Tydzień 43/2007 (22-28.10.2007)
2007-10-27 22:39
Przeczytaj także: Tydzień 42/2007 (15-21.10.2007)
- W końcu tygodnia euro było najdroższe w historii w stosunku do dolara. Za euro płacono już ok. 1,44 USD.
- Przedstawiciele Fed oceniają, że "ceny domów i popyt na nie, osłabną bardziej, niż się można było tego spodziewać i to stanowi ryzyko dla wzrostu gospodarczego USA". Zwracają uwagę na to, że "kiedy w gospodarce USA nastąpi poprawa i osłabnie ryzyko, Fed musi być gotowy do odpowiedzi na zagrożenia związane z poziomem inflacji".
- W Kazachstanie weszła w życie nowa ustawa, która pozwala rządowi jednostronnie zmieniać lub odbierać umowy na eksploatację złóż. Stało się tak mimo protestów Komisji Europejskiej i Amerykańskiej Izby Handlu. Jej zastosowanie zdecydowanie pogorszy atmosferę towarzyszącą rozwojowi współpracy gospodarczej z tym krajem.
- Wszystko wskazuje na to, że już piąty rok z rzędu wzrost chińskiego PKB w 2007 roku przekroczy granicę 10%. Według chińskiego rządy w III kwartale wzrost ten wyniósł 11,5% mimo, że w tym roku bank centralny już pięciokrotnie podwyższał stopy procentowe. Jak widać nie obniżyło to znacząco koniunktury (wg ekspertów, bez tych działań wzrost gospodarczy wyniósłby ok. 12%). Prawdopodobnie roczny wzrost gospodarczy Chin przekroczy 11,3%. Szybko zbliża się moment, kiedy Chiny wielkością PKB wyprzedzą Niemcy i zajmą trzecią pozycję za USA i Japonią.
- Według ostatniego rankingu Economist Intelligence Unit najbardziej "przyjazne" otoczenie dla biznesu jest w Danii, a następnie w Finlandii, Singapurze, Kanadzie, Szwajcarii i Hongkongu. Polska za lata 2003-2007 została sklasyfikowana na 35 miejscu, a wyprzedziły nas Czechy (28) i Słowacja (30). Ranking bierze pod uwagę 91 różnych wskaźników, podzielonych na 10 kategorii. W podobnej klasyfikacji Banku Światowego Polska została sklasyfikowana na 70 miejscu. W tym rankingu USA spadły z 4 miejsca na 9.
- Cena ropy na giełdzie w Nowym Jorku przekroczyła 92 USD za baryłkę. To skutek spadku zapasów w USA i obawy, że pogorszy się sytuacja polityczna na bliskim Wschodzie i będą zakłócenia w dostawach z tego rejonu. Sytuację pogarszają nowe sankcje gospodarcze USA wobec Iranu i niebezpieczeństwo konfliktu zbrojnego Turcji z oddziałami kurdyjskich wojsk w północnym Iraku
Komentarz do wydarzeń gospodarczych
KŁOPOTY DOLARA I PRZEGRANA MICROSOFTU W SPORZE Z KOMISJĄ EUROPEJSKĄ
Już nikt nie kwestionuje tezy, że administracja Busha nadal niemal całkowicie opiera się na ciągle słabnącej własnej walucie jako głównej sile napędowej swej międzynarodowej polityki gospodarczej. Nie ma więc nadziei, że postawienie problemu słabnącego dolara na spotkaniu grupy G7 coś w tej materii zmieni. Eksperci twierdzą, że z tego powodu zagrożenie wzrasta, ponieważ wszelkie oznaki finansowe, ekonomiczne i polityczne płynące z amerykańskiej gospodarki wskazują na pewny, dalszy spadek wartości dolara. Poddają też w wątpliwość propagandę sukcesu Białego Domu, że słabnący dolar skutecznie pobudzi amerykański eksport i jej gospodarkę. Uważają, że całościowy efekt będzie niekorzystny dla USA, bo będzie miał „charakter inflacyjny, ponieważ podniesie cenę importu, w tym ropy naftowej i innych towarów. Przypominają, że dla pokrycia deficytu na rachunku bieżącym USA muszą każdego dnia pożyczać 2 mld USD, a słabnąca waluta zniechęca inwestorów zainteresowanych rządowymi papierami wartościowymi, co z pewnością wymusi podnoszenie stóp procentowych. Łatwiejsze też będą przejęcia amerykańskie firmy.
Eksperci sugerują dziś podjęcie przez rządy i banki centralne sekwencji różnych działań. Jednak żadna z tych koncepcji nie ma charakteru długofalowego, bo trudno dziś mówić o realnym zlikwidowaniu amerykańskich deficytów i redukcji zadłużenia za granicą. USA będą miały bardzo duży problem z powodu trudności w sfinansowaniu skutków starzenia się społeczeństwa i rozbudowywanych zabezpieczeń socjalnych oraz olbrzymich obciążeń militarnych. Jest też małe prawdopodobieństwo, że dolar odzyska i utrzyma takie międzynarodowe znaczenie, jakie miał w XX wieku na globalnym handlu. Liczyć się należy z umocnieniem światowej roli chińskiego juana i wzrastającej roli Londynu w światowych finansach.
Microsoft opanował 95 procent rynku oprogramowania dla komputerów indywidualnych i 70 procent rynku systemów sieci serwerów. Od szeregu lat toczy spór z Brukselą. Dziś wygląda na to, że trwający od 9 lat konflikt Microsoftu z Komisją Europejską ma się ku końcowi. Amerykański koncern uznał racje Brukseli i zgodził się na przestrzeganie europejskich regulacji. Spodziewanym skutkiem będzie rozwój konkurencyjnych rozwiązań, a w przyszłości może i obniżka cen oprogramowania.
Ostatni etap sporu trwał trzy lata, w tym czasie mieliśmy możliwość zapoznać się z kolejnymi decyzjami sądowymi. KE nałożyła też na amerykański koncern rekordowe kary. Przypominam, że w 2004 roku na Microsoft nałożono karę w kwocie 497 milionów euro (nikt dotąd nie został ukarany tak wysoka grzywną) za wykorzystywanie polityki wzmacniającej pozycję firmy, jako monopolisty. W 2006 roku do tej kwoty dołożono karę za nieprzestrzeganie postanowień z 2004 roku w wysokości 280.5 miliona euro. Teraz Komisja podejmie kolejne kroki, by jak najszybciej ustalić kwestię kary dla Microsoft za niestosowanie się do ostatnich postanowień z marca, do których to aż do teraz firma nie chciała się zastosować.
Reprezentujący Microsoft potwierdzili, że „firma zezwoli na współpracę swojego produktu przeznaczonego do obsługi sieci serwerów z innymi systemami, używanymi w biznesie”. Przedstawiciele Microsoft oświadczyli też, że koncern nie będzie składał apelacji wobec ostatniej decyzji Europejskiego Sądu Pierwszej Instancji, która podtrzymała w mocy decyzje Komisji Europejskiej, będzie współpracował z Komisją i zainteresowanymi firmami.
Przeczytaj także:
Świat: wydarzenia tygodnia 49/2019
oprac. : Magdalena Kolka / Global Economy