Kapitał ma narodowość. Wywiad z Michałem Krupińskim, prezesem zarządu PZU SA
2016-06-28 00:20
Przeczytaj także: Wstrząsoodporni. Wywiad z prezesem PZU SA, Michałem Krupińskim
Myśli pan, że ta dominacja zagranicznych banków w naszym regionie wynika z błędów prywatyzacyjnych popełnianych przez postkomunistyczne rządy?
Rzeczywiście uważam, że prywatyzacja banków w Polsce poszła za daleko. Oczywiście w latach 90. nie było kapitału, nie było w bankach bazy depozytowej i transfer kapitału z zewnątrz był potrzebny. Ale nie należało tego robić za wszelką cenę i na tak szeroką skalę. Gdyby rząd PO-PSL całkiem sprzedał PKO BP – a przecież były takie plany – to dużo gorzej przeszlibyśmy ten kryzys w 2008 r. Był moment potężnego delewarowania i wyciągania płynności ze wszystkich krajów, również z Polski. I gdyby nie PKO BP, które miało do odegrania istotną rolę na rynku międzybankowym, to sytuacja byłaby bardziej skomplikowana.
Chce pan przez to powiedzieć, że zagraniczne banki w sytuacjach kryzysowych nie są zbyt dobrym partnerem dla Polski?
Nie, ale chociażby z punktu widzenia Komitetu Stabilności Finansowej, łatwiej jest w przypadku kryzysu prowadzić rozmowy z bankami polskimi niż z zagranicznymi centralami. Pomyślmy, co by było, gdyby w warunkach kryzysu na Wall Street szef Fed kazał się bankom zagranicznym nawzajem ratować. Przecież nic by z tego nie wyszło. Ala taka sama transakcja pomiędzy Bank of America i Merrill Lynch była do zrealizowania, co pomogło skutecznie wyhamować negatywne skutki kryzysu w zasadzie na całym rynku. Reasumując: uważam, że bank zależny od zagranicznej centrali w sytuacji kryzysu może mieć inne priorytety niż dobro naszego rynku. Innymi słowy, interes krajowych banków jest dalece bardziej synergiczny z korzyściami dla rodzimego rynku finansowego.
Na szczęście dzisiaj mamy w systemie bankowym nadpłynność i chyba nie ma aż tak dużej potrzeby ściągania kapitału z zewnątrz?
Wręcz przeciwnie – Polska powinna stać się krajem eksportu kapitału i reinwestować własne oszczędności gromadzone w depozytach czy na rynku kapitałowym. W Polsce powinna nastąpić zmiana myślenia o rynku bankowym tak, jak chociażby w Hiszpanii. Przecież hiszpańskie grupy jak Santander czy La Caixa najpierw zwiększały udziały w swoim rynku i odwracały proporcje, a potem wyszły na zewnątrz. Ostatni kryzys pokazał, że na wszystkich rynkach nastąpił powrót do myślenia o rynku w kategoriach narodowych. W szczególności w sektorze bankowym. Angela Merkel zajmowała się swoimi bankami, które miały kłopoty, a nie innymi. W całej Europie rządy hołubią swoje banki – wszyscy dobrze sobie zdają sprawę z tego, że kapitał ma narodowość i najważniejsze jest stymulowanie własnej gospodarki. Świat jest przeciwny wyprzedaży strategicznych aktywów.
A co z Grecją? Grecy chyba nie mają innego wyjścia i będą musieli zacząć wyprzedawać?
Jak dla mnie problem południowej Europy to jest kwestia społeczna. Jednak jest bardzo duże rozwarstwienie między południem i północą Europy. To jest długofalowy problem produktywności, wydajności pracy. Nie wierzę, że kraje południowe szybko się odbiją od dna.
To jest pytanie o przyszłość Unii Europejskiej – przetrwa?
Na to pytanie bardzo trudno jednoznacznie odpowiedzieć, bo cykle koniunkturalne krajów Unii Europejskiej nie są ze sobą skorelowane. Można to było zaobserwować na przykładzie Polski. Jesteśmy opóźnieni, więc kryzys przyszedł do nas później. Dlatego bardzo dobrze się stało, że nie weszliśmy do strefy euro.
Ale niewiele brakowało…
To byłby niewybaczalny błąd. Dzisiaj korzystamy z elastycznego kursu walutowego i wielu innych benefitów, których byśmy nie mieli, gdybyśmy teraz byli w strefie euro. Nie chciałbym krytykować polityki Europejskiego Banku Centralnego, ale uważam, że jego prezes Mario Draghi znalazł się dzisiaj w ślepym zaułku, bo wszystkie pomysły na „ustawianie” stóp procentowych już mu się w zasadzie wyczerpały i nie bardzo wie, co dalej robić.
Myśli pan, że Brexit jest realny?
Obawiam się, że w przypadku Wielkiej Brytanii na wszystkie scenariusze trzeba się przygotować.
Czyli czerwiec może być przełomowy?
Jeśli popatrzeć na sytuację na globalnych rynkach finansowych, to one, pomimo gorszej końcówki roku, nie są aż tak wcale wysokie. Ale jeżeli w danym tygodniu pojawią się trzy negatywne informacje i czwarta zupełnie nieprzewidywalna, to rynki mogą zacząć panikować. Wtedy wszystko jest możliwe. Doświadczenie jest takie, że kryzysy są powtarzalne. Od poprzedniego minęło już de facto 10 lat, więc myślę, że powinniśmy się przygotować…
Poza tym martwi mnie też struktura na globalnym rynku akcji i długi. Liczba dużych graczy się zmniejszyła. Transakcje do 10 mld dol. są obejmowane przez zaledwie kilka podmiotów. To powoduje, że w warunkach stresu może się zdarzyć, że nikt nie będzie kupował i dostarczał płynności. Czyli możemy mieć sytuację, w której nastąpi dużo większe przeszacowanie rynkowe, niż było do tej pory.
I jak to się wtedy przełoży na Polskę?
Całe szczęście mamy elastyczny kurs walutowy, bo nie jesteśmy w strefie euro – to może nam tylko pomóc. Mamy stabilny system bankowy. No i jak już wspominałem, w Polsce tego typu kryzysy zawsze przychodzą z pewnym opóźnieniem. To wszystko działa na naszą korzyść. Bardziej się boję o sytuację w strefie euro. Przeciągający się tam słaby wzrost gospodarczy niezbyt dobrze jej służy.
Od 2011 r. prezes zarządu Merrill Lynch Polska i szef bankowości inwestycyjnej dla Europy Środkowej i Wschodniej w Bank of America Merrill Lynch. Odpowiadał tam za nadzorowanie i prowadzenie projektów fuzji i przejęć, finansowania na rynkach prywatnych oraz publicznych. Doradzał w zakresie zarządzania aktywami, polityki inwestycyjnej oraz struktury kapitałowej, między innymi w sektorze bankowym i ubezpieczeniowym. Wcześniej w latach 2008-2011 Alternate Executive Director – członek rady dyrektorów Banku Światowego w Waszyngtonie. Współdecydował o propozycjach pożyczek i gwarancji IBRD, kredytów i gwarancji IDA, IFC, gwarancji inwestycji oraz strategii i politykach Banku Światowego. W latach 2006-2008 był podsekretarzem stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa, gdzie odpowiadał m.in. za nadzór właścicielski. Nadzorował program konsolidacji sektora energetyki. Posiada dyplom Szkoły Głównej Handlowej. Zdobył z wyróżnieniem dyplom studiów eksperckich w zakresie ekonomii na Uniwersytecie Katolickim w Louvain. Ukończył program MBA na Columbia University Graduate School of Business, studiował także na Harvard University. W 2012 r. uhonorowany został tytułem Young Global Leader przez Davos World Economic Forum.
oprac. : Wojciech Surmacz / Gazeta Bankowa
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)