Handel organami w Internecie?
2005-12-07 00:05
Nieznana fundacja zachęca w Internecie do oddania swojej nerki, powołując się na umowę ze stowarzyszeniem Życie po Przeszczepie, z którym tak naprawdę nie ma nic wspólnego - informuje "Gazeta Wyborcza".
Przeczytaj także: Czy każdy może być dawcą organów?
Na swojej stronie internetowej fundacja reklamuje usługi, polegające na nawiązywaniu kontaktu między biorcami i dawcami organów na całym świecie. Zdaniem Krzysztofa Pijarowskiego, prezesa stowarzyszenia "Życie po przeszczepie", to nic innego tylko organizacja pośrednicząca w handlu organami. Na dodatek twórcy strony powołują się na umowę zawartą ze stowarzyszeniem Życie po przeszczepie, niszcząc jego dobre imię. Stowarzyszenie "Życie po przeszczepie" działa od pięciu lat i zajmuje się kompleksową pomocą dla osób czekających na przeszczep, wspiera rodziny i przełamuje opory związane z pobraniem organów od bliskiego zmarłego.Krzysztof Pijarowski złożył już do prokuratury doniesienie na autorów strony, którzy łamią ustawę o pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów. Zdaniem Pijarowskiego autorzy strony najpierw pośredniczą w kontakcie między dawcą i biorcą (każdy użytkownik strony wypełnia ankietę), a następnie osoba zainteresowana sprzedażą narządu wyjeżdża do Egiptu lub Izraela, tam oddaje nerkę, dostaje pieniądze i wraca do kraju. Eksperci przestrzegają, że nie wykonuje się tam żadnych badań stwierdzających, czy od danej osoby można pobrać organ. A to zagraża życiu dawcy.
W Polsce wykonywanych jest rocznie 1.400 przeszczepów. Pacjenci mający dawcę czekają 14 miesięcy, pozostali – 25 miesięcy.
Przeczytaj także:
Polak dawcą organów. Czy godzimy się na transplantację narządów?
oprac. : Katarzyna Radzięta / Polska.pl