Ropa naftowa. Tanio będzie do czasu?
2017-07-05 13:23
Rafineria © photollurg - Fotolia.com
Wprawdzie główni producenci ropy nieco przykręcili kurek, to jednak cena czarnego złota i tak pikowała poniżej 50 dolarów za baryłkę. Pozostaje zastanawiać się, czy jest to trwała tendencja, czy też zupełnie przejściowy spadek. Póki co przewiduje się, że pod koniec roku, kiedy skurczą się zapasy w USA, ropa naftowa może podrożeć do 60 dolarów.
Przeczytaj także: Ropa naftowa za bezcen?
Dane płynące zza oceanu pozwalają stwierdzić, że Amerykanie idą na rekord. Z szacunków przedstawionych przez Energy Information Administration wynika, że w nadchodzącym roku dzienne wydobycie ropy sięgnie 10 mln baryłek. Z tak wysokim poziomem nie mieliśmy do czynienia od 1970 roku, kiedy to amerykańskie rafinerie pompowały na potęgę 9,6 mln baryłek dziennie. Już dziś dzienna produkcja sięga 9,3 mld baryłek, co jest wynikiem o 10 proc. wyższym od zanotowanego w połowie 2016 r. Co przesądza o rosnącym wydobyciu? To ciągle rosnąca liczba szybów wiertniczych. Dane Baker Hughes dowodzą, że w pierwszym tygodniu czerwca działało 741 odwiertów, czyli najwięcej od kwietnia 2015.Przecena ropy
Podczas gdy Amerykanie potężnie rozbudowują przemysł naftowy, równie potężnie tanieje ropa naftowa. W maju br. ceny ropy na światowych rynkach spadły do 46 dolarów za baryłkę. W kolejnych tygodniach surowiec nadal taniał. I to pomimo zapowiadanego przez kraje OPEC oraz Rosję utrzymania cięć w produkcji ropy aż do końca I kwartału 2018 r. Pierwotnie, zgodnie z porozumieniem, które weszło w życie w styczniu tego roku, ograniczenia miały obowiązywać do czerwca.
- Wbrew oczekiwaniom kartelu, przykręcenie kurka nie zmniejszyło w wystarczającym stopniu nadwyżki ropy w magazynach na świecie, co było głównym celem OPEC i Rosji. Ceny zamiast rosnąć, zaczęły spadać, osiągając poziom 47 dolarów – mówi Piotr Marciniak, dyrektor zarządzający BGŻOptima.
Przecena w maju była reakcją rynku na informacje o wzroście stanu magazynów w USA o 3,5 mln baryłek. To pierwsza nadwyżka po ośmiu tygodniach spadków zapasów. Pomimo cięć wydobycia u największych światowych producentów, podaż surowca wciąż jest duża. Po części jest to efekt niepełnej lojalności sygnatariuszy porozumienia. Według S&P Global Platt, w maju dzienna produkcja w krajach kartelu była wyższa o 270 tys. baryłek niż przyjęty limit, osiągając poziom 93,5 mln baryłek. Ponadto, nie wszyscy liczący się producenci ropy przystąpili do umowy. Nie ma wśród nich Libii, Nigerii i oczywiście USA.
fot. photollurg - Fotolia.com
Rafineria
Niedźwiedzie kontra byki
25 maja br. kraje OPEC i Rosja podpisały nowe porozumienie, zgodnie z przewidywaniami wydłużając okres limitowania wydobycia do końca I kwartału 2018 r. Od czerwca ropa naftowa po czterech tygodniach spadków zaczęła drożeć. Zdaniem części analityków jest to odreagowanie wcześniejszego dołka, które nie zmienia ogólnej perspektywy rynku. Ten, w coraz większym stopniu, pozostaje pod wpływem niedźwiedzich nastrojów. Redukcja wydobycia przez głównych producentów wcale nie musi oznaczać wzrostu cen, ponieważ system reglamentacyjny jest nieszczelny. Poszczególni uczestnicy porozumienia łamią ustalone limity. Nadwyżkę magazynową trudno więc ograniczyć, co minimalizuje potencjał wzrostu cen surowca. Zmniejszeniem produkcji nie jest zainteresowany również Iran. Nie wiadomo też czy uda się utrzymać solidarność kartelu, która w związku z kryzysem wokół Kataru poddawana jest próbie.
Nadzieja w popycie
Według analityków spadek cen ma przejściowy charakter i jest głównie reakcją na zaskakujące dane o zapasach w USA. Przyglądając się jednak dokładniej, okazuje się, że nadwyżka jest wynikiem transferu strategicznych rezerw rządowych do prywatnych magazynów. Poza tym, w części ropa naftowa została przepompowana z trudnych do śledzenia zbiornikowców do urządzeń naziemnych, gdzie łatwiej obliczyć rzeczywistą wielkość zasobów surowca. To wpłynęło na dokładne doszacowania zapasów.
- Nadwyżka jest więc w dużej części zjawiskiem o charakterze przejściowym i technicznym. Szanse na realizację celów nakreślonych przez kraje OPEC, czyli wzrost cen poprzez ograniczenie podaży, są duże – dodaje Piotr Marciniak.
Choć członkom kartelu trudno jest utrzymać solidarność i jedność, determinacja do zachowania układu jest duża. Każdy z uczestników porozumienia jest w istotnym stopniu uzależniony od wpływów ze sprzedaży ropy, dlatego wzrost cen jest dla ich budżetów sprawą kluczową. Jak na razie ograniczone jest też ryzyko ze strony amerykańskich nafciarzy. Produkcja w USA rośnie, jednak miejscowe rafinerie są bardzo wrażliwe na cenę surowca.
Analitycy Domu Maklerskiego BGŻ BNP Paribas oraz BNP Wealth Management spodziewają się, że cena ropy przekroczy 50 dolarów za baryłkę, a pod koniec roku, kiedy obniżą się stany zapasów w USA, dojdzie do 60 USD.
Nieco ostrożniejsi w prognozach są eksperci Saxo Bank, choć również spodziewają się odbicia na rynku ropy. Główną przesłankę stanowi wzrost popytu na surowiec w Chinach, których gospodarka nabiera rozpędu. Poza tym Pekin odbudowuje strategiczne rezerwy paliw.
Jednak nie tylko Chiny są przyczyną takiego stanu rzeczy. Zdaniem Saxo Banku wstrzymanie inwestycji w infrastrukturę wydobywczą w ostatnich dwóch latach, gdy ceny ropy gwałtownie spadły, ograniczy moce produkcyjne, które nie będą w stanie zaspokoić rosnącego popytu. W konsekwencji z rynku zacznie odpływać nadwyżka surowca, dźwigając w górę ceny.
Przeczytaj także:
Baryłka ropy naftowej za 100 dolarów? Bez przesady
oprac. : eGospodarka.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)