Równi w zdrowiu i w chorobie. Wywiad z Konstantym Radziwiłłem, ministrem zdrowia
2016-05-20 10:24
Przeczytaj także: Służba zdrowia: czy i jak można ją uratować?
Ma pan minister kompleksowy pomysł na reformę służby zdrowia? Tu i teraz?
Mocno podkreślam, że muszą to być działania w myśl zasad polityki opartej na dowodach. Mamy do dyspozycji wyczerpującą literaturę i wieloletnie doświadczenie krajów, które w reformach służby zdrowia znacznie nas wyprzedzają.
Jaki to ma być dla nas model?
Reformy Bismarcka w latach 50. XIX w. zapoczątkowały realizację nowej myśli – że zdrowie obywatela nie jest tylko jego prywatną sprawą, ale solidarnym zadaniem całego społeczeństwa. To zobowiązanie tych, którzy są zdrowsi i zamożniejsi wobec mniej zamożnych i chorych. W XX w. zostały wypracowane i są realizowane zasady, że jeśli ktoś jest chory, to trzeba się nim zająć; że zdrowie społeczeństwa to wspólne zadanie; że średnia długość życia obywatela to jest coś ważnego dla wszystkich, a nie tylko poszczególnych osób.
Dobrym modelem jest system brytyjski, który wprowadził w 1948 r. lord William Beverigde w formie Narodowej Służby Zdrowia (NHS). Oczywiście nie jest to rozwiązanie idealne, nie ma też możliwości dokładnego skopiowania go w całości i wprowadzenia w Polsce. Jest wiele rozwiązań w dobrze zorganizowanych krajach Europy Zachodniej i warto z nich skorzystać, a nie uczyć się na własnych błędach. Błędy kosztują przede wszystkim cierpienie ludzi, a zdarza się, że i życie.
Będziemy przechodzić od systemu powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego do budżetowego finansowania służby zdrowia. Spotykam się z zarzutem, że jest to powrót do PRL-u. Tymczasem takie rozwiązanie obowiązuje dziś w wielu krajach Europy Zachodniej, gdzie systemy powszechnej opieki zdrowotnej funkcjonują dużo sprawniej niż u nas, np. w Szwecji, Finlandii czy Wielkiej Brytanii.
Natomiast w Polsce, jeżeli minister zdrowia chce uporządkować system ochrony zdrowia między innymi poprzez usystematyzowanie własności szpitali (dzisiaj jest kilka podmiotów, które mogą być właścicielami publicznych szpitali w Polsce m.in.: Ministerstwo Zdrowia, Ministerstwo Obrony Narodowej, wyższe uczelnie, jednostki samorządu terytorialnego), to spotyka się z atakiem, że jest to zamach na świętość własności. Nie można zarzucić gospodarce Wielkiej Brytanii, że jest nierynkowa. Nikt pacjenta w brytyjskim szpitalu nie pyta, czy zapłacił jakąś składkę, tylko udziela mu medycznej pomocy.
Do publicznego systemu ochrony zdrowia wpływa ponad 70 mld zł rocznie, z roku na rok więcej, a większość Polaków nie doświadcza poprawy jakości usług medycznych, dostępności do procedur, lekarzy specjalistów. Z czego to wynika?
Ja bym nie dokonywał tak radykalnej oceny, że nic się nie poprawiło. Od 1999 r., kiedy wprowadzono powszechne ubezpieczenie zdrowotne, zwiększył się zarówno zakres świadczeń zdrowotnych, jak i ich jakość. Trzeba sobie zdać sprawę, że rosną także oczekiwania wobec służby zdrowia, rośnie świadomość społeczna. Społeczeństwo jest coraz starsze, jest coraz więcej chorób, które rozpoznajemy, czy których nie wyobrażamy sobie dzisiaj nie leczyć. Rzeczywiście jednak nie wszyscy obywatele mają równy dostęp do pomocy medycznej.
To zjawisko jest określane jako nierówności w zdrowiu.
Szanse na opiekę medyczną zależą od wielu czynników, m.in. od miejsca zamieszkania pacjenta, jego wykształcenia czy zasobności jego portfela. W Polsce, na tle krajów Europy Zachodniej, te nierówności w zdrowiu są bardzo widoczne. Konstytucja RP gwarantuje wszystkim obywatelom, niezależnie od ich sytuacji materialnej, równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych. I to jest pierwsze i najważniejsze zadanie ministra zdrowia, aby ta gwarancja była spełniona.
Darmowe leki dla Polaków 75+ to pierwszy krok w równym dostępie do leczenia? To „rozgrzewka” przed innymi projektami?
Równolegle prowadzimy wiele projektów. W przypadku 75+, ze względu na dosyć nieskomplikowane rozwiązania legislacyjne, projekt ten, będący także realizacją zapowiedzi wyborczych, można było wprowadzić najszybciej. Od września osoby, które ukończyły 75 rok życia odczują pozytywną zmianę podczas wizyty w aptece. Jestem głęboko przekonany, że darmowe leki dla tej grupy rodaków to coś niezmiernie ważnego. Polska wyróżnia się wśród krajów UE wysokimi dopłatami do leków. Mimo to, według najbardziej ostrożnych danych, blisko 17 proc. pacjentów nie wykupuje lekarstw. To także pacjenci z grupy 75+, którzy chorują częściej niż inni i rocznie potrzebują średnio około 40 opakowań medykamentów. Oszczędzanie na lekach w tej grupie, w konsekwencji kosztuje system opieki zdrowotnej znacznie więcej. To rozwiązanie ma także swoje uzasadnienie w Konstytucji RP.
Trwa opracowywanie listy „S”, na której znajdą się specyfiki najczęściej stosowane przez seniorów, już dziś kupowane w aptekach z 30- lub 50-proc. zniżką i przepisywane na receptę. Pacjenci na te leki wydają około 860 mln zł rocznie, a my dopłacimy do tej kwoty 560 mln zł w pierwszym pełnym roku obowiązywania ustawy, a w kolejnych dopłata ta będzie systematycznie wzrastać. Mówimy o dopłacie dla konkretnej grupy osób. To nie jest dla tych chorych symboliczna dopłata – pokryje ona ponad 60 proc. dotychczasowych dopłat do leków refundowanych. To są leki, bez których osoby 75+ nie mogą funkcjonować, po prostu żyć.
oprac. : Małgorzata Dygas / Gazeta Bankowa
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)