Polska może przyjąć miliony uchodźców z Ukrainy
2022-03-01 12:30
Przeczytaj także: Wojna wzmaga niepewność zatrudnienia. Zmiana pracy niepopularna
Koszty pomocy będą rozłożone też na inne kraje
Warto podkreślić, że zarówno Polska jak i inne kraje graniczące z Ukrainą mogą liczyć na to, że z innych stolic także popłynie wsparcie dla Ukraińców. Pojawiają się informacje o chęci przyjęcia uchodźców też przez kraje, które nie graniczą bezpośrednio z Ukrainą (np. Portugalia, Izrael). Dziś przeważają jednak głosy opowiadające się za pomocą na terenie krajów sąsiadujących – a więc w szczególności na terenie Polski. Mamy więc szansę na finansowe wsparcie ze strony krajów unijnych w udźwignięciu kosztów przyjęcia naszych wschodnich sąsiadów uciekających przed wojną ze swojej ojczyzny.
Wsparcie zapowiedziała na przykład Komisja Europejska. UE już udostępniła kwotę 1,2 miliarda dolarów, a ponadto deklaruje, że zwiększy swoją pomoc finansową dla uchodźców. Dokładna kwota nie jest jeszcze znana. Podobna deklaracja padła ze strony USA. Biały Dom poprosił kongres o wsparcie dla Ukrainy w kwocie 6,4 miliarda dolarów. W tej liczbie znajdują się też środki, które kraje wschodnioeuropejskie będą mogły wydać na pomoc uchodźcom (do 2,9 miliarda dolarów).
Konsekwencje gospodarcze konfliktu na Ukrainie
Koszty wyżywienia, utrzymania, pomocy w znalezieniu dachu nad głową czy ochrony zdrowia uchodźców to tylko część z tych, które m.in. Polska postanowiła ponieść, aby pomóc Ukraińcom w potrzebie. Musimy być przy tym świadomi, że agresja Rosji na Ukrainę wywoła cały szereg perturbacji natury ekonomicznej. Oprócz wyzwań, przed którymi stanie rynek mieszkaniowy, powinniśmy spodziewać się też presji na wzrost cen dóbr i usług. Konflikt na Ukrainie spowodował przecież wzrost notowań surowców – i to nie tylko energetycznych, których ważnym źródłem była Rosja. Sama Ukraina jest też przecież producentem nawozów, zboża czy metali. W wyniku wojny, ich podaż zostanie ograniczona, co powinno mieć przełożenie na ceny, a więc też inflację.
Do niedawna aktualne szacunki potencjalnych wzrostów cen w Polsce sugerowały, że w 2022 roku powinniśmy spodziewać się inflacji na poziomie 7 czy 8%. Dziś jest już pewne, że okażą się one niedoszacowane. Rosnące ceny i zerwane łańcuchy dostaw odcisną też swoje piętno na dynamice wzrostu gospodarczego. Jeszcze tuż przed agresją Rosji na Ukrainę większość ekonomistów spodziewała się, że rodzima gospodarka urośnie w 2022 roku o około 4-5%. W kilka dni po 24 lutego prognozy te zaczęły być rewidowane mniej więcej w okolice 3-3,5%. W dłuższym terminie pojawić powinny się też czynniki pozytywne. Jeśli Ukraińcom uda się urządzić w Polsce, to będą stanowili duże wsparcie dla naszej gospodarki w postaci dodatkowej konsumpcji i siły roboczej.
Większość uczestników rynku spodziewa się, że wzrost inflacji doprowadzi ponadto do odważniejszego podnoszenia stóp procentowych przez RPP. Jeszcze przed napaścią Rosji na Ukrainę można było się spodziewać, że podstawowa stopa procentowa dotrze w okolice 4%-4,5%. Dziś kontrakty terminowe sugerują raczej, że kres podwyżek znajdzie się trochę wyżej (4,5% - 4,75%).
Ten scenariusz nie jest jednak pewny. Może się bowiem okazać, że górą będzie ta część RPP, która widząc ryzyka dla dynamiki wzrostu gospodarczego, opowie się za mniej agresywnym podnoszeniem stóp procentowych. Taki obrót spraw sygnalizuje część ekonomistów. Jest on też racjonalny w obliczu retoryki, którą dotychczas RPP stosowała – a w myśl, której przez długi czas epidemii utrzymywanie łagodnej polityki monetarnej było podyktowane chęcią stymulowania wzrostu gospodarczego. Dopiero w momencie, w którym było jasne, że o dynamikę wzrostu gospodarczego nie należy się już martwić, RPP przystąpiła do walki z inflacją.
Michał Cebula
Prezes
1 2
oprac. : eGospodarka.pl
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)