eGospodarka.pl
eGospodarka.pl poleca

eGospodarka.plWiadomościPublikacjeJaka przyszłość czeka znane polskie marki?

Jaka przyszłość czeka znane polskie marki?

2010-04-26 11:20

Komercyjna marka zaczyna umierać wtedy, gdy zaczyna służyć do innych niż zarabianie pieniędzy celów. Przypadki wielu polskich marek o świetnej przeszłości - choćby Ursus czy Społem - są tej prawdy ilustracją.

Przeczytaj także: Rynek B2B: budowanie wizerunku marki

W 1893 r. kilku ojców postawiło na szali sukcesu biznesowego przyszłość swoich dzieci. Założyli spółkę, w której kapitał zakładowy stanowiły posagi ich siedmiu córek. Albo wszystkie te panny odznaczały się urodą i tatusiowie mieli pewność, że tak czy inaczej znajdą mężów, albo wierzyli w to, że biznes im się uda. Udał się i nie - zakład upadł w 1930 r. Ale wtedy córki były już w takim wieku, że jeśli któraś jeszcze nie wyszła za mąż, to nie z powodu braku posagu.

Ursus walczył, lecz nie przetrwał

Najpierw, na cześć owych dziewcząt, firmę nazwano P7P (posag siedmiu panien). W 1907 r., na fali fascynacji Sienkiewiczem, zmieniono jej nazwę na Ursus. O sile "niedźwiedziej" marki świadczy to, że w 1928 roku na pokazie pierwszych 52 ciężarówek Ursus byli Ignacy Mościcki (prezydent RP) oraz Zygmunt Słomiński (prezydent Warszawy). Upadły Ursus został upaństwowiony. Od 1930 r. w zakładzie produkowane były czołgi i inne pojazdy wojskowe na użytek polskiej armii, a od 1939 r. dla okupanta. Tenże w 1945 r. zrównał fabrykę z ziemią. Pozostała nazwa i garstka załogi. Ludzie własnoręcznie odzyskali część maszyn i wznowili pracę. W 1947 r. z fabryki wyjechał pierwszy po wojnie traktor Ursus. W ciągu 15 lat wyprodukowano ich ok. 100 000, a do 1983 r. milion. I na tym koniec.

Zmiany ustrojowe pokonały niedźwiedzia. Począwszy od roku 1990 historia przedsiębiorstwa to pasmo nieszczęść i złych, z biznesowego punktu widzenia, decyzji. Odcinając się od polityki i utajonych interesów własnych, niewykorzystany potencjał marki Ursus to milionowe straty dla jej właścicela, czyli państwa polskiego.

Oto kierunek zmian wielu firm, które odziedziczyły po przeszłości silne marki - zmienić proporcje i zamiast producentem, zostać handlowcem. W latach 90. Ursus mógł przestać produkować podzespoły, a tylko je kupować, przestawić się na montowanie i wprowadzić do firmy profesjonalny marketing. Jaki potencjał na rozszerzanie marki! Iluż Polaków, których nie stać na Stihl’a lub Husqvarnę, kupiłoby porządną, polską kosiarkę Ursusa…

Dzisiaj jeszcze większość Polaków zna Ursus. Jednak ten stan nie potrwa długo. Już prawie nie ma maszyn, hal i załogi. Wkrótce zniknie ostatnia wartościowa część posagu siedmiu panien - siła marki. Czy można postawić diagnozę tego upadku? Z pewnością prawdziwe będzie stwierdzenie, że komercyjna marka zaczyna umierać wtedy, gdy zaczyna służyć do innych niż zarabianie pieniędzy celów.

Vistula - na linii elastycznej, choć cienkiej

Decyzję, której zabrakło w Ursusie, podjęto w innych zakładach produkcyjnych - byłych potentatach w PRL. Na początku lat 90. przez giełdę sprywatyzowano Vistulę. 10 lat trwała zmiana profilu. Całą produkcję wydzielono do spółek zależnych. W 2006 r. powstało nowe logo. Vistula zajęła się handlem, co dla ludzi światłych jest nierozerwalnie związane z budowaniem brandu. Dzisiaj mamy Vistula Group (Vistula, Wólczanka, Kruk i Deni Cler). Wygląda na to, że Vistula powoli podnosi się z pokryzysowej zapaści, choć pojawiła się koncepcja przejęcia jej przez jednego z udziałowców.

Niezależnie od dalszych losów giełdowych, należy bezsprzecznie stwierdzić, że to marka, której potencjał wykorzystano. Co zaważyło? Po pierwsze - właściciele, którym zależy na sukcesie komercyjnym. Po drugie - profesjonalny marketing, który wie, że świadomość marki to zasób płodny, lecz ulotny. Po trzecie - dostosowanie biznesu do rynku. Po czwarte - Pierce Brosnan… (nad tym można dyskutować, jednak prawda jest taka, że dziś niejeden prezes przed czterdziestką ma w szafie Vistulę).

Nowe kierownictwo zapowiada powrót do klienta masowego. Tych zmian nie zaakceptowała jednak część zespołu, w tym jej wieloletni projektant Rafał Czapul. Rok 2010 będzie więc dla Vistuli rokiem próby. Z PRL-owskiej marki dla wszystkich powstała marka premium, która z powodów finansowych ma przeprosić się z masą robotniczą. Przeciętny Polak kupuje garnitur na ślub, ślub dziecka i pogrzeb. To za rzadko, by wyciągnąć Vistulę z kłopotów. Vistula ma przed sobą zakręt. Czy wpadnie do morza szarzyzny? Czy spadnie w dół "z siłą wodospadu"? A może stanie na czele nurtu polskiej mody męskiej?

Wars znowu wita. Czy na dobre?

Ostry zakręt i zmiany właścicielskie czekają też inną markę z przeszłością. Niby nie całkiem państwowa, a jednak. Skarb Państwa posiada oficjalnie 49,98 proc. udziałów, czyli pakiet mniejszościowy, ale 50,2 proc. należy do spółki akcyjnej… Skarbu Państwa. Mowa oczywiście o jednej z firm budzących najgorętsze komentarze na forach, czyli Warsie. Zagłębianie się w zmiany personalne, układy sił i inne "kolesiostwo" nie ma tu sensu. Ważne są dwie kwestie. Po pierwsze, Wars się zmienił - na korzyść. Po drugie - będzie musiał się zmienić jeszcze bardziej, gdy w końcu InterCity, udziałowiec większościowy, zostanie sprywatyzowany przez GPW.
Przeczytaj także: Skuteczne zarządzanie marką Skuteczne zarządzanie marką

 

1 2

następna

Eksperci egospodarka.pl

1 1 1

Wpisz nazwę miasta, dla którego chcesz znaleźć jednostkę ZUS.

Wzory dokumentów

Bezpłatne wzory dokumentów i formularzy.
Wyszukaj i pobierz za darmo: