Górnictwo i Energetyka – prognozy nie są optymistyczne
2015-09-02 13:37
W górnictwie źle się dzieje © chalabala - Fotolia.com
Przeczytaj także: Będziemy bronić węgla. Wywiad z Krzysztofem Tchórzewskim
Diagnoza
Górnictwo (KBP) – stan bardzo ciężki, szanse na wyzdrowienie pacjenta maleją.
„Jesteś lekiem na całe zło i nadzieją na przyszły rok” – w styczniu słowa piosenki Krystyny Prońko wydawały się pasować do rzeczywistości po decyzji o tym, że Kompania Węglowa będzie nareszcie (wtedy jeszcze „lepiej późno niż wcale”) gruntownie reformowana. Rząd przedstawił plan zakładający zamknięcie jej najbardziej nierentownych kopalń, przejścia górników na specjalne urlopy, ograniczenia wydobycia węgla energetycznego, którego mamy w Polsce za dużo i przez chwilę wydawało się, że może jednak uda się uratować górnictwo przed stanem agonalnym. Tylko z pierwotnych planów niewiele zostało. Po ośmiu miesiącach wiemy już, że realizacja tych założeń jest niemożliwa, bo energetyka powiedziała ratowaniu górnictwa stanowcze „NIE”, a bez jej pieniędzy innych „ochotników” (nawet przymusowych) brak – tylko przed wyborami nie ma chętnego ani w koalicji, ani w opozycji, który to głośno powie. A pamiętajmy, że choroba Kompanii Węglowej jest zakaźna i zarażone są też inne spółki. Katowicki Holding Węglowy ledwo wiąże koniec z końcem, Jastrzębska Spółka Węglowa zdaniem analityków w 2016 r. może stracić płynność finansową... Udało się nawet zarazić prywatną Bogdankę, która ogranicza tegoroczną produkcję do 8,5 mln ton, choć jej zdolności produkcyjne wynoszą ponad 11 mln ton. Dodam tylko, że rządowy plan dla górnictwa wciąż czeka na notyfikację Komisji Europejskiej. A jak wiemy węgiel nie jest jednak ulubionym paliwem Brukseli.
Energetyka (KŚ) – stan tylko przedzawałowy, aczkolwiek dalsze rokowania są niedobre.
O ile dzisiejsza sytuacja wydaje się komfortowa – w końcu pomimo drobnych trudności, prąd w gniazdu jest zawsze dostępny, a koncerny energetyczne są nie tylko jednymi z filarów polskiej gospodarki, ale także wielkimi spółkami giełdowymi, to wszystko co się zdarzy w przyszłości ma niekorzystny wpływ na sektor. Górnictwo i konieczność zaangażowania się energetyki w jego reanimację – to problem na dziś, a właściwe na wczoraj. Ale za moment będą coraz większe obciążenia wynikające z nowych inwestycji – te w toku duże bloki na węgiel, ale i konieczność budowy nowych elektrowni (bo sierpniowa sytuacja może się powtórzyć każdej zimy i lata), ale też i kleszcze europejskiej polityki klimatycznej i nowe cele emisyjne CO2 w dekadzie 2020-2030 wspomagane przez system MSR (Market Stability Reserve), wzrastającą cenę pozwoleń emisyjnych i coraz większe obciążenia dla energetyki węglowej. Brak do końca pomysłu jak ma wyglądać przyszły energy-mix, gdyż z jednej strony byłoby miło dalej mieć dominujący udział krajowego węgla, ale z drugiej strony ten węgiel musi znikać gdzieś do poziomu 55-60% w wytwarzaniu. Wystarczy popatrzeć na kraje zachodnie – wielkie koncerny energetyczne są w defensywie, a ich wyniki finansowe coraz gorsze – kapitalizacja największych spółek spadła o połowę, a współczynniki CAPEX/depreciacion (czyli stosunek nowych inwestycji do amortyzacji) jest już poniżej jedności – czyli tak naprawdę biznes jest zmniejszany. U nas zauważamy już pierwsze symptomy w ostatnich wynikach przecen majątku PGE. Właściwie może być tylko źle lub … jeszcze gorzej.
fot. chalabala - Fotolia.com
W górnictwie źle się dzieje
Rokowania
Górnictwo (KBP) – złe.
Praca górnika jest ciężka. I z tym w ogóle nie należy polemizować. Tylko przez lata wszyscy rządzący lekarze powtarzali górnikom, że są jedną z najważniejszych grup społecznych, a ci z tego korzystali. Związkowcy z postulatami podwyżek „no przynajmniej o wysokość inflacji” (tak, jakby inflacja nie dotyczyła nikogo innego...), blokowanie rozmów o likwidacji choć części archaicznych przywilejów, jak np. deputat węglowy (o węglu emeryckim nie wspomnę), piórnikowe (dofinansowanie wyprawki szkolnej dla dzieci), deputat mlekowy czy 14 pensji w 12-miesięcznym roku. Jak tylko jakiś lekarz próbował nieśmiało wypisać receptę, to chory nabierał sił i go bił. Dosłownie. Gigantyczne protesty górnicze na Śląsku czy w Warszawie zawsze studziły zapał każdego kolejnego rządu. I choć katar nieleczony trwa 7 dni, a leczony tydzień – to w przypadku górnictwa okazało się, że polskie „jakoś to będzie” wreszcie przestanie się sprawdzać. I choć można było stosunkowo łagodnie przeprowadzić nieuniknioną operację, gdyby się zaczęło jeszcze w roku 2009, to być może byłyby większe szanse na uratowanie pacjenta. Obawiam się jednak, że będzie jak w mało zabawnym dowcipie: „operacja się udała, pacjent zmarł”. I żeby było jasne – to nie jest tylko kwestia wewnętrznych problemów węglowych w naszym kraju. Na to nakłada się coraz niższa światowa cena węgla, która niebawem spadnie poniżej 50 USD za tonę, wypieranie węgla przez inne źródła energii (nie tylko odnawialne, ale także np. gaz), a także np. unijne decyzje o pozbywaniu się z terenu UE przemysłu energochłonnego i ogromnym ograniczaniu emisji CO2 (a węgiel brunatny i kamienny to najbardziej emisyjne paliwa).
Energetyka (KŚ) – niepomyślne.
Wszystkie warunki rynkowe będą działały tylko na niekorzyść energetyki i trudno znaleźć coś nawet tylko neutralnego. Nawet światowy zniżkowy trend cen surowców, który zwykle jest witany z otwartymi rękoma przez koncerny energetyczne z uwagi na niższe ceny paliw i niższe koszty – tu stawiam nawet na 40 $/t za węgiel w 2016, na naszym podwórku oznacza konieczność ratowania górnictwa kamiennego i poświęcania albo gotówki, albo akcji, albo jednego i drugiego, jak i przyjmowania kopalni do własnej grupy. Jedynym światełkiem w tunelu dla energetyki jest sytuacja w której „ to ostatni gasi światło”. Energia elektryczna jest towarem pierwszej potrzeby, a w epoce smartfonów czy innych snapchatów pewnie nawet cenniejszym niż chleb, bo ostatecznie można się przecież przegłodzić przez kilka godzin, natomiast brak możliwości korzystania z urządzeń elektrycznych, szczególnie dla młodego pokolenia, to taki mały koniec świata. Energetyka ma więc zawsze możliwość przerzucania swoich problemów na rachunki odbiorców. Im bardziej koniunktura będzie słabła, im więcej pieniędzy pochłonie ratowanie górnictwa, im więcej trzeba będzie wydać na inwestycje odtworzeniowe i w energetykę odnawialną i wreszcie im drożej będzie kosztowało nas CO2, to wcześniej czy później tym bardziej wzrośnie cena kWh na rachunku. Oczywiście jak zawsze wystąpią efekty uboczne – wyższe ceny dla odbiorców indywidualnych to coraz większy odsetek osób „wykluczonych energetycznie”, których nie stać na płacenie rachunków. W warunkach polskich to także niestety wzrost kosztów energii dla przemysłu (tylko Niemcy mogą sobie pozwolić na finansowanie swojej ‘Energiewende” z rachunków obywateli), a wzrost obciążeń przemysłu to także i pogorszenie się jego konkurencyjności, bo raczej nasz przemysł jest bardziej energochłonny, a nieco mniej zaawansowany technologicznie.
oprac. : eGospodarka.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)