Przywódcy UE za energią nuklearną
2006-03-28 00:22
Przeczytaj także: UE wzywa do wspólnej polityki energetycznej
Tylko Niemcy i Austria otwarcie odrzuciły opcję nuklearną podczas tajnych rozmów na szczycie UE, według wysokich rangą dyplomatów niemieckich. Zwrócili oni uwagę na to, że Angela Merkel, kanclerz Niemiec i wykwalifikowany fizyk, osobiście są jej zwolennikami, jednak pani kanclerz została zobowiązana przez swoich partnerów koalicyjnych z Socjaldemokracji do jej odrzucenia.Andris Piebalgs, komisarz ds. energii, autor wydanej w tym miesiącu „Zielonej karty” („Green Paper”) dotyczącej wspólnej polityki energetycznej, wyjaśnił w wywiadzie, że odrodzenie energii atomowej nie jest „srebrna kulą”, która trafi w potrójny cel Europy – bezpieczeństwo dostaw, długotrwały rozwój i konkurencyjność.
„Nie ma srebrnych kul i nie możesz w to wierzyć, że jeśli wybudujesz nowe stacje energii nuklearnej, to rozwiąże wszystko” – powiedział – „Kraje posiadające wiedzą specjalistyczną są w dobrej pozycji do wymiany istniejących elektrowni lub budowy nowych stacji, ale nie możemy mówić, ze energia nuklearna zrealizuje wszystkie trzy cele tanio i sprawnie. To ogromne koszty i mnóstwo komplikacji, w tym kwestia odpadów i końcowe składowanie”.
Pochodzący z Łotwy Piebalgs powiedział, że kraje wybierające opcję nuklearną powinny naśladować Finlandię, która buduje pierwszą w Europie od czasu katastrofy w Czarnobylu 20 lat temu - nową elektrownię atomową (zaprojektowany we Francji reaktor pod ciśnieniem wody).
„Decyzja Finlandii była oparta o gruntowne analizy opcji jądrowej i polityczną debatę, włączając w to bezpieczne składowanie końcowe, tak, aby każdy obywatel wiedział, że nie skazuje sowich dzieci na niebezpieczną przyszłość” – powiedział, dodając: „ Jedyna prawdziwa srebrna kula to wydajność i oszczędzanie energii”.
Ubiegłotygodniowy szczyt poparł idee zaprojektowanego planu działania Unii Europejskiej – zaoszczędzenia do roku 2020 zużycia energii o 20 proc. i plany zwiększenia energii ze źródeł odnawialnych z 6 do 20 proc., także do roku 2020.
Ale przywódcy UE odrzucili apel Piebalgsa, żeby europejski regulator energii kontrolował rynek i zapewnił podstawy do inwestowania we wspólne sieci gazu i elektryczności, które wraz z nowymi elektrowniami będą kosztować 1000 miliardów euro, przed rokiem 2030. Ale wtedy Unia Europejska będzie importować 70 proc. swojej energii, głównie gazu ziemnego z Rosji, Algierii i Norwegii, kiedy rezerwy Morza Północnego się kończą.
Piebalgs, który jest także zwolennikiem stosowania czystego węgla, sekwestracji węgla i biomasy, wskazał, że decydującym rozwiązaniem dla zapewnienie długoterminowych dostaw dla Europy, jest zwiększenie rynku płynnego gazu naturalnego (LNG), który mógłby być importowany z wielu krajów. Zaproponował, aby gaz LNG zapewniał 20 –25 proc. europejskiej energii przez kolejne 25 lat.
oprac. : Marta Kamińska / eGospodarka.pl