Tydzień 43/2008 (20-26.10.2008)
2008-10-25 22:57
Przeczytaj także: Tydzień 42/2008 (13-19.10.2008)
- Ministerstwo Gospodarki podtrzymuje prognozę wzrostu gospodarczego na poziomie 5,5% w tym roku, pomimo spowolnienia w III kw. do ok. 4,3%. Przyznaje jednak, że w przyszłym roku dynamika wzrostu PKB będzie poniżej planowanego poziomu 4,8%, ale jednak będzie powyżej 4%. Według GUS Produkt Krajowy Brutto (PKB) wzrósł w II kw. 2008 roku o 5,8%, a w I kw.był na poziomie 6% ( w całym 2007 roku był na poziomie 6,7%).
- Większość znanych, polskich ekonomistów uważa, że czeka nas spowolnienie rozwoju gospodarczego, które nie będzie zbyt bolesne dla gospodarki i potrwa około dwóch lat. W tym okresie będzie się ona rozwijać w tempie 2,5 – 4%. Optymiści w tym gronie spodziewają się powrotu do wzrostu na poziomie 5% już pod koniec 2009 r. Jednak większość z nich uważa, że stanie się to dopiero w 2011 r. Pesymiści twierdzą, że okres słabego wzrostu gospodarczego potrwać może nawet pięć lat. Jednak wszyscy uzależniają perspektywy polskiej gospodarki od przebiegu kryzysu w świecie.
- Gospodarka jeszcze nie hamuje. Według GUS sprzedaż detaliczna wzrosła we wrześniu o 11,6% (chociaż wzrost ten wyniósł na poczatku roku ok. 20%).We wrześniu bezrobocie spadło do poziomu 8,9%, nienotowanego od 1991 r.
- Według Komisji Nadzoru Finansowego nasze rachunki w funduszach emerytalnych (OFE) od początku roku skurczyły się o 24,2 mld zł. To rezultat spadków na giełdzie, gdzie fundusze inwestuja co czwartą złotówkę. Jednak mimo tych strat, od momentu powstania funduszy pomnożyły one powierzone im przez klientów składki o 24,8 mld zł.
- Polska ma na lata 2007-2013 do rozdysponowania 67,5 mld euro unijnych funduszy. Do dziś podpisano 4200 umów na kwotę dofinansowania unijnego w wysokości 4,5 mld zł. To jest 2% dostępnych środków. Wniosków zgłoszonych mamy ponad 31 tysięcy, a zatwierdzonych jest 8,8 tys. wniosków.
- Według Ministerstwa Gospodarki (MG) deficyt obrotów bieżących w najbliższych miesiącach pogłębi się za sprawą spowolnienia wzrostu eksportu. To konsekwencja realnej groźby spowolnienia wzrostu polskiego eksportu na główne rynki UE, zwłaszcza do Niemiec, czego wynikiem będzie pogłębianie się deficytu obrotów towarowych. Dodatkowo należy liczyć się z ze skutkami ograniczenia dostępu podmiotów, w tym także eksporterów, do finansowania zewnętrznego.
- Według NBP deficyt w obrotach bieżących w sierpniu 2008 r. wyniósł 1.736 mln euro (wobec deficytu 1.057 mln euro w lipcu i wobec 1.358,9 mln euro). Na wysokość tego salda składa się: ujemne saldo obrotów towarowych (1.503 mln euro) i dochodów (991 mln euro) oraz dodatnie saldo transferów bieżących (591 mln euro) i usług (167 mln euro). W sierpniu eksport wzrósł o 7,1% r/r, a import wzrósł o 17,5% r/r.
- Obecne długi Stoczni Gdynia m.in. wobec ZUS-u i armatorów wynoszą około 1,2 mld złotych, a stocznia w Szczecinie ma zadłużenie około 400 mln złotych.
Komentarz do wydarzeń gospodarczych
PROBLEMY POLSKIEJ GOSPODARKI
W dzisiejszym komentarzu chciałbym zwrócić uwagę na dwa ważne, chociaż różnego typu problemy. Jeden dotyczy dalszej perspektywy i jest nim wprowadzenie europejskiej waluty na polski rynek, drugi to najbliższa przyszłość polskich stoczni. Ale po kolei...
1. Bardzo trudno przychodzi nam dziś „czytanie” gospodarki, zachodzących w niej zjawisk i procesów gospodarczych, a także dominujących dziś mechanizmów gospodarczych. Czy tego chcemy, czy nie, wszyscy jesteśmy atakowani ze wszystkich stron strumieniami informacji, które potwierdzają kryzysowy stan gospodarki światowej i zagrożeniami, jakie musimy pokonać, lub których wpływ winniśmy przynajmniej zmniejszyć albo zneutralizować. W tym nawale na ogół niepokojących informacji (w czym specjalizują się współczesne media) nie jest łatwo zauważyć te ważne sprawy, które mogą mieć istotne znaczenie w przyszłości.
Nie tak dawno, bo w trakcie otwierania regionalnego forum gospodarczego w Krynicy premier D. Tusk poinformował, że Polska zamierza wejść do strefy euro w 2011 roku i była to jak dotąd pierwsza i konkretna deklaracja rządowa w sprawie wprowadzenia europejskiej waluty. Potem odbyło się spotkanie premiera z NBP, zakończone wspólnym w tej sprawie stanowiskiem. Dotąd, w przeciwieństwie do Węgier, Czech i Słowacji rządy naszego kraju unikały jasnej deklaracji co do daty przyjęcia euro, być może także w obawie, że może to wywołać ataki spekulacyjne na złotego, co groziłoby zdestabilizowaniem gospodarki. Jak wiadomo Słowacja wprowadza unijną walutę z początkiem przyszłego roku, natomiast Węgry i Czechy wycofały się z deklarowanych wcześniej terminów, bowiem okazały się nierealne. Powstaje teraz pytanie, czy w sytuacji tak dynamicznych zmian na światowych rynkach, ta deklaracja polskiego rządu jest jeszcze aktualna, a jeżeli tak, to w jakim stopniu.
Wydaje się, że dziś te deklaracje polskiego premiera są generalnie aktualne, chociaż mówi się już o ich realizacji w latach 20011-2012. Jednak ostatnio temat ten utonął w powodzi wielu innych informacji tak ze świata jak i z krajowego podwórka. Uważam, że warto zastanowić się, w jakim stopniu ta deklaracja będzie możliwa do zrealizowania jutro, w świetle wydarzeń gospodarczych, które mają miejsce w ostatnich tygodniach i które nastąpią w najbliższym okresie. Jesteśmy już po przedstawieniu projektu budżetu na 2009 rok, w którym przewiduje się redukcję deficytu budżetowego do 2% PKB, a więc poniżej 3-procentowego progu będącego jednym z tzw. kryteriów z Maastricht wymaganych dla przyjęcia kraju do strefy euro. Podobnie jest z poziomem długu publicznego. Inflacja HICP w Polsce wyniosła we wrześniu 2008 roku 4,1% (w ujęciu rocznym) wobec 4,4% w sierpniu (wskaźnik HICP to zharmonizowany wskaźnik cen konsumpcyjnych, obliczany według ujednoliconej metodologii Biura Statystycznego Unii Europejskiej, zgodnie z kryterium inflacyjnym zawartym w Traktacie z Maastricht jest on podstawą do oceny stabilizacji cen. Liczony przez GUS wskaźnik CPI we wrześniu wyniósł 4,5% r/r. Dane do obliczenia inflacji HICP pochodzą z wydatków budżetów gospodarstw domowych oraz z rachunków narodowych, a do CPI - tylko z wydatków budżetów domowych.) i można powiedzieć, że także ten wskaźnik spełnia unijne kryteria. Ostatnie dni wykazały jednak, że mamy problemy ze stabilizacją kursu naszej waluty i tu może być poważny problem.
Dziś wydaje się, że rozważania co do realnego terminu wejścia do strefy euro są utrudnione, bo bardzo wiele zależy teraz od rozwoju sytuacji gospodarczej tak w świecie, jak i w naszym kraju. Na ten drugi czynnik będziemy mieli wpływ przez mądre reformowanie gospodarki i to on ostatecznie zdecyduje o tym, jaka będzie pozycja startowa, gdy kryzysowa sytuacja w światowej gospodarce zostanie opanowana.
Nie ma też większego sensu rozważanie co by było gdybyśmy tak jak Słowenia, lub przynajmniej Słowacja przyspieszyli działania na rzecz wcześniejszego zastąpienia złotówki przez europejską walutę. Na jedno jednak chciałbym zwrócić uwagę. Światowy kryzys unaocznił, że nie jest możliwe pokonanie go tylko siłami instytucji finansowych, ani decyzjami indywidualnymi pojedynczych rządów. Nie jest więc wykluczone, że strefa euro podejmie decyzje o ściślejszej współpracy i koordynacji swojej polityki gospodarczej. W tej sytuacji pozostali członkowie Unii będą poza gronem decyzyjnym i będą skazani raczej tylko na akceptowanie rozwiązań wypracowanych przez kraje strefy euro...
2. Problemy polskich stoczni w ciągu ostatnich kilkunastu lat stały się problemami narodowymi. To wynik specyficznej „polityki historycznej” wobec tej branży wszystkich kolejnych rządów, które ulegały presji, bazującej na zasługach załóg tych firm w latach 80-tych. W jej wyniku budżet państwa przez wiele lat dofinansowywał te firmy, a one same nie zrobiły praktycznie nic, by trwale dostosować swoje działanie do zmian na światowym rynku budowy statków. I byłoby tak dalej, gdyby nie nasze wejście do Unii. Tylko w ciągu tych lat, kiedy Bruksela ma prawo kontrolować przydzielaną pomoc publiczną polskie stocznie otrzymały dodatkowe środki, które przy najgorszym dziś scenariuszu rozwoju sytuacji musiałyby zwrócić (a jest to ponad 10 mld zł), do czego nie są zdolne i co w konsekwencji spowodowałoby ich bankructwo. Ale problemy tych firm każdego dnia rosną. Obecne, nowe długi Stoczni Gdynia m.in. wobec ZUS-u i armatorów wynoszą około 1,2 mld złotych, a stocznia w Szczecinie ma zadłużenie w wysokości około 400 mln złotych...
Miesiąc temu KE nie zgodziła się na plan restrukturyzacji stoczni przedstawiony we wrześniu przez prywatnych inwestorów (ukraiński ISD i konsorcjum Mostostal Chojnice-Ulstein). Komisarz Neelie Kroes odrzuciła go, bo m.in. zakładał zbyt duży poziom dodatkowej pomocy publicznej i nie gwarantował zyskowności w dłuższym horyzoncie czasowym. Komisja Europejska negatywnie oceniła przedstawioną koncepcję rozwiązania problemów prywatyzacji i uzdrowienia polskich stoczni. Względy polityczne i złożona sytuacja gospodarcza w gospodarce światowej i na Starym Kontynencie spowodowały, że ta decyzja nie została jeszcze ogłoszona, bo to ograniczałoby pole możliwości dla dalszych rozwiązań. W zamian KE zaapelowała do polskiego rządu o współpracę, przy poszukiwaniu rozwiązań problemów stoczni w Gdyni, Gdańsku i Szczecinie. Podobne stanowisko zajął także Parlament Europejski w Strasburgu, gdzie odbyła się specjalna debata poświęcona sytuacji polskich stoczni. Unijna komisarz do spraw konkurencji Neelie Kroes naciska na polski rząd w sprawie planu ratunkowego dla Gdyni i Szczecina, przewidującego częściową likwidację zakładów.
Idea rozważanych rozwiązań jest z pozoru dziecinnie prosta, a jej celem jest to, by stocznie w Gdyni i Szczecinie nie musiały zwracać pomocy publicznej. Rząd miałby sprzedać majątek przedsiębiorstw w przetargu i jednocześnie spłacić część ich zadłużenia wobec wierzycieli, m.in. armatorów, ZUS i fiskusa. Twórcy tego pomysłu zdają sobie sprawę z tego, że sprzedaż stoczni nie będzie taka prosta , bo ich majątki są zabezpieczone na poczet ogromnych wierzytelności.
Według polskiego (i nie tylko polskiego) prawa, zabezpieczonego majątku nie można sprzedać. I właśnie dlatego rząd zamierza przynajmniej częściowo spłacić wierzycieli. Resztę długów pokryłby inwestor wyłoniony w przetargu i w tych warunkach na równych prawach mogliby w nim wystartować ISD Polska, Mostostal i Ulstein. Ten wyjątkowy sposób rozwiązania problemów stoczni jest wątpliwy prawnie, ma więc powstać „specjalna ustawa stoczniowa”. To nie tylko wyjątek, ale i precedens.
Czy się to uda, zobaczymy....
oprac. : Magdalena Kolka / Global Economy