Kryzysowa sytuacja demograficzna
2010-05-31 13:30
Przeczytaj także: Ludność w UE: prognoza 2008 - 2060
Koszty kryzysu demograficznego
Kryzys demoluje finanse publiczne krajów wysokorozwiniętych – w USA deficyt sięgnął 1 bln 800 mld USD w tym roku, czyli aż 13 proc. PKB. W tym roku spadnie tylko nieznacznie do 1 bln 400 mld USD. Jeśli jednak uwzględnimy całkowity deficyt związany z narastaniem zobowiązań emerytalno-zdrowotnych zgodnie z wyliczeniami Kontrolera Generalnego USA D.M. Walker’a zawarty w Rządowym Raporcie Finansowym z 2006 r. to okaże się on wyższy aż o $4.351,8 mld, a więc o ok. 20 pkt. procentowych PKB, a całość tych zobowiązań wynosi $53,1 bn czyli niewyobrażalne 420% PKB, lub bardziej wyobrażalne „ok. $440.000 na amerykańską rodzinę” jak to jest zapisane w Raporcie z 2006 r. [Źródło: Jerome R. Corsi „Real US shortfall $4.6 tryllion in red” WorldNetDaily.com 2009].
Zmniejszenie się dzietności rodzin ma olbrzymi aspekt finansowy, gdyż utrzymywanie dzieci jest tańsze niż osób starszych, wg wyliczeń prof. Lee kosztuje państwo trzykrotnie mniej, a brak młodego pokolenia oznacza spadek ilości osób pracujących oraz proces starzenia się społeczeństwa., W Unii Europejskiej aż 30 – 40 proc. całości wydatków na świadczenia zdrowotne przeznacza się na świadczenia dla osób starszych, a proces starzenie się społeczeństwa oznacza przyspieszoną akcelerację kosztów opieki zdrowotnej gdyż wydatki na świadczenia zdrowotne ludzi młodych są przeciętnie czterokrotnie niższe. Brak dzieci oznacza spadek ilości osób pracujących wraz ze starzeniem się społeczeństwa. Gdy chodzi o świadczenia emerytalne w krajach OECD to o ile w 1980 r. na jednego emeryta przypadało 5 pracujących to w 2050 osób pracujących będzie zaledwie dwóch, podczas gdy w Japonii niemalże jednego emeryta będzie musiała utrzymać jedna osoba pracująca. Japończycy poddani są poddani bardzo silnej presji demograficznej i ilość Japończyków w wieku produkcyjnym spadnie z 84 mln w 2007 do 69 w r. 2030.
Debata emerytalna
Te same pytania, dotyczące tego, w jaki sposób gospodarka ma funkcjonować, czy może raczej jakie mają być nowe uregulowania gospodarcze, padają w samych Stanach Zjednoczonych. To, co jest charakterystyczne, to fakt, że w Stanach Zjednoczonych najbardziej wpływowa Izba Gospodarcza (U.S. Chamber of Commerce), która przecież reprezentuje prawie 3 mln organizacji, postanowiła, że będzie wspierała akcję propagującą kapitalizm, ale pod inną nazwą. Zdecydowała, że wyda $100 mln na kampanię rozpoczynającą się w październiku pod hasłem poparcia „wolnej przedsiębiorczości”. Okazuje się, że zgodnie z opinią izby jak i jej szefa Thomas’a Donohue hasła „kapitalizm”, „wzięcie ryzyka”, oraz „protekcjonizm” mogą być niewłaściwie zrozumiane przez społeczeństwo amerykańskie. Żyje ono obecnie problemami związanymi ze starzeniem się jego członków, ze stratą wartości aktywów które posiada, faktu istnienia bycia „sandwich generation”. Utrzymującą młode pokolenie, a z drugiej strony borykającą się z trudami i koniecznością wsparcia starszego pokolenia, które na dodatek utraciło znaczną część swoich aktywów poprzez straty na nieruchomościach które posiada, a także inwestycji w funduszach emerytalnych. Jest to wyzwanie dla tego społeczeństwa i konieczność spojrzenia na wolny rynek w konkretnym aspekcie dotyczącym konieczności nowego uregulowania ubezpieczenia zdrowotnego. Segment zdrowia w Stanach Zjednoczonych jest tym sektorem gospodarki, który jest piątym w skali kraju, ale którego znaczenie ze względu na starzenie się społeczeństwa, rozwój technik zdrowotnych wzrośnie i w przyszłości znajdzie się na trzecim miejscu. W dobie podwójnego kryzysu koniecznym jest ustanowienie konkurencyjnych regulacji, w mniejszym stopniu respektujących interesy wielkich grup biznesu. Sytuacja w której Amerykanie wydają największą część PKB (16 proc., czyli dwukrotnie więcej w porównaniu z innymi krajami wysokorozwiniętymi) i nie osiągają wyniku związanego z zabezpieczeniem zdrowotnym wyższego niż w porównywanych krajach staje się powoli nieakceptowalna. Okazuje się, że olbrzymie wydatki w wysokości 7 tys. dolarów na jednego mieszkańca nie tylko nie zapewniają wyższego poziomu zabezpieczenia zdrowotnego w tym kraju, ale nie gwarantują powszechnego zabezpieczenia zdrowotnego. W Stanach Zjednoczonych żyje aż 47 mln osób które nie posiada żadnego ubezpieczenia.
Dlatego nie dziwi ton debaty w USA dotycząca w sytuacji kiedy wydatki związane ze starzeniem (Old Age and Survivors Insurence) w czasie wprowadzenia przez rząd prezydenta Roosevelta w 1935 były płacone dla 200 tys. emerytów w wysokości 35 mln podczas gdy obecnie wynoszą 450 mld dla 40 mln, a mają one wzrosnąć do 800 mld dla 50 mln w 2016 r. To samo dotyczy w działań związanych z finansowaniem ubezpieczenia medycznego które już kosztuje 23% całości wydatków federalnych. W efekcie biuro budżetowe Kongresu amerykańskiego podało, że suma wydatków na zabezpieczenie społeczne i medyczne się podwoi do 2050 r. w relacji do PKB. Przy czym wszystko będzie zależało od tego, w jakim zakresie działania oszczędzające zostaną podjęte, ponieważ te wydatki mogą wzrosnąć w przedziale od 7 pkt proc do aż 22. Jest to związane z tym, że w USA jest wprawdzie prosta zastępowalność pokoleń w przeciwieństwie do Polski, to i tak ilość osób powyżej 65 roku życia wzrośnie 2 krotnie do 2025 r. A wydatki na osoby starsze są 4 razy większe od wydatków na młodych, przy czym 2,5 razy większe na usługi ze strony lekarzy, 3 razy większe na lekarstwa, 4 razy większe na świadczenia szpitalne i 10 razy większe na opiekę nad chorym w domu i aż 30 razy większe na opiekę pielęgniarską.
Przeczytaj także:
Starzejące się społeczeństwo zahamuje gospodarkę

oprac. : eGospodarka.pl