Prywatyzacja przedsiębiorstw nie jest pomysłem na rozwój przemysłu
2013-07-03 13:38
Przeczytaj także: Gospodarka UE potrzebuje silnego przemysłu
Wychować wielkie przedsiębiorstwa
Z zestawienia prezentowanego w 2006 roku przez Ministerstwo Skarbu Państwa wynika, że w prywatyzacji polskich firm dominują inwestorzy z Niemiec (31%), a kolejne miejsca zajmują: Stany Zjednoczone (15%), Francja (10%), Holandia i Szwecja (po 8%) oraz Wielka Brytania (5%), Szwajcaria, Finlandia, Austria. Trudno jednak powiedzieć, co dalej dzieje się ze sprzedanymi firmami. Państwo traci nad nimi kontrolę, więc to, czyja jest obecnie polska gospodarka, wcale nie musi zależeć od Polski.
Sprawa wyprzedaży polskiego majątku nie bierze się znikąd. Wydaje się, że masowa wyprzedaż Polski jest skutkiem, a nie przyczyną. Na ten aspekt prywatyzacji wskazywał w rozmowie z portalem Stefczyk.info poseł PiS i były wiceszef MSZ Krzysztof Szczerski. Tłumaczył, że widać obecnie cofnięcie się Polski w kwestii własnego potencjału rozwojowego w stosunku do... II RP. „W II RP priorytetem było budowanie własnego majątku i potencjału rozwojowego. Dziś natomiast widzimy, że trwoni się własny majątek Polski. Przykład LOT, zakładów w Chrzanowie, polskich stoczni, polityki morskiej, z czego była szczególnie dumna II RP, pokazuje, że obrano zły kierunek. […] Mamy w kraju zły model gospodarki. Ona jest oparta na modelu usługowo-montażowym, a nie na budowaniu własnej podmiotowości, nie skupia się na sektorach, które są wyznacznikami nowoczesności” – mówił poseł Szczerski i wskazywał na konieczność zwrotu ku polityce prorozwojowej.
„Produkcja zawsze ma ojczyznę, przemysł ma ojczyznę. Polityka przemysłowa państwa powinna budować własną podmiotowość gospodarczą, żeby mieć potem czym operować, żeby mieć narzędzia do prowadzenia ekspansji międzynarodowej. Ona polega na tym, że się wysyła w świat własne produkty, a nie na tym, że się montuje produkty innych pracodawców. Nie na tym polega podmiotowość we współczesnym świecie. Trzeba wspierać własne możliwości, własne towary. Tylko nimi można podbić świat” – tłumaczył rozmówca Stefczyk.info.
O kryzysie polskiego rozwoju i jego motorów mówił ostatnio również ekonomista prof. Ryszard Bugaj. Podczas organizowanego przez Instytut Sobieskiego Kongresu Polska Wielki Projekt Bugaj zaznaczał, że Polsce „grozi znaczne obniżenie stopy wzrostu do 2-3%”. Z kolei w rozmowie z „Gazetą Bankową” Bugaj podkreślił, że Polskę czeka obecnie debata dotycząca polityki rozwojowej oraz decyzja o tym, gdzie szukać nowych motorów wzrostu. Według ekonomisty model rozwojowy realizowany w Polsce od 20 lat przestaje być oczywisty.
„Realizowana dotąd polityka, która polegała na ciągnięciu kapitału zagranicznego na zasadzie «ciągniemy i dopłacamy» przestaje być oczywista. Staje pytanie o to, jak wychować w Polsce wielkie przedsiębiorstwa” – tłumaczy Bugaj. Zaznacza, że należy więc zadać sobie pytanie „w jakiej mierze wchodzić w system zglobalizowany, szczególnie że w Polsce przez te 20 lat nie powstało właśnie ani jedno wielkie przedsiębiorstwo, które uzyskałoby status przedsiębiorstwa, które ma markę w ręku i zarządza procesem produkcyjnym”. „Jeśli my wchodzimy głęboko i poza kontrolą w proces globalizacji, to jesteśmy skazani na małe i średnie przedsiębiorstwa w Polsce. Natomiast ich zależność jest wysoka, a rentowność dość ograniczona – tłumaczy nasz rozmówca i podkreśla, że w związku z kryzysem oraz doświadczeniem ostatnich lat również w Polsce czeka nas debata o polityce dalszego rozwoju. „Wielkich spraw, wielkich debat mamy przed sobą wiele” – podsumowuje prof. Bugaj.
Window of opportunity
Skala wyzwań stojących przed polską gospodarką rzeczywiście jest ogromna i dotyczy również podstaw polskiej gospodarki. Jak wskazuje w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl Jan Filip Staniłko, prezes Instytutu Sobieskiego, infrastrukturalne i technologiczne podstawy polskiej gospodarki, czyli kwestie energetyczne, są przestarzałe. To może zagrozić polskiemu rozwojowi. „Po 1989 r. potrzeby energetyczne były zaspokajane przez stary system, który pochodzi z lat 60. i 70. Mówię o energii, bo to jest podstawa dla całej działalności gospodarczej. Ta infrastruktura z czasów PRL napędzała polski rozwój po 1989 r., jednak ona jest już zdezelowana i stara. Od tego czasu prawie nic nie wybudowano” – wyjaśnia Staniłko. Z jego słów wynika, że polska gospodarka, polski przemysł i produkcja mogą być ograniczane również przez czynniki technologiczne, których usunięcie może być niezmiernie kosztowne.
Staniłko wskazuje także na inny obszar, który ogranicza nasz rozwój – kryzys demograficzny. „Naszą sytuację determinują zasoby demograficzne. Obecnie można mówić, że mamy sytuację, którą po angielsku nazywa się «window of opportunity». To okno okazji zamknie się dla Polski około roku 2020. Ubywa nam czasu. Tymczasem polityka rozwojowa, żeby działać dobrze i skutecznie, musi dojrzewać przez dłuższy czas. To tak samo jak ze skuteczną polityką demograficzną. One obie wymagają opracowania strategii, dobrania właściwych instrumentów oraz czasu dla ich optymalizacji” – tłumaczy rozmówca portalu wPolityce.pl. Ponadto wskazuje na kryzys u samej podstawy polskiej gospodarki. Wydaje się, że bez uporania się z kryzysem demograficznym oraz bez wytworzenia silnego impulsu rozwojowego Polsce będzie niezmiernie trudno skupić się na wspieraniu polskiego przemysłu i produkcji.
oprac. : Stanisław Żaryn / Gazeta Bankowa
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)