Viralowy film wideo
2013-05-16 08:20
Przeczytaj także: Reklama na Youtube: virale opisane wzorem
„Harlem Shake” jest idealnym przykładem viralowego filmiku, który odniósł sukces. Jego cechy to niski budżet, krótka forma, specyficzny humor, prowokacyjność i element zaskoczenia, a przede wszystkim prostota. Każdy z filmów tego typu kieruje się tymi samymi zasadami. Pojawia się osoba, która wykonuje dziwne ruchy lub tańczy w dziwny sposób, ignorowana przez resztę osób znajdujących się w kadrze, sama zresztą też nie zwraca na nich uwagi. Po 15 sekundach, kiedy pojawia się bit oraz słowa „and do the Harlem Shake”, wszelkie zasady przestają obowiązywać i zaczyna się chaos. Każdy tańczy jak chce, bardziej lub mniej żywiołowo, niektórzy powtarzają bardzo przypadkowy, spazmatyczny ruch. Mimo wszystko struktura jest bardzo zwarta i uporządkowana. Kolejnym bardzo istotnym elementem jest budowanie antycypacji w pierwszej części filmu, po czym uderza on niczym pocisk elementem zaskoczenia. Kluczowa w tym przypadku okazuje się również muzyka. Buduje odpowiednie napięcie niczym utwór, który wykorzystano w filmie „Szczęki”, sygnalizując pojawienie się rekina. Tempo początkowo wolne, brzmienie trochę złowieszcze, nabiera prędkości… i bum! Pojawia się rekin – seria absurdalnych wydarzeń trwających jednocześnie. Podskakuje nam adrenalina, a oczekiwania zostają spełnione. Warto było czekać te 15 sekund – uznajesz, po czym oglądasz 10 następnych tego typu filmów.
Viral Spoof i jeszcze to coś
Szablon zastosowany w przypadku „Harlem Shake” pozwala na nieograniczone adaptowanie go przez innych. Nie jest do tego potrzebny profesjonalny sprzęt operatorski, ten film można nagrać praktycznie za darmo. Fenomen ten jest dobrym zobrazowaniem jednej z podstawowych zasad marketingu wirusowego, zwanej Viral Spoof. Zgodnie z nią nie można zakazywać parodiowania filmów wirusowych, bo działa to na ich niekorzyść. Pierwotny utwór zyskuje na popularności dzięki kolejnym modyfikacjom oryginału. Co najważniejsze w tym przykładzie, to realne przełożenie na zysk. Dzięki viralowi utwór autorstwa Baauera znalazł się na pierwszym miejscu amerykańskiego iTunes’a oraz na drugim miejscu pod względem popularności w Australii i Wielkiej Brytanii już w dwa tygodnie od pojawienia się pierwszego filmu w sieci.
Jeśli wideo zawiera kilka z omówionych do tej pory elementów, ma duże szanse, żeby stać się viralem. W praktyce jednak potrzeba znacznie więcej, aby osiągnąć sukces.
Wyobraź sobie, że każdego dnia na YouTube dorzucanych jest od 10 do 65 tys. filmów, a oglądanych jest około 80 milionów! Spora część ruchu generowana jest poprzez stronę startową. Znajdują się tam najpopularniejsze filmy dnia, mające co najmniej 50 tys. odsłon. W dzisiejszych czasach samo dodanie filmu nie wystarczy, aby stał się popularny i rozprzestrzenił po sieci. Nieważne, jak bardzo viralowy będzie twój film, i tak nikt go nie znajdzie, a co za tym idzie – nie obejrzy. Trzeba mu pomóc, aby nie był kolejnym filmem w stosie plików, każdego dnia dodawanych do sieci.
Jak to zrobić?
Na początek warto wykorzystać siłę mediów społecznościowych. Najprostszą metodą jest wklejenie filmu na swój profil. Jednak, aby wideo zaczęło się rozprzestrzeniać, niezbędne jest posiadanie sporej liczby znajomych lub fanów. Jeśli ich nie masz (a nawet jeśli masz) niezbędne jest odnalezienie tak zwanych superkonektorów, czyli osób, które utrzymują kontakt z tysiącami ludzi z najróżniejszych kręgów, a każdego z nich znają na tyle dobrze, że mogą do nich zadzwonić. Zgodnie z tym, co Keith Ferrazi opisał w swojej książce „Never Eat Alone”, mogą to być: lobbyści, biznesmeni, restauratorzy, headhunterzy, dziennikarze, blogerzy, specjaliści ds. public relations. To tylko przykłady osób, które mogą być superkonektorami, bo to ich praca, aby znać wszystkich. Właśnie oni są niezwykle pomocni, by w szybki sposób rozprzestrzenić np. filmik w swoim kręgu znajomych. Nie zaszkodzi również upewnić się, że film, czy to za pośrednictwem portali społecznościowych, czy po prostu wysłany e-mailem, został obejrzany przez wszystkich twoich znajomych. Warto też nawiązać relacje z poczytnymi blogerami, którzy skorzy będą zamieścić nasz film na swoich blogach. Przełamuj lody, udostępniaj swój przekaz poprzez sieci internetowe, takie jak Google+, Twitter, LinkedIn. Pamiętaj, że posty wideo są bardziej angażujące niż zwykły tekst: z badań wynika, że 50 proc. użytkowników social mediów chętnie obejrzy wideo opublikowane przez markę, którą obserwuje.
Na koniec warto zaznaczyć, że o tym, czy film stanie się viralowy czy nie, decyduje głównie jego zawartość. Filmy z milionami odsłon nie zawsze potrzebują wielkich budżetów, ważniejszy jest dobry pomysł i nietypowa forma. Jednak nawet to nie daje gwarancji, że wideo stanie się viralem. Należy pamiętać, że słowo to nawiązuje do samoreplikacji. Jeśli ludzie nie zechcą przekazywać sobie (replikować) tego typu filmiku, nigdy nie stanie się prawdziwym viralem.
Jeżeli chcesz zamówić prenumeratę miesięcznika Marketing w Praktyce .
1 2
oprac. : Marcin Czarniak / Marketing w Praktyce
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)