Internetowe księgi skarg i zażaleń
2009-10-18 01:19
W dobie mediów społecznościowych, niezadowoleni klienci zamiast narzekać pod nosem, robią to w sieci. Antywitryny, czyli internetowe księgi skarg i zażaleń balansują na cienkiej granicy pomiędzy prawem do wolności słowa a ochroną znaku towarowego.
Przeczytaj także: Chroń swoją domenę internetową
Protestowanie w dzisiejszych czasach wydaje się łatwe. Zamiast brudzić sobie ręce napełniając butelki benzyną wystarczy usiąść przed komputerem. Słowa zamieszczone w internecie mogą mieć większą siłę rażenia niż kamień rzucony w okno witryny sklepowej. Ostatnio przekonał się o tym BRE Bank, w skład którego wchodzą m.in. mBank i Mulitbank. Klienci niezadowoleni z polityki zarządu, dotyczącej ustalania oprocentowania kredytów hipotecznych, zorganizowali się wokół stron NabiciwmBank.pl oraz mStop. Na forach dyskusyjnych opisują swoje perypetie z bankami, zamieszczają parodie reklam i doradzają jak walczyć z „Bankozaurem” (tak określają banki Grupy BRE). Internauci zrzeszeni wokół tych stron zapowiedzieli przygotowanie obywatelskiego projektu zmian w prawie bankowym. Determinacja niezadowolonych klientów spotkała się z zainteresowaniem mediów. Gazety cieszyły się z inicjatywy, widząc w niej przejaw społeczeństwa obywatelskiego. Mniejszy entuzjazm zapanował wśród specjalistów odpowiedzialnych za wizerunek banków, którzy dostali twardy orzech do zgryzienia.Strony internetowe poświęcone krytyce określonej firmy, organizacji lub osoby publicznej to tzw. gripe sites (ang. to gripe – jęczeć, narzekać). W języku polskim nazywa się je antywitrynami lub antystronami. Ich powstanie i funkcjonowanie wiąże się z możliwościami, jakie daje internet. W sieci każdy może poczuć się jak Dawid, strzelający z procy w kierunku Goliata. Wystarczy wejść na odpowiednią stronę i zacząć pisać. Antywitryny pełne są zażaleń na złą obsługę, kiepską jakość produktów i usług oraz wysokie ceny. Internauci ujawniają nieetyczne praktyki firm, wyszydzają sztuczne oblicza marek i złośliwie parodiują reklamy. Siłą, która napędza antywitryny jest społeczność, tworzona przez osoby podzielające negatywne odczucia wobec danej marki lub osoby publicznej.
Cechą charakterystyczną gripe sites są domeny internetowe, pod którymi działają. O ich specyfice opowiada Katarzyna Gruszecka-Kara z firmy 2BE.PL: „W krajach anglosaskich adresy antystron są zwykle tworzone poprzez zestawienie nazwy nielubianej firmy z obraźliwym słowem. Najczęściej spotykanymi elementami są „anti”, „no” oraz „sucks”, przez co antywitryny są często nazywane „sucks sites”. Można również spotkać adresy zawierające słowo „lemon”, które w potocznym angielskim oznacza złom, samochód z wieloma usterkami”.
W USA jednymi z najbardziej znanych antystron są AOLsucks.com oraz NoAmazon.com. Firmy, będące obiektem krytyki ze strony anty-fanów nie pozostają bierne. Chcąc uciszyć niewygodne dla nich głosy, oskarżają autorów antywitryn o zniesławienie, łamanie praw autorskich oraz bezprawne użycie znaku towarowego. Ostatnim przykładem jest przypadek Thomasa Holdena, założyciela strony WizzAirSucks.com. Holden, mówiąc delikatnie, krytycznie podchodzi do usług świadczonych przez węgierskiego przewoźnika. Autor strony nie kryje swoich intencji. Na stronie WizzAirSucks.com czytamy, że powstała ona, aby udowodnić jakim koszmarem jest latanie samolotami WizzAir. Holden zachęca użytkowników do opisywania swoich kłopotów z tanimi liniami, dzielili się przypadkami oszustw i relacjonowali procesy sądowe, które wytoczyli przewoźnikowi. Wprost namawia czytelników, aby korzystali z innych tanich linii lotniczych, szerokim łukiem omijając WizzAir.
Przeczytaj także:
Domeny internetowe: połowa sieci kończy się na .com
oprac. : eGospodarka.pl
Więcej na ten temat:
fora internetowe, strony internetowe, antywitryny, fora dyskusyjne, antystrony, domeny internetowe, ochrona domeny