Pokolenie P2P - czyli wszechobecna wymiana plików
2007-09-23 12:27
Przeczytaj także: Lista (pirackich) przebojów
Równie łatwo było "rozbić" takie społeczności w dobrze zorganizowanych akademikach, gdzie studenci wymieniali się plikami korzystając z sieci lokalnych. Faktem jest, że policja często przy okazji konfiskowała także twarde dyski z pracami magisterskimi i - podobnie jak w przypadku nalotów na domy internautów - także komputery studentów trafiały do policyjnych magazynów. Kolejne wizyty policji w różnych regionach kraju rozpoczęły dyskusję o tym, co można ściągać z sieci, a co nie. Ruch P2P dał nawet początek partii politycznej.
Z chęci obrony osób korzystających z wymiany plików, a także z walki o akceptację dla P2P narodziła się najpierw szwedzka, a potem polska Partia Piratów, która ma być "oddolnym ruchem na rzecz otwartego społeczeństwa informacyjnego oraz ochrony praw konsumentów do dóbr kultury". Jej twórcy, na czele z liderem - Błażejem Kaczorowskim, zapowiadali start w wyborach. Na razie nie słychać o nich zbyt wiele, ale taki pseudopolityczny akt pokazał zdolność do mobilizacji polskich internautów. Ci ostatni dali o sobie znać, kiedy organy ścigania zamknęły najpopularniejszą stronę z napisami do filmów - napisy.org. Społeczność internautów stanęła murem za P2P. Takie zachowanie nie jest bynajmniej jedynie polską specyfiką.
W rankingach pojawiających się na torrentowych stronach, używanych do pobierania pirackich plików, Polacy zazwyczaj znajdują się w pierwszej dziesiątce nacji najczęściej ściągających. Chociaż Internet w Polsce jest nadal drogi, a zdobycie naprawdę dobrego łącza nie jest łatwe, dzielnie dotrzymujemy kroku Szwedom, Amerykanom i Koreańczykom w liczbie ściągniętych z sieci plików. Jesteśmy jednak wyłącznie cegiełką w globalnej społeczności P2P.
Problem Internetu i piractwa urósł już do takich rozmiarów, że Australijskie Stowarzyszenie Przemysłu Muzycznego ARIA przygotowało specjalny projekt, który mówi o większym zaangażowaniu dostawców usług internetowych w walkę z piractwem. Na czym miałby on polegać? Otóż ARIA zaproponowała zastosowanie radykalnej kuracji polegającej na odcinaniu dostępu do Internetu osobom, które łamią prawa autorskie. Organizacja argumentuje to faktem, że skoro ściąganie jest nielegalne, a dostawcy zobowiązują się, że Internet nie może być wykorzystywany do łamania prawa, to ściągający z sieci powinni zostać odcięci od Internetu.
Podobną walkę, ale na znacznie większą skalę, prowadzi Waszyngton. Od ponad roku USA domagały się zamknięcia serwisu sprzedającego pirackie pliki MP3 - AllofMP3. Był to jeden z warunków przystąpienia Rosji do Światowej Organizacji Handlu. Serwis, owszem, został zamknięty, ale rosyjski sąd orzekł, że twórcy AllofMP3 nie naruszyli prawa. Szybko podjęto decyzję o reaktywacji internetowego "sklepu", co spotkało się z łatwym do przewidzenia oburzeniem Stanów Zjednoczonych. Wojna podjazdowa o rosyjski serwis z nielegalną muzyką to coś więcej niż tylko spór o piractwo. Akceptacja praw autorskich w wolnorynkowej gospodarce ma obecnie tak samo ogromne znaczenie, jak poszanowanie praw człowieka czy walka z terroryzmem. Kraje nie wypowiadające jednoznacznej wojny piractwu szybko trafiają na "czarną listę".
Przeczytaj także:
Polscy przedsiębiorcy a nielegalne oprogramowanie
![Polscy przedsiębiorcy a nielegalne oprogramowanie [© whitelook - Fotolia.com] Polscy przedsiębiorcy a nielegalne oprogramowanie](https://s3.egospodarka.pl/grafika2/nielegalne-oprogramowanie/Polscy-przedsiebiorcy-a-nielegalne-oprogramowanie-113783-150x100crop.jpg)
oprac. : INTERIA.PL