryzysu (skutkującego silnym spadkiem importu) i amerykańskich sankcji gospodarczych, jakie dotknęły Polskę po ogłoszeniu stanu wojennego.
oprac. : Jacek Krzemiński / Gazeta Bankowa
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)