Generacja Y a rynek pracy
2009-11-01 02:45
Po generacji Baby Boomers i straconego pokolenia X, na rynek wchodzi kolejna fala siły roboczej. Wykształceni, dorastający w zglobalizowanym świecie młodzi ludzie, stanowią wyzwanie nie tylko dla speców od marketingu, ale również dla własnych szefów.
Przeczytaj także: Generacja Y a oferty polskich banków
Po odnoszącym sukcesy pokoleniu wyżu powojennego i zapomnianej Generacji X, najpierw w USA, a następnie w krajach Europy Zachodniej zaczęto obserwować odwrót od ich stylu życia. W ostatnich czasach trendy te dochodzą również do Polski, stawiając rodzimych pracodawców twarzą w twarz z nową kulturą pracy reprezentowaną przez pokolenie, zwane, dla odróżnienia od ich starszych kolegów, pokoleniem Y.Generacja Y stanowią tak zwane echo wyżu powojennego. Należą do niego osoby urodzone na przełomie lat 70. i 80. po połowę lat dziewięćdziesiątych. Dorastali na kreskówkach, Internecie i telefonii komórkowej. Dzięki wykształceniu i znajomości języków, mają znajomych w najodleglejszych częściach świata – a ten stał się dla nich niczym więcej niż globalną wioską. Są ambitnymi i pewnymi siebie indywidualistami, którzy wiedzą, czego chcą. W Polsce są pierwszym pokoleniem, które nie różni się znacznie od zachodnich kolegów. Pierwszym, które żyje w wolnym kraju i rynkowej gospodarce.
Przedstawiciele nowego pokolenia obecnie nie mają więcej niż trzydzieści lat. Są młodzi, wykształceni, mobilni i, co więcej, świadomi swojej wartości na rynku pracy. Stanowią twardy orzech do zgryzienia dla własnych przełożonych, którzy zarzucają im brak lojalności, nadmierną pewność siebie i brak zawodowej etyki. Ile w tym jest racji?
Jeszcze niedawno krążyło powszechne przekonanie, by na rozmowie kwalifikacyjnej na pytanie „Jaka jest Pani/Pana największa wada?” odpowiedzieć: „Pracoholizm”. Miało to gwarantować zatrudnienie w korporacji. Obecnie doradza się unikanie takiej reakcji.
Przedstawicielom generacji Y nie trzeba tego powtarzać. Oni sami już precyzyjnie określili czego oczekują od pracy, a na tej liście nie ma pracowania po godzinach i ślęczenia po nocach w ciasnych boksach. Pracodawcy nazywają to lenistwem i nieetycznym zachowaniem. Sami zainteresowani wolą określać to „work-life balance”, równowagą pomiędzy życiem prywatnym, a zawodowym.
To jest właśnie cecha charakterystyczna nowej generacji. Nie stawiają oni pracy na pierwszym miejscu – jest ona raczej jedynie środkiem do realizacji innych, ważniejszych w ich mniemaniu celów. Do tych z kolei należą stworzenie szczęśliwej rodziny, samorozwój i realizacja własnych pasji. Z tego względu, przedstawiciele pokolenia przedłożą kurs wspinaczki ściankowej nad nowy projekt, wymagający pracy po godzinach. Jeśli przełożony nie wyrazi zgody na wcześniejsze opuszczanie miejsca pracy w celu uczestnictwa w zajęciach ze zdobienia porcelany, Igrek… zmieni pracę. I będzie szczęśliwy z tego powodu wierząc, że nowa firma otworzy przed nim nieznane mu dotąd możliwości.
Następstwem opisanych powyżej priorytetów przedstawicieli generacji Y, są wymagania jakie mają wobec pracodawców. Ze względu na wysokie wykształcenie, znajomość języków obcych i obsługi komputera, już w pierwszej pracy żądają kwot, które ich poprzedników przywracały o zawrót głowy. Ponadto nie widzą potrzeby nie tylko pracy po godzinach, ale również pozostawania w biurze 40 godzin tygodniowo. Preferują raczej niepełny etat lub telepracę, które pozwolą im na spełnianie się w innych dziedzinach życia.
Przeczytaj także:
Młodzi profesjonaliści, czyli kto?
oprac. : Eliza Smyrgała / IPO.pl
Więcej na ten temat:
zarządzanie zasobami ludzkimi, kadry, generacja Y, młode pokolenie, elastyczny czas pracy