Tydzień 20/2009 (11-17.05.2009)
2009-05-16 22:57
Przeczytaj także: Tydzień 19/2009 (04-10.05.2009)
- Licząc się ze spowolnieniem gospodarczym w lutym rząd dokonał cięć wydatków i zmianę finansowania inwestycji na kwotę 19,7 mld zł. Ostatnio premier przyznał, że trudno będzie utrzymać deficyt budżetu na planowanym dotąd poziomie 18,2 mld zł. Wszystko wskazuje na to, że w połowie roku będzie nowelizacja budżetu i rząd dokona kolejnych cięć w wydatkach, ale też zaproponuje sposoby zwiększenia budżetowych wpływów.
- Polski rząd w dalszym ciągu podtrzymuje swoją prognozę, że w I kw. 2009 roku wzrost PKB będzie powyżej 1% (w przedziale 1-1,3%).
- Komisja Europejska wkrótce rozpocznie wobec Polski tzw. procedurę nadmiernego deficytu. Jednak nie grozi nam to realnymi, negatywnymi konsekwencjami. Odpowiednią decyzję rada ministrów finansów 27 krajów UE (Ecofin) może podjąć (co do ścieżki wyjścia Polski z deficytu) w czerwcu lub lipcu br. Aktualna prognoza dotycząca deficytu na 2009 rok wynosi 4,6%.
- W styczniu 2009 inflacja była na poziomie 2,8%, w lutym wyniosła 3,3%, a w marcu 3,6%. W kwietniu wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych wyniósł już 4%. W Polsce inflacja jest wysoka, podczas gdy w czołowych krajach unijnych coraz większa jest groźba deflacji, co w połączeniu z recesją stanowi coraz większe zagrożenie, które może pogłębić zjawiska kryzysowe. Największy spadek cen w kwietniu zanotowała Irlandia (-3,5%).
- Pakiet antykryzysowy to 13 punktów dotyczących zmian w prawie pracy. W ramach tego pakietu rząd zamierza zmienić zasady rozliczenia czasu pracy (okres rozliczeniowy wynosiłby 12 miesięcy), przy czym umowa o pracę na czas ograniczony będzie trwała 24 miesiące. Mówi się też w nim o płatnych urlopach postojowych oraz o dopłatach do kredytów mieszkaniowych.
- Według Eurostatu w styczniu w strefie euro produkcja przemysłowa spadła o 16,5%, w lutym 19,1%, a w marcu o 20,2% r/r (o 2% m/m).
- W Polsce kart kredytowych przybywa. Z danych NBP wynika, że pod koniec marca było 10 mln kredytowych (wzrost o ok. 20% r/r). Jednak rośnie na nich zadłużenie (w marcu osiągnęło poziom 12,9 mld zł) i szybko pogarsza się spłacalność zadłużenia. To zadłużenie wynosi dziś ok. 1% PKB – czyli jak na razie niewiele w porównaniu z USA (gdzie przekracza ono roczny PKB) czy z Europą (gdzie jest na poziomie ok. 40% PKB).
- Zarząd Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa uzgodnił warunki dodatkowego kontraktu na dostawy gazu z Rosji (2,3 mld m³). Jednak pewna część tego kontraktu jest jeszcze uwarunkowana postępem w renegocjacjach w kilku kwestiach (dotyczy to m.in. umowy rządów Polski i Rosji o budowie i eksploatacji gazociągu jamalskiego, który transportuje rosyjski gaz do Niemiec, a prócz tego Gazprom żąda obniżki opłat za tranzyt przez Polskę i chce, aby PGNiG do 2022 r. zwiększyło importu gazu z Rosji).
- Według firmy Samar pierwszych czterech miesiącach 2008 roku w Polsce wyprodukowano 288,2 tys. samochodów osobowych i dostawczych, a więc o 22% mniej niż przed rokiem. W kwietniu sytuacja się pogorszyła, bo produkcja Fiat Auto Poland zmalała o 18% m/m, VW Poznań zmniejszył produkcję o 6% m/m, a w FSO o 30% m/m. Wyjątkiem jest gliwicki Opel, z którego wyjechało w kwietniu o 300 aut więcej niż w marcu.
- Na początku 2008 r. za granicą, dłużej niż dwa miesiące, przebywało 2,3 mln Polaków, a połowa z nich miała mniej niż 29 lat, przy czym w tej grupie jest wysoki odsetek osób z wyższym wykształceniem (co czwarty z nich to absolwent wyższej uczelni, podczas gdy w całym polskim społeczeństwie 14,7% posiada takie wykształcenie).
Komentarz do wydarzeń gospodarczych
ŁYŻKA DZIEGCIU W BECZCE MIODU
Niekiedy można zauważyć, że sprawom pozytywnym, które mogłyby być powodem do zadowolenia,czy nawet radości dla równowagi towarzyszy wydarzenie lub informacja tonująca ten stan ducha, lub nawet go blokująca. Niedawno świętowaliśmy pięciolecie uczestnictwa w Unii i podsumowywaliśmy uzyskane w tym okresie wyniki gospodarcze. Mówiliśmy, że PKB per capita w Polsce wzrósł z 43% średniej unijnej w 2003 r. do prawie 51% w 2008 r., że w tym okresie nasze corocznie do 2008 r. obroty handlowe wzrastały niemal o 20%, że przy stosunkowo wysokim wzroście gospodarczym udało się utrzymać niską inflację, że dotąd otrzymaliśmy środki finansowe netto w wysokości 14 mld euro, a gdy do 2013 roku wpłacimy składki do unijnego budżetu w wysokości 21 mld euro, to otrzymamy z niego ponad 91 mld euro... Prócz tego jedna z ostatnich prognoz KE wskazuje, że pod względem wartości dochodu narodowego, w tym roku wyprzedzimy Szwecję i Belgię i staniemy się siódmą co do wielkości gospodarką w Unii Europejskiej (10 lat temu zajmowaliśmy 11. miejsce, ale w poprzednich latach udało nam się już wyprzedzić Danię, Austrię). Łyżką dziegciu jest jednak to, co nam zagraża dziś i w najbliższej przyszłości. Poświęćmy tej sprawie nieco uwagi...
Nasze społeczeństwo w ciągu tych niemal 20 lat w znacznym stopniu zmieniło się. Dziś nie działa na jego poglądy tak jakbyśmy tego oczekiwali to, że wkrótce staniemy się siódmą potęgą gospodarczą Europy i z pewnymi szansami na sukces staramy się uzyskać najważniejsze stanowiska w strukturach unijnych. Myślę także, że stosunkowo mało jest osób takich, które dumnie wypną pierś tylko z powodu, że w tym roku wielkością PKB wyprzedzimy jeszcze Szwecję i Belgię. Trudno się temu dziwić, że przyjmując do wiadomości te prognozy, w pierwszej kolejności zastanawiamy się nad tym, co to da każdemu z nas i naszym rodzinom dziś, jakie to stwarza perspektywy na dającą się przewidzieć przyszłość. Nie ulega wątpliwości, że ponieważ znikły podstawowe trudności w poruszaniu się naszych rodaków po świecie, więc na własne oczy widzimy ile jeszcze brakuje nam do osiągnięcia poziomu życia w bogatej części Europy. Dlatego mam wrażenie, że niewielu z moich rodaków ma wyrzuty sumienia, że gdy myśli o przyszłości, to w pierwszej kolejności myśli o tym co dotyczy niego, jego bliskich i jego bliskiego otoczenia. Mam też wrażenie, że obecny kryzys umacnia ten sposób myślenia...
Jednak patrzenie w przyszłość i myślenie o sobie i najbliższych oraz o tym co nas czeka jutro i w dającej się przewidzieć przyszłości nie powinno nam zasłonić szerszego spojrzenia wokół siebie i myśleć w kategoriach miasta, regionu czy kraju. Chcę zwrócić uwagę na to, że jakie będzie to jutro nasze i naszych bliskich zależy także w dużym stopniu od tego, jak ukształtują się warunki gospodarcze w najbliższych miesiącach, w jakim stanie będzie nasza gospodarka w chwili, gdy świat zobaczy to przysłowiowe „światełko w tunelu” i ruszy do odrabiania strat poniesionych w kryzysowym okresie. Dlatego rozumienie i pochwalanie troski o swoje rodziny nie jest u mnie równoważne z akceptacją dla agresywnych działań nakierowanych na wymuszenie nowych uprawnień i korzyści dla siebie, firmy, czy też grupy zawodowej. Moim zdaniem w tym trudnym okresie niekiedy nawet jest konieczność akceptacji ograniczeń, czy też rezygnacji z posiadanych uprawnień, bo tego wymaga sytuacja, bo czy chcemy czy nie, to płyniemy na jednej łódce. Dlatego nie pochwalam wykorzystywania branżowych możliwości (czy historycznych zasług), by wymusić lepsze warunki, by być traktowanym inaczej niż inni...
Już rok ubiegły dawał nam sygnały, że 2009 rok może być bardzo trudny. Jak pamiętamy w 2007 roku deficyt budżetowy wyniósł ok. 2% PKB, a w 2008 roku wyniósł on już 3,9% PKB (przy wzroście gospodarczym na poziomie 4,8%). Według ocen KE tegoroczna dziura w finansach publicznych wzrośnie minimum do 6,6% PKB i dziś warto zastanowić się, kiedy popełniliśmy błąd. Warto przypomnieć, że poprzedni rząd w bardzo dobrej sytuacji nie wykorzystał jej, by uporządkować i zracjonalizować budżet, a przede wszystkim wydatki. Gdy już sygnalizowano nadchodzące światowe zagrożenia kryzysowe wprowadzono ulgę podatkową na dzieci, obniżkę składki rentowej oraz waloryzowano renty, emerytury i wypłaty pomocy socjalnej. W 2008 roku te decyzje w połączeniu z mniejszymi dochodami budżetowymi spowodowały wzrost deficytu, a był to już okres, kiedy rozwijający się światowy kryzys nabierał siły.
Eksperci wskazują, że: niższa składka rentowej w porównaniu z 2007 r. spowodowała spadek dochodów budżetu o 1 pkt proc. PKB; obniżenie dochodów na skutek ulgi prorodzinnej to 0,5 pkt proc. PKB; podwyższenie wydatków z racji ponownej corocznej waloryzacji rent i emerytur to kolejne 0,5 pkt proc. PKB. W sumie te decyzje podjęte w 2007 r. zaowocowały wzrostem deficytu sektora finansów publicznych o 2 pkt proc. w 2008 r.
Nie ulega wątpliwości, że obecny silny spadek eksportu (spowodowany w pierwszej kolejności recesją w niemieckiej gospodarce), spadek wydatków inwestycyjnych oraz spadek tempa wzrostu konsumpcji na pewno wywołają poważne konsekwencje budżetowe. Dlatego od początku 2009 roku wątpliwe były deklaracje polityków o zamiarze utrzymania deficytu budżetowego w wysokości zapisanej w ustawie sejmowej. Nie chcę przesądzać, czy będzie on wyższy o kolejne 20 czy 40 mld zł. Teraz trzeba liczyć się z kolejną akcją cięcia wydatków, ale to na pewno nie wystarczy (na przeszkodzie stoją dziś tzw. wydatki sztywne). Należy liczyć się zmianą akcyzy, a także z nowym rokiem ze zmianami w podatkach, ulgach i opłatach. Nie ulega wątpliwości, że w obecnej sytuacji warto też rozważyć propozycję grupy SHADOW GN - najlepszych specjalistów od światowej gospodarki (działającej pod kierunkiem Josepha Stiglitza, noblisty i byłego głównego ekonomisty Banku Światowego), która kilka dni temu określiła rekomendowane kierunki działań dla rządów krajów sugerując aby:
- w przypadku konieczności uruchamiania pakietów stymulacyjnych środki były kierowane głównie na realizację inwestycji infrastrukturalnych (np. drogi, koleje, energetykę).
- dążąc do obniżenia deficytu budżetowego nie unikać także korekt w regułach podatkowych, nie rezygnując z podniesienia podatków również najlepiej zarabiającym.
Wiem, że to co piszę nie jest popularne, ale sytuacja zaczyna robić się poważna...
Wiem też, że to co piszę to więcej niż łyżka dziegciu, a będą też tacy, którzy w tym mikrokomentarzu nie dostrzegą zbyt wiele miodu, nie mówiąc już o beczce...
oprac. : Magdalena Kolka / Global Economy