PMI rośnie, ale wzrost spowalnia
2020-08-03 17:10
Fabryka © industrieblick - Fotolia.com
Wskaźnik PMI dla polskiego sektora przetwórstwa wyniósł w lipcu 52,8 (47,2 w czerwcu) - podał w komunikacie IHS Markit. Przekroczenie poziomu 50 oznacza, że w opinii menedżerów logistyki sektora notujemy na przestrzeni miesiąca poprawę.
Przeczytaj także: Polski przemysł odbił. Wskaźnik PMI sięgnął 47,2 pkt
Tak wysoki odczyt polskiego PMI nie jest zaskoczeniem: już dane flash dla powiązanych z Polską gospodarek Niemiec, Francji i strefy euro sygnalizowały poziomy powyżej 50. Nie dziwi również, że progres z miesiąca na miesiąc jest już coraz mniejszy. Z jednej strony dalsze luzowanie zasad przynosi coraz mniejsze korzyści, z drugiej - wielu odbiorców polskich dóbr boryka się z bardzo złą sytuacją, co przekłada się na popyt.Wśród pięciu analizowanych przez IHS Markit subwskaźników największe zainteresowanie budzi liczba nowych zamówień. Ta w lipcu rosła, przy czym należy podkreślić, że większość poprawy zawdzięczamy podmiotom krajowym. To z jednej strony dobrze świadczy o możliwościach odbudowującej się polskiej gospodarki, z drugiej jednak czytelny sygnał, że motor zagraniczny może jeszcze przez długi czas nie funkcjonować tak jak dotąd. Z powodu tej dysproporcji sytuacja pojedynczych sekcji może być diametralnie różna. Widzimy to w historycznych danych GUS: o ile automotive czy produkcja mebli odbija, produkcja tekstyliów już niekoniecznie. Jednak sam fakt, że menedżerowie ankietowanych firm deklarują przekonanie o poprawiających się prognozach rocznych, należy przyjąć za dobrą monetę.
Mimo ogólnego optymizmu w komunikacie znajdują się sygnały niekorzystnych zjawisk. Jednym z nich jest ograniczanie zatrudnienia. Niski popyt, zwłaszcza gdyby dochodzenie do poziomu sprzed pandemii trwało dłużej, uzasadnia redukcje zatrudnienia. Czynnikiem, który łagodzi skalę tego procesu, jest wsparcie z rządowych tarcz (ich obecność oraz kryteria uzyskania). Drugim dość niepokojącym sygnałem jest wzrost cen materiałów i półproduktów (spowodowanych m.in. kosztami pracy, dostępnością składników czy ich dostawą), podczas gdy ceny dóbr finalnych spadają (w konkurencji o klienta). To oznacza, że kolejny miesiąc z rzędu marże firm spadają, a więc bufory finansowe kurczą się lub akumulują znacznie wolniej. Brak oszczędności oznacza, że w scenariuszu wydłużającego się spowolnienia czy choćby częściowego lockdownu ryzyko upadłości wzrośnie szybko, ponieważ nie będzie przestrzeni do zabezpieczenia płynności, poniesienia choćby niewielkich strat lub utrzymania zatrudnienia.
Sonia Buchholtz, ekspertka
Przeczytaj także:
Przemysł odbił się od dna
oprac. : eGospodarka.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)