Kobiety w zarządzie poprawią wyniki finansowe spółek?
2012-11-23 13:01
Kobieta w zarządzie © Maciej Bitner
Komisja Europejska zaproponowała niedawno nowelizację prawa wspólnotowego, która ma wymusić na akcjonariuszach spółek publicznych, żeby w zarządach i radach nadzorczych zasiadało więcej kobiet. Czy taka propozycja ma uzasadnienie ekonomiczne?
Przeczytaj także: Kobiety w zarządzie to wyższe wyniki finansowe
Pytanie o ekonomiczny sens tak zwanych różowych kwot (ang. pink quotas) jest zdecydowanie na miejscu. I to nie tylko dlatego, że spółki publiczne odgrywają kluczową rolę w nowoczesnych gospodarkach. Propozycja Komisji Europejskiej jest bowiem przedstawiana jako środek do poprawy wydajności i konkurencyjności europejskich przedsiębiorstw, a nie jako narzędzie walki z dyskryminacją. Materiały analityczne, dostępne na głównej stronie Komisji (częściowo także po polsku), odwołują się więc wyłącznie do argumentów ekonomicznych. Jak one brzmią?Po pierwsze wskazuje się na empiryczne prawidłowości świadczące o tym, że obecność kobiet w zarządach poprawia wskaźniki finansowe spółek oraz zwiększa wartość dla akcjonariuszy. Przykładowo, w latach 2005-2011 inwestycja w firmy z indeksu MSCI World, które miały w zarządzie co najmniej jedną kobietę, przyniosła stopę zwrotu o 26% większą, niż gdy we władzach zasiadają sami mężczyźni. Po drugie wysuwa się szereg argumentów teoretycznych. Kobiety mają poprawiać nadzór korporacyjny, ze względu na większą dbałość o etyczną stronę działalności firmy, a także zwiększać pluralizm opinii w ciałach decyzyjnych, co miałoby przekładać się na trafniejsze decyzje biznesowe. Ponadto wskazuje się, że ze względu na fakt, iż to kobiety odpowiadają za około 70% decyzji o zakupach, będą one lepiej zorientowane w preferencjach konsumentów i strukturze popytu na produkty firmy. Z tych powodów Komisja Europejska zaleca podjęcie działań, zmierzających do zwiększenia udziału kobiet w zarządach z obecnych 14% do 40%.
Wydaje się, że trudno podważyć tu przesłanki, można co najwyżej zastanawiać się nad wnioskiem, czyli kwestionować celowość wymuszania kwoty przez państwo oraz poddawać w wątpliwość jej wysokość. Takie podejście zakładałoby jednak dużą dozę zaufania do materiałów analitycznych Komisji. Z przykrością zaś muszę stwierdzić, że byłoby ono ofiarowane na wyrost.
fot. Maciej Bitner
Kobieta w zarządzie
Żadne z dziewięciu źródeł, na które powołuje się materiał ze strony KE, nie jest publikacją o charakterze naukowym. Są to raporty pisane przez firmy consultingowe, banki lub ciała stricte polityczne. Metodologia ich jest nad wyraz prosta, jak na złożoność problemu, a dane, na których się opierają, bardzo skąpe. Co gorsza wygląda na to, że wyciągnięto z tych materiałów tylko to, co pasowało do tezy. Przykładowo, informacja o stopie zwrotu wyższej o 23% pochodzi z raportu Credit Suisse z sierpnia tego roku. Liczba ta na pewno nie stanowi konkluzji przeprowadzonego przez bank badania. Autorzy wskazują bowiem, że jest ona przede wszystkim wynikiem tego, iż kobiety obecne są głównie w spółkach z Europy i USA. Te zaś, w badanym okresie, wypadły lepiej niż azjatyckie, co miało szereg przyczyn, głównie makroekonomicznych, zupełnie niezwiązanych z obecnością kobiet.
Przeczytaj także:
Parytet płci w spółkach giełdowych? Przyjdzie na to czas...za 20 lat
oprac. : Maciej Bitner / Wealth Solutions
Więcej na ten temat:
tendencje na rynku pracy, sytuacja na rynku pracy, kobiety, kobiety w biznesie, sytuacja kobiet na rynku pracy, pink quotas
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)