Filantropia Polaków: jesteśmy coraz mniej hojni?
2007-08-26 11:31
Przeczytaj także: Kobiety a działania charytatywne
- Z danych o wielkości przekazywanych sum, a także motywacji tego typu działań wynika, że filantropia jest wciąż mało ugruntowana w zwyczajach Polaków - komentuje Marta Gumkowska ze Stowarzyszenia Klon/Jawor, współautorka badań.Nie chcemy się dzielić
- Pewnie narażę się wielu osobom swoją opinią, ale uważam, że przeciętny Polak jest skąpy i niechętnie dzieli się swoimi pieniędzmi - mówi prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Wyjątek stanowi sytuacja, w której chcemy się pokazać, zabłysnąć w towarzystwie. Wtedy potrafimy być bardzo hojni - dodaje.
Badania filantropii Polaków, przygotowane przez Stowarzyszenie Klon/Jawor oraz Stowarzyszenie Centrum Wolontariatu, potwierdzają te słowa.
- Decyzje związane z przekazywaniem środków na cele dobroczynne są zazwyczaj spontaniczne, podejmowane pod wpływem chwili i nie cechuje ich systematyczność - informuje Marta Gumkowska.
W konsekwencji skala zaangażowania w filantropię jest w dużej mierze uzależniona od czynników zewnętrznych, przykładowo głośnych tragedii lub dużych kampanii w środkach masowego przekazu.
Biedni dają więcej
W 2006 roku ponad połowa darczyńców wsparła organizacje pozarządowe kwotą nie większą niż 50 zł. W porównaniu z 2005 rokiem niemal trzykrotnie zmniejszył się odsetek osób, które zadeklarowały darowizny większe niż 200 zł. - w 2006 roku stanowili tylko 4,5 proc.
Anna Dymna, założycielka Fundacji "Mimo Wszystko", przyznaje w rozmowie z portalem Interia.pl, że większość pieniędzy, które zebrała w ubiegłym roku, pochodzą od osób, które nie narzekają na nadmiar gotówki. Wśród ponad 40 tys. wpłat dominowały kwoty niewielkie, w granicach 10 zł.
- Jeśli jesteś ubogi, czy spotkała cię w życiu tragedia, jest ci dużo łatwiej przekazać pieniądze innym potrzebującym. Pozostali nie robią tego z różnych przyczyn. Bardzo często nie wierzą, że ich 10 złotych może coś zmienić. Mylą się. Nawet najmniejsza kwota może uratować komuś życie - twierdzi Anna Dymna.
oprac. : INTERIA.PL