Czym jest coaching?
2009-11-16 13:51
CZARODZIEJ COACHING. Słyszeli o nim już wiele razy. Podobno był przybyszem z dalekiego kraju. Ludzie gadali o nim różne rzeczy. Co ciekawe, wcale nie byli zgodni w tym, czy jest w porządku, czy lepiej się z nim nie zadawać...
Przeczytaj także: Coaching a strategia firmy
Jedni coś czytali, inni słyszeli o nim od znajomych, a niektórzy nawet zdążyli spotkać się z nim osobiście! Jacyś tacy odmienieni, mówili, że czyni najprawdziwsze cuda. Ale byli i tacy, którzy napominali, że to jakiś szarlatan, w głowach ludziom miesza i lepiej trzymać się od niego z daleka! Te skrajne emocje mogły oznaczać tylko jedno: rzeczywiście miał czarodziejską moc. A z mocą trzeba obchodzić się umiejętnie, aby zrobić z niej dobry użytek! Kimże był ów obiecujący czarodziej? Miewał różne oblicza i różnie też go nazywali: operacyjny, kompetencyjny, holistyczny, quantum brain power… Na pewno wiadomo było tylko tyle, że na imię mu Coaching.Odejdźmy teraz nieco od tej historii w stylu retro i zróbmy małe, współczesne dochodzenie, na potrzeby naszych korporacji i dla samych siebie, w jakich sytuacjach warto sięgnąć po coaching. Leszek zaczął swoją pierwszą pracę dwa tygodnie temu. Wielki bank. Dobry oddział. Zespół, który prowadzi obsługę firm. Jest przejęty tym, że taki początkujący, a szef już powierzył mu opracowanie wniosku kredytowego jednego z większych klientów. Leszek uczył się analizy finansowej na studiach, ale co innego zgłębiać teoretyczne zależności pomiędzy wskaźnikami a kondycją firmy, a co innego rozmawiać z konkretnym dyrektorem finansowym o konkretnym biznesie. I mieć pełną jasność, czy i na jakich warunkach rekomendować transakcję, by bank poczynił dobrą inwestycję pożyczając pieniądze, a klient wykorzystał je wzmacniając własną firmę. Leszek nie czuje się pewnie: nie zna dobrze wewnętrznych procedur, w rozmowie z klientem czuje presję – nie bardzo wie, co może obiecać, czego wymagać, jak poprowadzić negocjacje. Czy Leszkowi może pomóc coaching?
Irena była przedstawicielem handlowym. Rekordzistka sprzedaży w swoim regionie. Miała dar przekonywania klientów, kupowali od niej na potęgę, a potem niemal dziękowali jej, że zechciała właśnie im oferować swoje produkty. Ona sama uwielbiała tę samodzielną pracę. Zresztą, odkąd pamięta, nawet w sporcie stroniła od gier zespołowych, woląc samotnie zdobywać laury. W pracy także lubiła polegać sama na sobie. Fakt, że nie musiała nikogo innego wspierać, motywować, podciągać za sobą czy popychać do przodu, czynił z niej szczęśliwą kobietę. Aż do czasu, kiedy w dowód uznania jej sprzedażowych zasług szef postanowił ją awansować, powierzając jej stanowisko szefa regionu. Powinna była docenić ten gest, tymczasem po pierwszym miesiącu pracy na nowym stanowisku jakby przygasła. Z każdym dniem mniej chętnie przychodziła do biura, a jej poczucie szczęścia zaparkowało chyba gdzieś po drodze… Czy Irenie może pomóc coaching?
Jurek studiował ekonomię na prestiżowej uczelni. Po trzech latach coś podpowiedziało mu, żeby lepiej przestać zajmować się teorią i po prostu pójść do pracy. Zahaczył się u pewnego dealera luksusowej marki samochodów, jednak po dwóch miesiącach pracy w salonie sprzedaży porzucił to zajęcie. Postanowił otworzyć własny biznes. Już w szkole średniej pociągały go komputery, więc postanowił zrobić użytek ze swojej pasji. Zajął się składaniem zestawów na zamówienie. Potem było przebranżowienie na gastronomię, potem wydawnictwo, teraz jego firma wykonuje drobne remonty. Jurek nie czuje się spełniony. Ciągle i nieustannie inwestuje w swoją firmę i ma nieodparte wrażenie, że za każdym zakrętem, zamiast wreszcie długiej i słonecznej prostej, czeka go kolejny zakręt. Czy Jurkowi może pomóc coaching?
Maja jest dyrektorem ogromnego działu w wielkiej korporacji. Doszła tak wysoko wytrwałą pracą, zaczynając wiele lat temu od stanowiska stażysty. Od pewnego czasu Maja przeżywa emocjonalne wzloty i upadki, tyle, że wzloty są coraz rzadsze, a upadki coraz częstsze i bardziej dotkliwe. Dla pobocznego obserwatora właściwie nic złego się nie dzieje, jednak Maja miewa coraz częściej poczucie zniewolenia procedurami i atmosferą korporacji. Kiedy w głębi serca nie zgadza się z tym, czego oczekują od niej szefowie i nie potrafi ich przekonać do własnego zdania, Maja ratuje się powtarzaniem sobie, że przecież jest profesjonalistką, która niejako sprzedaje swoje usługi pracodawcy. Jeśli w tym, co ma zrobić jest jakiś absurd, to on jest „po ich stronie”! To w końcu zarząd ustala strategię tej gry i priorytety. Ona jest tylko wykonawcą. Chciałaby jednak czuć się wolnym najmitą. Wolny najmita? Czy taka sprzeczność może w realnym życiu korporacyjnym współistnieć obok siebie? Czy Mai może pomóc coaching?
Przeczytaj także:
Coaching a oszczędzanie
oprac. : Iwona Demidowicz / Magazyn Business Coaching
Więcej na ten temat:
coaching, rozwój pracowników, zarządzanie personelem, zarządzanie przez kompetencje