Norweski Wariant 3.0. Wywiad z Piotrem Woźniakiem, prezesem PGNiG
2016-03-15 00:16
Przeczytaj także: PGNiG idzie do sądu z Gazpromem. Chodzi o ceny gazu
Ale przecież tamten kontrakt z Norwegami został podpisany. Nie było tak?
Tak było. To był podpisany, wiążący kontrakt. Ze względu na skalę inwestycji kontrakt przewidywał, że obie strony będą się nawzajem informować o wypełnieniu swoich obowiązków umownych i według precyzyjnie określonego harmonogramu, zwłaszcza w pierwszej fazie budowy gazociągu podmorskiego do polskiego wybrzeża. Chodziło o podstawowe rzeczy – takie, jak zgody korporacyjne na poszczególnych etapach, inwestycje w infrastrukturę gazową po naszej stronie itp. Niestety, jasną intencją idącego wtedy po władzę Leszka Millera, było utrzymanie dostaw gazu z Rosji, nawet za cenę pogorszenia stosunków z Norwegami. Z konstrukcji umowy wynikało, że nie trzeba było nic specjalnego robić, by kontrakt nie wszedł w życie. Wystarczyło nie zawiadomić w przewidzianym momencie Norwegów o spełnieniu przez Polskę uzgodnionych przez obie strony warunków.
I nie zawiadomili?
Nie zawiadomili. Mało tego, nasi norwescy partnerzy dwukrotnie oficjalnie dopytywali, czy Polska na pewno odrzuca tak korzystny dla siebie kontrakt. Istnieje korespondencja z tamtych czasów. Norwegowie kontaktowali się ze mną już po usunięciu mnie z zarządu PGNiG. Chcieli dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi. Rzetelnie informowałem, że już jestem poza PGNiG, ale nalegałem, żeby próbowali zachęcić stronę polską, żeby próbowali porozmawiać wprost. Problem był taki, że do władzy w PGNiG doszli – oględnie mówiąc – ludzie mało profesjonalni i nie można się było z nimi dogadać nawet na płaszczyźnie pojęciowej. Obrazując – nie dla każdego termin „make up” znaczy to samo. Kolokwialnie to makijaż. W gazownictwie „make up gas” oznacza część surowca, która zostaje do późniejszego odbioru… Dla Norwegów nagła rezygnacja z tego kontraktu była gigantycznym zaskoczeniem, bo kiedy go podpisywaliśmy, determinacja obu stron była jednakowa…
Determinacja z naszej strony była zrozumiała. Ale dlaczego Norwegom tak bardzo zależało na tym kontrakcie?
Polska chciała wyjść spod monopolu importowego Rosji, ograniczyć ryzyka przerw w dostawach i płacić mniej za gaz. PGNiG chciał zacząć zarabiać na sprzedaży gazu albo przynajmniej ograniczyć starty na handlu gazem ze Wschodu. Czym podyktowana była determinacja Norwegów? W tamtym czasie wolumen udokumentowanych złóż na Morzu Norweskim znacznie przekraczał możliwości ewakuacji gazu z szelfu, bo brakowało zdolności przesyłowych w istniejących rurociągach. Polityka norweska zakładała też zwiększenie produkcji ropy naftowej ze złóż ropno-gazowych, których nie można eksploatować bez uwalniania gazu. To była bardzo dobra koincydencja naszych planów dywersyfikacji dostaw z planami rozwoju produkcji ze złóż norweskich. W Polsce brakowało gazu, a na szelfie brakowało gazociągów. Gdy tylko przepadł nasz kontrakt, w jego miejsce wybudowano inny gazociąg – Lageled, który dziś jest jednym z głównych źródeł dostaw gazu do Wielkiej Brytanii. Był nadmiar gazu i budżet inwestycyjny po stronie norweskiej, więc trzeba było zrealizować projekt. Po prostu biznes. Dla Polski to wielka strata…
Gdyby ten kontrakt z 2001 r. się powiódł, to jak wyglądałby dzisiaj rynek gazu w Polsce?
Mielibyśmy normalną, niezależną infrastrukturę importową i na przykład w 2009 r. nie doszłoby w Polsce do kryzysu gazowego. No i przede wszystkim PGNiG byłoby mniej więcej dwukrotnie bogatszą spółką, a Polacy płaciliby dużo mniej za gaz. W ujęciu europejskim ten wariant rozwinąłby rynki: duński, niemiecki, polski i prawdopodobnie czeski oraz słowacki. Te dwa ostatnie oczywiście pod warunkiem doprowadzenia infrastruktury przesyłowej do południowej Europy. To oznaczałoby dla Polski bardzo duże zyski. W tej chwili pierwsze miejsce na południe od Morza Bałtyckiego, gdzie przecina się infrastruktura przesyłowa gazu ziemnego z różnych źródeł, to skrzyżowanie Gazociągu Jamalskiego z korytarzem transportu gazu ziemnego OPAL w Niemczech. Na samym arbitrażu wolumenowym zarabia się tam spore pieniądze. Gdybyśmy mieli takie skrzyżowanie w Polsce, to byłoby to w Lwówku Wielkopolskim – tam, gdzie mamy wyjście z Gazociągu Jamalskiego. No, ale i kontrakt, i cały pomysł upadł…
To było pana pierwsze podejście do „norweskiego wariantu”. Po raz drugi, już jako minister gospodarki, próbował pan tego dokonać w 2006 roku…
To prawda, ale już w innej konfiguracji, bo gazociąg Skanled miał iść z południa Norwegii, zahaczać o Szwecję, wejść w system duński od północy, a potem przez „Baltic Pipe” dotrzeć do Polski. Chcieliśmy wznowić negocjacje z Norwegami, ale początki były bardzo trudne, bo pozostało fatalne wrażenie po niewykonanym kontrakcie sprzed 5 lat. Mimo że deklarowaliśmy dobrą wolę, byliśmy jednak partnerem „z przeszłością”. Ostatecznie udało się nawiązać relacje. Do projektu przystąpiło 11 partnerów inwestycyjnych, którzy się niestety powoli wykruszali z różnych przyczyn i ostatecznie projekt upadł w 2009 r. Nie było realnej szansy na projekt dwustronny jak poprzednio i mam wrażenie, że byliśmy dla tej całej inwestycji obciążeniem. Trzeba było przywrócić swoją wiarygodność i dlatego zainwestowaliśmy w norweskie złoża na Morzu Północnym. Akwizycja sporo kosztowała, bo musieliśmy kupić koncesję „z drugiej ręki”, od Exxon Mobil. Powołaliśmy do życia spółkę, noszącą obecnie nazwę PGNiG Upstream International (PUI), którą jeszcze za moich czasów udało się osadzić w Norwegii formalnie i rozpocząć działalność na złożach Skarv, Snadd i Idun. Krótko mówiąc, powiodło się i obecnie nasza produkcja na Morzu Norweskim osiągnęła około 600 mln m3 gazu rocznie oraz około 660 tys. ton ropy naftowej.
Czyli dobra inwestycja.
Bardzo dobra. Dziś mamy już w Norwegii 19 koncesji. Dzięki temu znacząco poprawiliśmy swoją wiarygodność. Zajęło nam to 10 lat, ale spółka ma nadal dobre perspektywy, wypracowała sobie status operatorski i cieszy się, nie tylko w Norwegii, uzasadnionym uznaniem.
Przeczytaj także:
PGNiG chce mniej płacić za gaz od Gazpromu
oprac. : Wojciech Surmacz / Gazeta Bankowa
Więcej na ten temat:
PGNiG, Piotr Woźniak, gaz, gazociągi, gazociąg Nord Stream 2, gazociąg, dostawy gazu, Gazprom, gaz łupkowy
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)