Wzrost rynku obnaża słabość finansową firm budowlanych
2019-02-22 12:25
Firmy budowlane z problemami © amixstudio - Fotolia.com
Przeczytaj także: Branża budowlana: dobrze już było?
Prowadzone na szeroką skalę inwestycje są dla firm budowlanych i firm z nimi współpracujących równoznaczne z koniecznością angażowania adekwatnie dużego kapitału. Aby móc skorzystać ze wzmożonego napływu zamówień, należy - przynajmniej w jakiejś części - sięgnąć po środki własne. I właśnie ta kwestia pozostaje dla wielu przedsiębiorców najbardziej problematyczna. I tu właśnie pojawiają się problemy.Warto jednak przypomnieć, że niska rentowność w budownictwie nie jest żadnym novum. Potwierdzają ją analizy Euler Hermes, z których wynika, że na niskie - w stosunku do skali prowadzonych prac - zarobki, firmy budowlane narzekały także w latach ubiegłych i aby finansować swoje zobowiązania podejmowały się coraz to nowych zleceń. Branża budowlana nie powiększała zatem swojej rentowności i nie gromadziła przy tym środków własnych, ale zamiast tego zwiększała swoją ekspozycję na ryzyko i zadłużenie. Ta chroniczna słabość finansowa polskich firm budowlanych, a przynajmniej dużej części z nich (może poza spółkami publicznymi), jest jedną z przyczyn obecnej fali niewypłacalności w budownictwie, współwystępującą obok wskazywanych zdecydowanie częściej: wzrostu kosztów materiałów oraz zatrudnienia i problemów ze znalezieniem pracowników.
fot. mat. prasowe
Niewypłacalności polskich firm budowlanych
Branża doświadcza stałego wzrostu liczby niewypłacalności – 14% wskaźnik dla całego sektora w skali 2018 roku nie świadczy może o powszechnym załamaniu, ale nadal jest to widoczny problem w sektorze infrastrukturalnym, gdyż firmy wyspecjalizowane w tych pracach stanowią obecnie 70% przypadków niewypłacalności. Pociągają za sobą na dno wiele zaopatrujących firm produkujących materiały budowlane (łącznie wiec budownictwo odpowiada za minimum 40% liczby niewypłacalności polskich przedsiębiorstw).
Profil firm mających problemy: małe i średnie firmy budowlane wykonujące prace specjalistyczne
Profil niewypłacalnych firm wskazuje na to, że największe problemy mają obecnie firmy mniejsze i średnie, wyspecjalizowane w pracach towarzyszących inwestycjom infrastrukturalnym, głównie drogowym i kolejowym. Nie najmniejsze oraz nie te największe – pierwsze są najbardziej elastyczne, najszybciej mogą zarówno opuścić plac nierentownej budowy, jak i znaleźć nową, natomiast te większe – mimo że to w tej kategorii zanotowano największy spadek osiąganych marż, mają z reguły na tyle zdywersyfikowane portfolio oraz własne zaplecze finansowe (spółka matka dająca, lub gwarantująca finansowanie), że z reguły nie słyszy się o problemach tej grupy wykonawców. Z reguły – ponieważ co jakiś czas uaktualniane są wyniki lub ich zapowiedzi ze strony spółek publicznych i pojawiają się w tym gronie zaskakujące in minus wyjątki.
Jaka jest prognoza dla budownictwa na ten rok, kiedy nastąpi kumulacja problemów, a kiedy sytuacja może ulec poprawie?
Nic nie zapowiada radykalnych zmian na rynku – im większa skala inwestycji, tym większe z reguły problemy z rentownością prowadzących je wykonawców, a więc i skala potencjalnych strat. Dodatkowo – wspomniana słabość finansowa widoczna jest nie tylko w trakcie czy na finiszu tychże prac, gdy kontrakt „nie spina się” z poniesionymi kosztami, ale już często na początku, gdy szerszy front prac wymaga adekwatnie większych nakładów, na które brak środków. Zbyt rzadko stosowane są już np. formalnie dostępne rozwiązania w tym zakresie (finansowanie zakupu materiałów budowlanych do 90% ich wartości jeszcze przed realizacją prac do których są niezbędne, na plac – jak jest np. na kolei).
– Nie widzimy obecnie warunków, aby sytuacja miała się odwrócić czyli między innymi: kontrakty byłyby na większą skalę renegocjowane za zgodą zamawiających, ceny materiałów i koszty pracy miałyby spaść, a dostępność pracowników i możliwości przewozowe materiałów zaopatrzeniowych miałyby się szybko zwiększyć – ocenia Tomasz Starus, Członek Zarządu Euler Hermes odpowiadający za ocenę ryzyka. – Zapowiedzi indeksacji kosztów – większej elastyczności zamawiających dotyczą nowych kontraktów, więc niezależnie od uwag i wątpliwości związanych z przedstawionymi propozycjami, dotyczyć one będą dopiero planowanych i rozstrzyganych kontraktów. Wydaje się więc, ze realny wpływ na rynek – o ile jak wspominaliśmy on nastąpi – będzie miał miejsce w odroczonej perspektywie kilku kwartałów, może nawet dwóch lat. Czyli zapewne w końcówce obecnego boomu budowlanego. Do tego czasu nie spodziewamy się poprawy sytuacji – nie tylko z powodu braku takiego mechanizmu indeksacji cen, ale także m.in. z powodu braku w tak krótkim okresie realnych możliwości zmiany budżetów po stronie zamawiających instytucji publicznych – uważa Tomasz Starus.
fot. mat. prasowe
Rosną ceny prac budowlanych – ale koszty jeszcze szybciej…
Jedyne, co może zmniejszyć tempo przybywania nowych niewypłacalności w branży to efekt statystyczny dużej już bazy w minionym roku. Ponadto, kolejna już (po 2012 roku) fala inwestycji pociągająca za sobą falę niewypłacalności wpływa na oczyszczenie się rynku, eliminuje z niego firmy budowlane najgorzej sobie radzące w tym niełatwym przecież modelu polskiego budownictwa. To czynniki ograniczające niewypłacalności w sposób naturalny, w dłuższej perspektywie, nic nie zapowiada bowiem innych, bieżących determinantów spadku niewypłacalności.
oprac. : eGospodarka.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)