Pokolenie P2P - czyli wszechobecna wymiana plików
2007-09-23 12:27
Przeczytaj także: Lista (pirackich) przebojów
Nie bez znaczenia są tu gigantyczne pieniądze. Sieć P2P jest ciosem wymierzonym zarówno w główne nurty rozrywki, jak i w konkretne jej nisze. Przedstawiciele branży porno twierdzą, że na internetowym piractwie tracą rocznie około 2 miliardów dolarów. Wytwórnie zajmujące się produkcjami kinowymi dla starszych widzów myślą o powołaniu kolektywnej organizacji, która broniłaby ich praw i polowała na internautów. Mowa nawet o założeniu forum, na którym prezentowano by zarzuty i dowody obciążające ściągających z sieci. Tego typu pomysły pozostają jednak na razie w sferze spekulacji.
Faktem jest natomiast, że branża porno bardzo dobrze radzi sobie z nowymi sposobami dotarcia do internautów. Zanim wielkie wytwórnie filmowe rozpoczęły legalną sprzedaż swoich produkcji, filmy dla dorosłych były już dostępne w formie "wideo na żądanie". Okazuje się, że pokolenie P2P, przyzwyczajone do pobierania materiałów z sieci, z o wiele większym optymizmem podchodzi obecnie do ściągania legalnych materiałów z sieci niż miało to miejsce chociażby dwa lata temu. Mikrotransakcje, czyli kupno muzyki, filmów i gier w sieci, z miesiąca na miesiąc przynoszą coraz większe zyski. To, co wczoraj wykorzystywano do nielegalnej wymiany plików, dzisiaj przynosi niektórym duże i - co ważniejsze - legalne pieniądze.
Firmy, takie jak BitTorrent , znalazły sposób na to, by przekształcić napisane przez siebie programy w twardą walutę. Zamiast wykorzystywać wymianę plików do łamania prawa, BitTorrent i jemu podobne firmy postanowiły otworzyć sklep z filmami i muzyką. Sieć peer-to-peer stała się w tym przypadku platformą w pełni oficjalnej dystrybucji. Można powiedzieć, że ściąganie naruszających cudze prawa autorskie materiałów otworzyło drogę dla nowych, legalnych kanałów sprzedaży. Dzisiaj internetowe sklepy, oferujące filmy i muzykę, chociażby Fulmido, zaczynają funkcjonować na równi z wypożyczalnią czy sklepem z filmami.
- Czyszczę dysk średnio co dwa tygodnie, większość materiałów wypalam na płytki, chociaż części z nich nigdy nie sprawdzę. Po prostu nie mam czasu - podsumowuje swoje nocne ściąganie cytowany na początku tego artykułu internauta.
Tak oto łapczywe pobieranie coraz większej ilości danych z P2P doprowadziło do sytuacji, w której ściągający z sieci ma do swojej dyspozycji więcej multimediów niż wolnego czasu. Dlatego owo błędne koło w końcu musi się kiedyś zatrzymać i wcale nie będzie potrzebna do tego policja.
Przeczytaj także:
Polscy przedsiębiorcy a nielegalne oprogramowanie
oprac. : INTERIA.PL