Tydzień 28/2008 (07-13.07.2008)
2008-07-12 22:57
Przeczytaj także: Tydzień 27/2008 (30.06-06.07.2008)
- Według "The Guardian" wśród państw Europy Środkowej tylko Polska jest wyjątkiem. Silny złoty, mocny wzrost PKB i rosnące płace składają się na obraz jak dotąd dobrej koniunktury gospodarczej w naszym kraju. Jednak poważnym problemem jest brak siły roboczej.
- Polski rząd przyjął nowelizację prawa upadłościowego i naprawczego. W naszym prawie będzie więc funkcjonowało pojęcie upadłości konsumenckiej. Teraz swoją niewypłacalność będzie to mogła ogłosić także osoba fizyczna. Takie postępowanie upadłościowe będzie można przeprowadzać tylko w szczególnych okolicznościach, gdy niewypłacalność wynikła z niezależnych od dłużnika przyczyn. Postępowanie oddłużeniowe nie będzie mogło być stosowane jednak częściej niż raz na 10 lat.
- Ponad milion Polaków jest dłużnikami. Zalegają oni ze spłatą 7 mld zł za czynsz, prąd czy rat kredytów. Wzrosły koszty kredytów i chociaż według banków kłopoty ze spłatą kredytów ma mniej niż co setny posiadacz kredytu hipotecznego, to jednak aż 10% Polaków ankietowanych przez Konferencję Przedsiębiorstw Finansowych przyznaje, że może mieć wkrótce kłopoty z regulowaniem kredytów. Jednak z danych firmy InfoMonitor BIG wynika, że już dziś ze spłatą comiesięcznych zobowiązań problemy ma przynajmniej 1,2 mln osób.
- Od 15 lat płacimy VAT. W sumie w tym czasie zapłaciliśmy 825 mld zł tego podatku. W tym roku każdy obywatel zapłaci go średnio prawie 3 tys. zł.
- Sejm rozważył problem abolicji podatkowej, która obejmie lata 2002-07. Zaległości podatkowe od zagranicznych dochodów z tych lat (i odsetki) zostaną na wniosek podatnika umorzone. Zaległe podatki z lat wcześniejszych się przedawniły. Ci, którzy zapłacili podatek, dostaną zwrot. Będzie też ulga, która pozwoli nie płacić w Polsce podatku od zagranicznych dochodów do czasu zmiany niekorzystnych umów.
- Według Trybunału Konstytucyjnego ustawa o tworzeniu i działaniu wielkopowierzchniowych obiektów handlowych (WOH) uchwalona w czasie poprzedniej kadencji jest niezgodna z konstytucyjną zasadą przyzwoitej legislacji i w sposób niedopuszczalny ingeruje w wolność działalności gospodarczej. Sprawę do Trybunału skierował Rzecznik Praw Obywatelskich.
- Sejm rozpoczął prace nad trzema ważnymi dla firm projektami ustaw podatkowych z komisji "Przyjazne państwo" Janusza Palikota (PO), które usuwają bariery podatkowe. Jeden z nich przesuwa termin zapłaty zaliczki za grudzień: z 20 grudnia na 20 stycznia. Obecnie do 20 grudnia firmy płacą podwójną zaliczkę, za listopad i grudzień, a zaliczkę grudniową płacą przy tym od dochodu hipotetycznego, którego jeszcze nie osiągnęły, a może wcale nie osiągną. Normalnym więc w takiej sytuacji jest „zabieg” firm przenoszenia kosztów grudniowych na listopad, a sprzedaży odwrotnie, co deformuje procesy gospodarcze.
Komentarz do wydarzeń gospodarczych
Ostatnio ścierają się w naszym kraju różne koncepcje widzenia Polski i jej roli we współczesnym świecie. Jedni pobrzękują szabelką i zwracają uwagę przede wszystkim na bezpieczeństwo kraju równocześnie nie doceniając spraw gospodarczych. Drudzy w naszych wewnętrznych sprawach i w rozwoju gospodarczym upatrują główny problem kraju. Ten spór i ostra wymiana poglądów niekiedy przypomina mi próbę odpowiedzi na tradycyjne pytanie: „czy lepiej myć ręce, czy nogi”. Oczywiście ważne jest i bezpieczeństwo kraju i sprawy wewnętrzne, w tym szeroko rozumiana gospodarka, jednak istotne są proporcje, właściwe rozłożenie akcentów. Sam zaliczyłbym się do zwolenników dbania o naszą przyszłość w obu obszarach, opierając się jednak na wszechstronnym pogłębianiu naszych powiązań przede wszystkim z krajami Starego Kontynentu. Wydaje mi się, że ta koncepcja była w ostatnich dwóch latach zaniedbana, że wysiłki ostatniego półrocza nie zmieniły tej niekorzystnej sytuacji. Nie udało się jeszcze osiągnąć stanu, który wynika z naszych realnych potrzeb, ale i z pozycji i możliwości naszego kraju oraz z oczekiwań naszego społeczeństwa. Dla jednych i drugich, którzy na scenie politycznej trwają w bokserskim klinczu miałbym wezwanie żywcem wzięte z hasła wyborczego nie byle kogo, bo prezydenta B. Clintona z 1992r: „it's the economy, stupid”, co w luźnym tłumaczeniu oznacza „liczy się gospodarka, głupcze”. Może uproszczę problem, ale uważam, że gdyby tę energię politycznego sporu o jedną baterię przeciwrakiet Patriot (!!!) wkomponować w działania nad udoskonaleniem reguł w naszej gospodarce, to przyszłość naszego kraju byłaby znacznie lepsza i pewniejsza, bylibyśmy liczącym się partnerem dla silniejszych od nas i byłoby nas stać na podniesienie własnego bezpieczeństwa. Tyle uwag ogólnych, a dziś chcę poruszyć część tego szerokiego tematu, koncentrując się na tym, co dało nam wejście do Unii, jakie są wymierne tego faktu konsekwencje...
Rządowe informacje na ten temat zwykle zaczynają się od prostej wyliczanki. Nie chciałbym jej powtarzać. Zwrócę tylko uwagę moim czytelnikom na kilka - w moim przekonaniu, najistotniejszych korzyści. Oto one:
- Co piąty Polak nie miał w 2003 r. pracy, średnia pensja w przedsiębiorstwach niewiele przekraczała 530 euro, a. Cztery lata po akcesji do UE wskaźniki te były prawie dwa razy lepsze: bezrobocie jest na poziomie ok. 10%, płaca wzrosła do ok. 850 euro.
- Zmienił się wizerunek Polski na inwestycyjnej mapie świata, obniżyło się ryzyko inwestycji w naszym kraju. Zagraniczne inwestycje bezpośrednie sięgały 3,7 mld euro w 2003 roku i wzrosły 3,5-krotnie osiągając w 2007 roku poziom 12,8 mld euro.
- Gospodarka została wsparta środkami unijnymi. W 2007 r. z unijnego budżetu otrzymaliśmy ok. 8 mld euro – co stanowi prawie 2% całego polskiego PKB i po odliczeniu naszej składki do unijnego budżetu można powiedzieć, że netto dostaliśmy 5,2 mld euro! Rządowe szacunki mówią, że w oparciu o te środki, które dotąd napłynęły do Polski stworzono ok. 317 tys. miejsc pracy.
- Otwarte zostały rynki pracy. W dużym stopniu wpłynęło to na spadek bezrobocia. Należy mieć nadzieję, że po powrocie tych ludzi z emigracji, ich doświadczenie, kontakty i zarobione pieniądze korzystnie wpłyną na rozwój gospodarczy kraju. Chociaż z drugiej strony te plusy koryguje świadomość, że wyjechali młodzi, często wykształceni, ambitni i zdolni do podjęcia ryzyka, co osłabiło naszą gospodarkę.
- Nastąpił znaczący napływ do kraju gotówki zarobionej przez emigrantów. Ma to wpływ na polski PKB i na umacnianie się złotego. W 2007 r. - według szacunków NBP - przekroczyły one 20 mld zł. To więcej, niż w 2003 r. wyniosły inwestycje bezpośrednie w Polsce (około 16 mld zł). Ta gotówka dodatkowo pobudziła konsumpcję, budownictwo, przedsiębiorczość.
- Unijny rynek silnie wpłynął na wzrost eksportu naszego rolnictwa, zwiększył przychody rolników i w połączeniu z dotacjami z unijnego i krajowego budżetu spowodował, że tylko w 2007 r. dochody rolników wzrosły o 13,7% (podczas gdy w całej UE wzrosły one o 5,4%). Pod wpływem rosnących dochodów następują dalsze przekształcenia na wsi, w tym konsolidacja gruntów, oraz rozwój technologii produkcji żywności i jej przetwarzania (inwestycje w firmy przetwórcze wyniosły ok. 7 mld zł w 2007 roku). Wartość eksportu produktów rolnych w 2007 roku wyniosła ok. 9,7 mld euro.
- Unijne reguły odczuliśmy już na własnej skórze. Nie zawsze podporządkowywaliśmy się decyzjom dyscyplinującym nas, za co byliśmy upominani, a nawet karani. Woluntaryzm w szeregu dziedzinach jeszcze wiele razy wystawi nam rachunek (myślę tu chociażby o prywatyzacji stoczni i PZU S.A.). Liczę, że przykłady z przeszłości skutecznie ukształtują młodych kandydatów do rządzenia, a w przyszłości wpłynie to na sposób działania rządzących naszym krajem.
Myślę, że to, co osiągnęliśmy w ostatnich latach będąc już członkiem unijnej rodziny to dużo, chociaż na pewno dziś już wiemy, że wykorzystaliśmy tylko pewną część danych nam możliwości. Dlatego może warto teraz więcej uwagi i sił poświęcić temu, by lepiej niż dotąd poruszać się w unijnych realiach, by skuteczniej wykorzystywać pojawiające się możliwości i kreować sytuacje, w których posiadane przez nas atuty dadzą lepsze niż dotąd rezultaty...
Świat jest dziś gigantyczną grą zespołową i tylko w większej grupie można tak osiągnąć znaczący sukces, jak i utrwalić swoją pozycję. Czy to akceptujemy, czy nie, w tych grupach są i będą więksi i mniejsi, słabsi i silniejsi. Dlatego może warto zastanowić się jakiej grupy interesów chcemy być lojalnym członkiem, na jaką pozycję w tej grupie predestynują nas posiadane atuty, co zrobić, by tę pozycję mieć i jak ją trwale umocnić. Jeśli prawdą jest, że kraj to gigantyczne przedsiębiorstwo, to może warto w zarządzaniu nim kierować się zimną logiką biznesową i postępować pragmatycznie aż do łez! Lekceważenie obowiązujących w świecie reguł, prawie zawsze kończy się bolesnym przypomnieniem, a niekiedy brutalne życie zawsze sprowadza marzyciela z poziomu chmur na twardą ziemię...
Teraz na chwilę zejdźmy na ziemię i zajmijmy się naszymi tradycyjnymi baranami...
1. BCC stwierdziło w oficjalnym stanowisku, że "w ogromnej większości przypadków w ciągu ostatnich 9 miesięcy rząd nie osiągnął dotychczas efektów, jakich spodziewały się środowiska gospodarcze i jakich potrzebuje polska gospodarka". Nie zostały zlikwidowane bariery w działalności gospodarczej, czyli m.in. nie doprowadzono do zniesienia nadmiernej liczby koncesji i zezwoleń oraz uproszczenia procedur rejestracji firm, nie przyspieszono też prywatyzacji.
Postawiono też zarzut, że brak jest koncepcji reformy finansów publicznych, w tym likwidacji niepotrzebnych funduszy i agend rządowych, a także ograniczenia kosztów administracji centralnej i terenowej. Nie satysfakcjonuje też stan prac nad reformą systemu ubezpieczeń społecznych i zmianami w KRUS".
Niepokoją opóźnienia w zakresie uruchomienia procedur aplikacyjnych w odniesieniu do wszystkich programów na lata 2007- 2013.
Na początku roku Business Centre Club przygotował propozycje zmian w 46 aktach prawnych, stanowiących najważniejsze bariery w rozwoju przedsiębiorczości. Propozycje zmian dotyczyły m.in. do Kodeksu pracy, ustawy o swobodzie działalności gospodarczej, Kodeksu spółek handlowych, ustaw podatkowych, prawa budowlanego oraz ustawy o partnerstwie publiczno-prywatnym.
2. Ważą się losy polskich stoczni. Brak systematycznego rozwiązywania spraw i działanie zgodnie ze znanym powiedzeniem, że „zawsze jakoś to be” spowodowało, że polskie stocznie stoją dziś na granicy bankructwa. Jeśli Komisja Europejska nie zgodzi się na kolejne przesunięcie terminu ich prywatyzacji, to będą musiały zwrócić 5 mld (!!!) pomocy, jakiej im już udzieliło państwo, co by oznaczało natychmiastowe bankructwo tych firm. Jeszcze obowiązująca decyzja Brukseli zobowiązuje nas, by do 15 lipca zostały podpisane umowy prywatyzacyjne z inwestorami chcącymi nabyć zakłady w Gdyni i Szczecinie (Gdańska stocznia jest już sprywatyzowana, kontroluje ją ukraiński ISD).Stocznią Gdynia jest zainteresowany ukraiński ISD, który chce połączyć ja ze stocznią Gdańsk (To już było i poprzedni rząd odtrąbił sukces rozdzielając te dwie firmy. Ofertę na Stocznię Gdańsk złożyła też spółka Polish Shipbuilding Company kontrolowana przez polskiego przedsiębiorcę Janusza Barana. Stocznię w Szczecinie chce przejąć Mostostal Chojnice, która w stoczni zamierza produkować wielkogabarytowe elementy konstrukcyjne, jednak chce współpracować w SSN z norweską stocznią Ulstein Verft (chcą razem produkować niewielkie specjalistyczne statki do obsługi platform wydobywczych). Komisja Europejska nie będzie żądała zwrotu pomocy publicznej od naszych stoczni tylko wówczas, gdy plany restrukturyzacyjne zagwarantują, że zakłady będą długoterminowo rentowne i że już nie będą nigdy ubiegać się o pomoc publiczną. Plany te muszą też przewidywać redukcję ich mocy produkcyjnych. Jeśli te warunki nie uda się zrealizować, prywatyzacja polskich stoczni będzie się odbywać w drodze upadłości.
oprac. : Magdalena Kolka / Global Economy