Tydzień 45/2004 (01-07.11.2004)

Przeczytaj także: Tydzień 44/2004 (25-31.10.2004)

• Uchwalono wprowadzenie czwartej stawki podatkowej w wysokości 50%, dla zarabiających powyżej 600 tys. rocznie.
• Kontynuowane są sondażowe rozmowy między polskim rządem, a General Electric na temat inwestycji w naszym kraju. Mówi się o inwestycjach w przyszłym roku rzędu 3 mld USD i rzędu 8 mld USD do 2006 roku.
• W opinii MF, by wprowadzić euro w 2009 roku, musielibyśmy wejść do ERM II już w pierwszej połowie 2006 roku.
• Powraca do sejmu mało znany pomysł na stworzenie jeszcze jednej drogi dla rozwoju przedsiębiorczości. Ta droga to ma być klaster. Będzie go mogło założyć każde przedsiębiorstwo lub osoba. To działalność umożliwiająca realizację przedsięwzięć grupowych, w tym również rodzinnych. Inicjatywa jest skierowana przede wszystkim do obszarów wiejskich, gdzie dziś jest największe bezrobocie.
• Potentat medialny na polskim rynku Agora to dzisiaj: Gazeta Wyborcza, bezpłatny dziennik Metro, 14 magazynów, 29 lokalnych stacji radiowych i ponadregionalne radio (Tok FM), firma reklamy zewnętrznej AMS, portal internetowy Gazeta.pl oraz serwis ogłoszeniowy Aaaby.pl. Dziś Gazeta Wyborcza ma ponad 20% udział w rynku, ale wyraźnie przegrywa na rynku z Faktami. Jednak ostatnie sprawozdanie Zarządu Agory wskazuje, że koncern ma chyba zły okres za sobą.
• Zgromadzenie wierzycieli FSO przegłosowało układ w sprawie oddłużenia fabryki. Rosną więc szanse na istnienie fabryki i pozyskanie inwestora strategicznego. Największe szanse ma grupa kapitałowa związana z ukraińskim AvtoZAZ.
• Renault Europe Automobiles zainwestuje w sieć handlową i w magazyn części 80 mln zł.
• TVN-część grupy ITI Holdings wchodzi na giełdę.
• Powraca sprawa prywatyzacji Huty Częstochowa. Nadzorująca ten proces TF Silesia do końca listopada ma podać warunki dla potencjalnych inwestorów. Głównymi kandydatami do przejęcia huty są koncern LNM (właściciel Ispat-Polska Stal, dawniej PHS-Polskie Huty Stali) oraz Związek Przemysłowy Donbasu.

Komentarz do wydarzeń gospodarczych

---

Nie chcę Was zniechęcić moi młodzi czytelnicy, ale mam już swoje lata i chyba mam też za sobą okres najbardziej intensywnej pracy. Wydaje mi się też, że w przeszłości kilka razy zrobiłem coś interesującego i sensownego zarazem, a nawet według obecnych kryteriów można by uznać te dokonania za przedsięwzięcia zakończone biznesowym sukcesem.

Powiedziałem, że kiedyś intensywnie pracowałem, ale dziś dodam, że z perspektywy obecnej mojej wiedzy i doświadczenia nie zawsze ta duża intensywność przekładała się na równie wysoką efektywność. Teraz widzę, że wiele z dawnych przedsięwzięć zakończonych nawet błyskotliwym sukcesem można było zrobić prościej i szybciej, może też taniej i podejmując mniejsze ryzyko. Problem w tym, że na początku menedżerskiej kariery trudno skutecznie połączyć fantazję młodego i kreatywnego człowieka, posiadającego nawet zaawansowaną wiedzę, z rozsądkiem a nawet mądrością życiową oraz wiedzą o świecie i ludziach.
Kiedyś przygotowywałem cykl wykładów na temat sukcesu w biznesie i drogi do niego. Starałem się z dystansem podejść do tego, co na ten temat piszą inni i co wynika z mojego zawodowego życiorysu. Wykład toczył się pod jednym, wspólnym hasłem: zawód menedżerski to profesja na wskroś intelektualna, wymagająca zaawansowanej wiedzy, dużego doświadczenia, woli aktywnego działania, zdyscyplinowanej wyobraźni, konsekwencji w działaniu i wytrwałej pracy nierzadko prawie na granicy swoich możliwości. Gdy skończyłem ten cykl wykładowy skupiłem swoją uwagę na moich schaczach zastanawiając się, ilu z nich w tych dziwnych obecnie czasach uzna budowanie własnego kapitału wiedzy i umiejętności za klucz do własnego sukcesu, a nawet za sam sukces...

Po tym tradycyjnym wstępie i kilku chwilach zadumy nad tym, jaki jest ten współczesny świat biznesu, powróćmy do naszych "baranów", czyli do problemów polskiej gospodarki.
Po ubiegłorocznym wzroście gospodarczym na poziomie 3,8% wyniki w pierwszym półroczu br. były rzeczywiście dobre (za sześć pierwszych miesięcy wzrost gospodarczy wyniósł 6,5%PKB, przy czym w pierwszym kwartale był na poziomie 6,9%, a w drugim 6,1%). Kwartał III był już nieco słabszy, bo wzrost gospodarczy prawdopodobnie wyniesie ok.5%, a prognoza na IV kwartał jest już tylko 4,9%, co czyni, że na wyniki całego roku można spoglądać optymistycznie. W opublikowanym w poprzednim tygodniu raporcie IBnGR zaprezentowana została prognoza na lata następne, z której wynika że w 2005 roku będzie on na poziomie 5,2%, a w roku 2006 wyniesie 5,5%.
Czy jednak w tym optymistycznym obrazie nie ma słabych stron? Czy nie ma niebezpieczeństw?

Szczegółowe informacje zaprezentowane w szeregu wypowiedziach ekspertów skłaniają do refleksji. Sygnalizowane są oznaki coraz wolniejszego tempa napływu zamówień produkcyjnych i uwaga ta dotyczy dziś bardziej zamówień eksportowych niż krajowych. Wolniejsze jest tempo napływu zamówień z zagranicy, a jednocześnie popyt krajowy nie umacnia się na tyle, by mógł on już teraz zastąpić eksport w roli "koła zamachowego" polskiej gospodarki. Należy widzieć w tym zjawisku skutek umacniającej się złotowki. Nie najlepsze są też nastroje wśród konsumentów. Co prawda zakupy konsumenckie rosną, lecz wolno i trzeba tu zwrócić uwagę na to, że:

• nastapiły spore zmiany cen w ostatnim półroczu, które spowodowały spadek realnych zarobków, a równocześnie
• utrzymujące się wysokie bezrobocie nie wpłynęło na wzrost liczby aktywnych konsumentów,

co przy obserwowanej dużej ostrożności w korzystaniu z kredytów konsumenckich powoduje, że wszystkie te trzy czynniki nie pozwalają na pełny optymizm. Jeśli do tego dodać rosnące ceny surowców enegetycznych, wzrost zapasów towarów gotowych w firmach i obserwowany w grupie firm produkcyjnych spadek wydajności, to niepokój jest chyba uzasadniony.