Co to jest społeczeństwo informacyjne?
2008-07-28 13:39
© fot. mat. prasowe
Fenomen e-społeczeństw jest dziś jedną z podstawowych prawd biznesowych. Do standardowych przepisów na sukces typu "stwórz produkt" i "stwórz usługę" doszedł trzeci: "stwórz społeczność". Tylko czy odnoszący sukcesy e-biznesmen potrzebuje zagłębiać się w rozważania o jakości społeczeństwa, procesach przemian jakie w społeczeństwie zachodzą czy jego pewnych cech dzięki którym biznes prosperuje tak jak zagłębia się w tajemnice produkcji czy metodologię działania? Odpowiedź brzmi - tak.
Przeczytaj także: E-społeczeństwo: zagrożenia
Dlaczego zatem budzi to w nas taką niechęć? Przyzwyczailiśmy się do analizy czynników produkcji i sprzedaży, żeby osiągać zysk. Przyzwyczailiśmy się do analizy metodologii usługowych (prawnych, finansowych, strategicznych), żeby pomagać klientom w rozwiązywaniu ich problemów biznesowych. Kilkadziesiąt lat praktyki popartej nagrodami w postaci wygodnych samochodów, klimatyzowanych biur i eleganckich ubrań przekonało nas co do słuszności takiego postępowania. Biznesmenów, którzy nie rozumieją zasad działania swojego biznesu, nazywa się pogardliwie „amatorami” i wieszczy się szybki upadek. Jednak gdy chodzi o miękkie aspekty biznesu, o ludzkie emocje i relacje, odczuwamy strach przed zagłębieniem się w tę tematykę. Boimy się, ponieważ między innymi po to pracujemy, żeby nie musieć wchodzić we własną psychikę, własną tożsamość i własne problemy. W pracy stajemy się pracownikami, w pewnym sensie przestajemy być sobą — uczciwie trzeba przyznać, że to nam się podoba.Tymczasem czynnik sukcesu „stwórz społeczność” wymaga zrozumienia i otwarcia się na emocje i relacje. Bez tego nie ma mowy o stabilnej i trwałej grupie, która będzie dostarczać zawartość serwisu internetowego czy kupować rekomendowane produkty. Konieczne jest zdobycie nowej wiedzy na temat grup i związków ludzi z ludźmi. Wiedzy, trzeba dodać, fachowej — amatorską wiedzę każdy z nas posiada, a z jakim skutkiem to widać dokładnie w naszych rodzinach i związkach i satysfakcji z nich czerpanych.
Przede wszystkim zastanówmy się nad samym pojęciem wspólnoty, aby zrozumieć jakie procesy odpowiadają za jej tworzenie i podtrzymywanie istnienia. Doskonałe rozważania na ten temat są zawarte w książce „Społeczeństwo sieci” M. Castellsa (Wydawnictwo Naukowe PWN, 2007), skąd pochodzi poniższy fragment.
Czy internet wspiera rozwój nowych wspólnot, wspólnot wirtualnych, czy też prowadzi zamiast tego do osobistej izolacji, rozrywając więzi łączące ludzi ze społeczeństwem i w konsekwencji z „rzeczywistym” światem? Howard Rheingold (1993) w pionierskiej książce „Virtual Communities” wyznaczył ton tej debaty, usilnie argumentując za rodzeniem się nowych form wspólnot, skupiających online ludzi wokół wspólnych wartości i zainteresowań. Co więcej, na podstawie własnych doświadczeń z WELL, spółdzielczą siecią komputerową w rejonie Zatoki San Francisco, przedstawił pogląd głoszący, że społeczności budowane online mogą rozwijać się, jak w jego własnym przypadku, w fizyczne spotkania, przyjacielskie przyjęcia i materialne wsparcie dla członków ich wirtualnej wspólnoty. Idąc po linii wywodu Rheingolda, przez wirtualną wspólnotę na ogół rozumie się samodefiniującą się, elektroniczną sieć interaktywnej komunikacji, zorganizowaną wokół podzielanych zainteresowań lub celów, chociaż niekiedy komunikacja staje się celem samym w sobie (choć częściej celem jest zarabianie pieniędzy).
Wspólnoty tego rodzaju mogą być względnie sformalizowane lub spontanicznie kształtowane przez sieci społeczne, które ciągle logują się do sieci w celu wysyłania i odbierania wiadomości w wybranym wzorcu czasowym (albo w czasie opóźnionym, albo w czasie rzeczywistym). Dziesiątki tysięcy takich „wspólnot” powstały na całym świecie w latach 90-tych, bazą większości z nich były Stany Zjednoczone, ale stopniowo osiągały one skalę globalną. Jednakże, na przekór wysiłkom rosnącego grona badaczy, nadal jest niejasne, jaki jest stopień uspołecznienia w takich sieciach elektronicznych i jakie są kulturowe skutki tych nowych form uspołecznienia.
John Perry Barlow, piosenkarz rockowy, prorok internetu i orędownik inicjatyw humanitarnych, miał nadzieję, że stworzymy teraz przestrzeń, w której mieszkańcy planety mogą utrzymywać nowego rodzaju relacje komunikacyjne; chcę być w stanie w pełni wchodzić w interakcje ze świadomościami, które próbują komunikować się ze mną". W bardziej akademickim języku, William Mitchell (1995, 1999) przekonująco dowodził, że online pojawią się nowe formy uspołecznienia i nowe formy życia miejskiego, przystosowane do nowego środowiska technicznego. A w jednym z pierwszych psychoanalitycznych studiów poświęconych użytkownikom internetu (a konkretnie — graczom w gry typu MUD, Multi Users Dungeons) Sherry Turkle pokazała, że owszem, użytkownicy odgrywali role i budowali wirtualne tożsamości online, lecz rzeczywiście tworzyło to poczucie wspólnoty, nawet jeśli tylko efemeryczne, i prawdopodobnie dawało pewną pociechę ludziom poszukującym komunikacji i autoekspresji. Jednakże, jej zdaniem, pojęcie rzeczywistości broni się. Ludzie, którzy żyją życiem równoległym na ekranie, są wciąż związani pragnieniami, bólem i moralnością swoich fizycznych jaźni. Wirtualne wspólnoty oferują radykalnie nowy kontekst myślenia o tożsamości ludzkiej w wieku internetu, ale nie zapewniają całkowitej ucieczki.
Przeczytaj także:
Internet i komputery w Polsce - raport 2008
oprac. : Wydawnictwo Naukowe PWN
Więcej na ten temat:
e-społeczeństwo, społeczeństwo informacyjne, wykorzystanie technologii informacyjno-telekomunik