Tydzień 36/2007 (03-09.09.2007)
2007-09-08 21:50
Przeczytaj także: Tydzień 35/2007 (27.08-02.09.2007)
- W opinii MF sierpniowa inflacja była na poziomie 1,9% (w lipcu wyniosła 2,3%). Jednak w opinii ekspertów już w październiku osiągnie poziom 2,5% (jest to poziom celu inflacyjnego wyznaczonego przez RPP). Przewidują też, że w tym roku czeka nas jeszcze jedna podwyżka stóp procentowych, a w 2008 roku będą dwie.
- Według NBP polskie aktywa rezerwowe po 7 miesiącach 2007 roku wyniosły 157,34 mld zł (czyli 41,16 mld euro).
- Wzrost gospodarczy w Polsce w I kw. 2007 r wyniósł 7,4% r/r, a w II kw. był na poziomie 6,7% r/r, na Słowacji wyniósł odpowiednio 9% r/r i 9,4% r/r, w Czechach 6,4% r/r i 6% r/r, a na Węgrzech 2,4% r/r i 1,2% r/r. Najszybciej w grupie unijnej "10" rozwijała się Łotwa - w I kw.-11,4% r/r i w II kw.-11% r/r.
- Według IMS Health w ostatnich 12 miesiącach wartość rynku farmaceutycznego w Polsce wyniosła 15,5 mld zł (wzrost o 6,4%), a w ciągu pierwszych 7 miesięcy 2007 roku (mierzona na poziomie cen producenta netto) wyniosła 9,3 mld zł (wzrost o 7,9%).
- Rząd ustalił listę firm, w których Skarb Państwa bez względu na to, ile ma akcji, może zablokować kluczowe decyzje. Są to BOT - Górnictwo i Energetyka , Polskie Sieci Elektroenergetyczne, PSE – Operato, Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, Gaz System, Grupa Lotos, PKN Orlen, PERN Przyjaźń, Naftoport, Inowrocławskie Kopalnie Soli Solino, Operator Logistyczny Paliw Płynnych (dawniej Naftobazy), KGHM Polska Miedź, Telekomunikacja Polska, Polkomtel, Exatel, TP Emitel Kraków, PKP - Polskie Linie Kolejowe. Tej decyzji sprzeciwia się Bruksela.
- Rząd przyjął we wtorek i od razu przesłał do Sejmu projekty ustaw, które realizują politykę prorodzinną gabinetu Jarosława Kaczyńskiego. W ciągu siedmiu lat będzie ona kosztować prawie 28 mld złotych (ponad 18 mld ulgi na wychowanie dzieci, a ok. 4 mld zł zatrzymają firmy, bo nie będą musiały płacić przez trzy lata składek na Fundusz Pracy za osoby, które wracają z urlopów wychowawczych)
- Jest decyzja, by gazoport powstał w Świnoujściu. Na to przedsięwzięcie składają się dwie inwestycje: port i terminal gazowy. Jak wiadomo terminal LNG powstanie na wyspie Wolin i ma kosztować 350 mln euro. Jest to inwestycja PGNiG. Jednak wymagane jest też zbudowanie portu i teraz po dopracowaniu koncepcji koszt jego budowy wzrósł ze 120 mln euro do 300 mln euro. Są problemy ze sfinansowaniem tej części inwestycji. Wzrost kosztów wynika z tego, że obecnie planuje się zbudowanie trzykilometrowego falochronu, na którym będzie można budować inne terminale, np. kontenerowe.
- Według mediów, nie jest wykluczona rezygnacja Krauzego z funkcji prezesa zarządu Prokomu. To wielkie (jak na Polskę) imperium biznesowe, w którym uczestniczą także zagraniczni inwestorzy nie może sobie pozwolić na publicznie prezentowanego szefa, który ma konflikt z polskim wymiarem sprawiedliwości.
- Szybko kurczą się zapasy węgla energetycznego w Czechach i według prognoz za 10-15 lat skończą się u nich możliwości wydobycia tego paliwa. Dlatego też znany także u nas koncern energetyczny Czeskie Energitecke Zawody (CEZ) zainteresowany jest możliwością przejęcia polskich kopalń. W końcu września będzie przetarg na kopalnię Silesia (Czechowice Dziedzice) i wezmą w nim udział ArcelorMittal i prawdopodobnie także CEZ.
- Sąd ogłosił upadłość Elektrimu (jednak z możliwością zawarcia układu), a wstępną wartość zobowiązań firmy określono na 4,6 mld zł (wartość majątku spółki jest szacowana na ok. 1,9 mld zł).
- Potwierdzają się wcześniejsze informacje, że GM zamierza zakupić 40% udziałów w FSO. GM-FSO - tak będzie się nazywać spółka, którą żerańska fabryka (dotąd kontrolowana przez ukraiński koncernem UkrAwto) utworzy wkrótce z General Motors. W planach amerykańskiego koncernu FSO zostanie europejskim centrum produkcji chevroletów.
Komentarz do wydarzeń gospodarczych
MÓWIĄC ŻE COŚ SIĘ SKOŃCZYŁO MAMY NADZIEJĘ NA COŚ NOWEGO, CO BĘDZIE LEPSZE NIŻ TO, CO JUŻ BYŁO
Poprzedni rok był bardzo dobry dla gospodarek krajów unijnych podlegających transformacji systemowej, w tym także dla polskiej gospodarki. Obecny rok będzie też dobry. Jednak trudno nie postawić pytania, jaki będzie rok następny, a przede wszystkim czy dobrze wykorzystujemy obecny, dobry okres dla naszej gospodarki. Patrząc na ostatnie dwa lata mam spore wątpliwości. W powszechnej opinii analityków niestety nie powstała nowa, całościowa koncepcja, która miałaby szansę stać się silnym impulsem prorozwojowym dla naszej gospodarki w następnych latach.
W ostatnich dniach kończącej się kadencji parlamentu, jak grzyby po deszczu pojawiały się kolejne projekty ustaw, prezentowane były też różne koncepcje, na zapas nazywane reformami. Wiele z nich miało przedwyborczy charakter, nie były do końca przemyślane, ale przecież były skierowane do potencjalnych wyborców. Przyznam, że podchodzę do tego etapu prac sejmowych z dużą rezerwą. Z jednej strony mam świadomość, że są duże opóźnienia legislacyjne, że czas nieubłaganie ucieka, a chciałoby się, by istniejące problemy były trafnie rozpoznawane i jak najszybciej, a przede wszystkim skutecznie rozwiązywane. Jednak z drugiej strony jesteśmy na etapie ostrego kryzysu politycznego, zdecydowano o nowych wyborach, zatem dyskusje nad poszczególnymi zapisami w projektach ustaw odbywały się w warunkach ostrej walki wyborczej, a przecież dobre prawo wymaga rozwagi, powinno być stanowione w warunkach, w których winny dominować spory o charakterze merytorycznym.
Chcę teraz powiedzieć kilka słów o ostatnio przedstawionym organizacjom pracodawców projekcie rozwiązań związanych z tzw. drugim etapem "pakietu Kluski". Zapowiedziano zmiany w 42 ustawach i rozporządzeniach. Zapowiedzi prezentujące intencje obecnego rządu są interesujące. Mówi się o potrzebie liberalizacji koncesji i zezwoleń, o wprowadzeniu ułatwień dotyczących na zamówień publicznych i sprawozdawczości firm, zmianach w przepisach budowlanych. Wstępne opinie ze strony środowisk przedsiębiorców są jednak pełne zniecierpliwienia, bo od półtora roku zapowiada się wprowadzenie rozwiązań służących odblokowaniu przedsiębiorczości, a przedstawione propozycje są dopiero na wstępnym etapie mimo, że od początku obie strony są zgodne w intencjach, że „istnieje potrzeba zniesienia barier”. Szansę przedsiębiorcy upatrują jednak w dalszej dyskusji i współpracy, bo chyba jest to jeden z tych problemów, który nie powinien prowadzić do dyskusji politycznych.
Uważam, że bardziej obiecująca jest koncepcja specustawy mającej na celu przyspieszenie budowy mieszkań. Są tam zapisy jeszcze niedawno niemożliwe do zrealizowania, a więc np. o likwidacji pozwoleń na budowę domów o powierzchni użytkowej do 5 tys. mkw. i wysokości do 12 metrów oraz wprowadzenie tzw. możliwości odralniania gruntów (klasy IV, V i VI) w miastach, w których są prezydenci, oraz poza nimi (do czego wystarczyłoby oświadczenie właściciela), czy też zniesienie konieczności uzyskiwania decyzji urzędu na podział działki. Jest propozycja milczącej zgody na budowę, o ile urząd nie wyda decyzji w ciągu 60 dni od dnia złożenia wniosku.
Polska gospodarka ma wiele problemów, ma 500-miliardowy dług publiczny, pieniądze w budżecie państwa nie zawsze są wydawane z "głową", a unijne środki są wykorzystywane w mniej niż 40%, natomiast szara strefa sięga 30%. Zajmiemy się dziś pierwszym z nich, jednak omówimy go nietypowo.
Słowa dług i zadłużenie zwykle brzmią mało sympatycznie. Na ogół kojarzą się z zobowiązaniami, które wiszą nam nad głową, a z których wywiązanie się jest obligatoryjne. Wielu analityków uważa te problemy za poważne, a niekiedy nawet kluczowe przy planowaniu nowych, perspektywicznych zadań, przed którym stają decydenci. Konsultanci doradzając rządzącym, zawsze zaczynają od spojrzenia na aktualny stan kasy i wielkość wpływów do niej oraz na aktualny poziom zadłużenia. Potem starają się przygotować prognozę zmian tych wielkości na czas wykraczający poza okres planowanych przedsięwzięć. To ma odpowiedzieć na pytanie: na co nas realnie stać. Następnie przymierzają się do planowanej inwestycji i starając się odpowiedzieć na pytanie, jaka będzie sytuacja finansowa, gdy planowane przedsięwzięcie zrealizujemy.
Niekiedy odnoszę wrażenie, że w pewnych większych procesach gospodarczych dostrzegamy tylko to, co chcemy zobaczyć. Dlatego być może przynależność do Unii kojarzymy najczęściej z naszymi nowymi prawami, szczególnie do korzystania z unijnej kasy. Nie zawsze też zdajemy sobie sprawę z tego, że unijne inwestycje powiększają też nasze zadłużenie. Ale po kolei.
Opublikowane prognozy wskazują, że chcąc w jak największym stopniu wykorzystać środki unijne na inwestycje polskie samorządy coraz częściej sięgają po kredyty i zwiększają swoje zadłużenie. Widać to w jakim tempie wzrastają dziś zadłużenia polskich miast. I tak do 2011 roku nasza stolica w stosunku do bieżącego roku niemal trzykrotnie zwiększy swoje zadłużenie (do ponad 7 mld zł). Oznacza to, że jej długi wzrosną do 60% dochodów, a jest to określony ustawowo, maksymalnie dopuszczalny poziom zadłużenia dla samorządów. Podobnie trzykrotnie wzrośnie zadłużenie Katowic. Dziś najbliżej tej górnej granicy zadłużenia są Kraków i Toruń. Z danych publikowanych przez RIO wynika, że zobowiązania samorządów w 2006 r. wliczane do długu publicznego wyniosły ok. 25 mld zł. Jest to wzrost o 17,8% r/r i więcej o 30,6% w stosunku do 2004 r. Z danych 19 metropolii wynika, że w 2007 roku ich zadłużenie liczone w stosunku do dochodów ma wynieść 32% (w 2006 roku było na poziomie 30%).
Jest prawdą, że w polskich miastach właśnie teraz samorządy starają się nadrobić kiedyś stracony czas i rozwiązać problemy podstawowe-cywilizacyjne, jakim są ciągi komunikacyjne, gospodarka energetyczna, czy gospodarka wodno-ściekowa. Takimi inwestycjami są przykładowo warszawskie metro (łączny koszt drugiej linii metra szacuje się na 11 mld zł) i katowicka kanalizacja.
Wiele mówi się dziś o zmianach reguł dotyczących poziomu zadłużania się samorządów. Sugeruje się, że nie powinien tu decydować stosunek zadłużenia do dochodów, ale płynność finansowa. Jeśli przyjąć ten nowy punkt widzenia, to powstałaby możliwość większego zadłużenia się samorządów. W tym przypadku mielibyśmy do czynienia z indywidualnym ustalaniem możliwości zadłużania się gminy, czy miasta, a nie ze sztywnym ustalaniem górnego progu tego zadłużenia. Dałoby to samorządom większą elastyczność i samodzielność, ale też nakładałoby na nie większą odpowiedzialność. Szczegółowe propozycje w tym zakresie prezentowano przy omawianiu projektu nowej ustawy o finansach publicznych, która jednak nie wejdzie w tym roku w życie ze względu na zawirowania w polskiej polityce.
Dziś jeszcze udział długu samorządów w ogólnej wartości zadłużenia sektora finansów publicznych nie przekracza 5%, a zdaniem ekspertów w ciągu dekady może się zwiększyć do 15, a nawet do 20%. Na pewno ten wskaźnik będzie rósł, ale wielkość tego zadłużenia będzie miała coraz większy wpływ na spełnienie kryteriów z Maastricht określających zdolność naszego kraju do przyjęcia europejskiej waluty.
oprac. : Magdalena Kolka / Global Economy