Leczenie bezsenności: rośnie liczba klinik
2009-04-20 00:05
Przeczytaj także: Telemedycyna w opinii Polaków
Według nowego raportu globalnej firmy doradczej Frost & Sullivan, noszącego tytuł „Dostawcy usług w zakresie leczenia zaburzeń snu – zakres i możliwości sektora w Europie”, roczne wydatki medyczne na leczenie zaburzeń snu sięgają nawet 10 mld USD, podczas gdy koszty pośrednie związane ze zmniejszoną produktywnością i innymi czynnikami są o wiele wyższe. W ciągu ostatnich sześciu lat, lekarze zauważyli znaczny wzrost liczby konsultacji pacjentów cierpiących na bezsenność ze specjalistami w zakresie zaburzeń snu na terenie całej Europy.„Ten nagły wzrost liczby lecznic zaburzeń snu wynika po części z ciągle rosnącego odsetka dzieci i dorosłych cierpiących na otyłość, która może być głównym powodem niebezpiecznego bezdechu sennego” – stwierdza Janani Narasimhan, analityk Frost & Sullivan. „Ponadto, według lekarzy, rosnąca świadomość na temat różnych opcji leczenia, popularyzowana przez środki masowego przekazu oraz rekomendacje ze strony członków rodziny lub znajomych również przyczyniły się do wzrostu liczby placówek leczących zaburzenia snu.”
Eksperci zaznaczają, że pomimo wciąż zwiększającej się liczby odnotowanych przypadków zaburzeń snu, ocenia się, że u wielu osób tego rodzaju zaburzenia pozostają nie zdiagnozowane. Wciąż nie ma wystarczającej wiedzy o bezobjawowych zaburzeniach snu, co powoduje zmniejszenie wskaźników badań. U wielu osób, które przez kilka nocy doświadczyły znacznego spadku w jakości lub w czasie trwania snu, stwierdzono upośledzenie pewnych funkcji poznawczych wynikających właśnie z chronicznego niedoboru snu. Nowe dowody wskazują na to, że brak snu powoduje powstawanie wielu innych problemów zdrowotnych, takich jak zapalenia wirusowe, cukrzyca, otyłość, choroby serca, depresja oraz inne choroby przewlekłe związane z wiekiem.
Przedsiębiorstwa ubezpieczeniowe naciskają na ośrodki działające w branży, aby starały się o zdobycie akredytacji. Ma to zapewnić świadczenie usług z zakresu badań oraz leczenia klientów na najwyższym możliwym poziomie. Jednakże zdobycie akredytacji wymaga czasu, pieniędzy i starań.
„Ośrodek leczenia zaburzeń snu musi działać w branży wykazując elastyczność, silną wolę i cierpliwość w przedzieraniu się przez bezmiar wymaganych dokumentów i zaświadczeń, takich chociażby jak konieczność udowodnienia, że posiada się wiarygodną bazę konsultacyjną” – mówi Narasimhan. „Całkowity okres ubiegania się o akredytację może trwać od roku do nawet pięciu lat, a to skutecznie hamuje rozwój rynku.”
W Europie niektóre organizacje rządowe i medyczne początkowo zdystansowały się od pilotażowych programów szpitalnych związanych z otrzymaniem akredytacji, argumentując swoją decyzję tym, że będą one zbyt kosztowne, osłabią skuteczne zarządzanie lub też, że są nieistotne dla praktyki klinicznej. Jednakże stopniowo stawało się jasne, że szpitale zyskują na posiadaniu akredytacji.
Nabywcy i firmy ubezpieczeniowe dostrzegli mianowicie potencjał akredytacji w zakresie zarządzania jakością i zasobami, a organizacje zawodowe uznały istniejące powiązania między szkoleniem klinicznym, praktyką i wynikami a środowiskiem opieki zdrowotnej. Elementem kluczowym dla zapewnienia wzrostu rynku jest wzajemna komunikacja i wspólne zaangażowanie zarówno dostawców usług na rynku leczenia zaburzeń snu, jak i płatników - strony trzeciej.
„Wiele mniejszych firm jest skrępowanych polityką ograniczania kosztów, co często kończy się zmniejszaniem nakładów na badania i rozwój" – podsumowuje Janani Narasimhan. „Ci mniejsi uczestnicy rynku powinni dążyć do generowania większych zysków poprzez reorganizację obecnej dystrybucji i strategii marketingowych”.
oprac. : Regina Anam / eGospodarka.pl