Kryzys gospodarczy w Polsce dopiero się zaczyna
2013-02-28 08:41
Przeczytaj także: Polska gospodarka: inflacja nadal niska
Świat zobaczy też inne, bardzo szybko rozwijające się gospodarki, jak Brazylia, Indonezja i Meksyk. Już za 10 lat będą się rozwijały szybciej niż Chiny.
– Powyższa analiza zakłada stały wzrost produktywności w najbogatszym kraju, jakim jest USA, oraz trwanie procesów konwergencji w krajach wschodzących. Są to założenia pozytywne, choć wcale nie oczywiste – mówi Cezary Mech, były wiceminister finansów.
W efekcie tych procesów zakładany wzrost w krajach OECD ma wynosić przeciętnie 1,7% i ok. 3% w pozostałych krajach, co jest wielkością niewysoką w porównaniu z nawet tegorocznymi, sezonowo niskimi wskaźnikami wzrostu – 7,5% dla Chin i 5,3% dla Indii. Zgodnie z założeniami dochód narodowy na mieszkańca w krajach najbogatszych się podwoi, podczas gdy biedniejszych wzrośnie czterokrotnie. W Chinach i Indiach nastąpi siedmiokrotny wzrost PKB na głowę mieszkańca, licząc ją w sile nabywczej z 2005 roku. To oznacza, że pod koniec badanego okresu PKB na głowę w Chinach wyprzedzi o jedną czwartą analogiczny wskaźnik dla Stanów Zjednoczonych z roku 2011, podczas gdy dla Indii wyniesie ok. 50 proc. Poziomu tego wskaźnika. Różnica wynika z bardzo wysokiego wzrostu gospodarczego Chin i nasycenia ich kapitałem w ostatniej dekadzie. Dynamiczny rozwój „nowego” świata nie zlikwiduje tak szybko dużych różnic w standardach życia, na co trzeba będzie poczekać na II połowę XXI wieku.
Polska drugą Japonią i gorzej…
Nazwanie w ten sposób Polski było kiedyś propagandową szarżą, niepozbawioną elementów ukrytej głęboko nadziei. Dzisiaj jest nam bliżej do Japonii niż kiedykolwiek, ale nie jest to już powód do dumy, ale do głębokiego zaniepokojenia. Analiza wykresów nie pozostawia złudzeń. Obciążenie demograficzne Polski będzie, poza Japonią, najwyższe na świecie i wyniesie 64,6% w 2060 roku. Oznacza, że w tym okresie się potroi. Innymi słowy – wzrośnie o 45,6 pkt procentowe. Nawet dla Japonii te wyniki są daleko lepsze (obciążenie demograficzne tam z kolei się podwoi, czyli wzrośnie o ok. 30 pkt procentowych). W każdym razie Japonia i Polska będą stanowiły pod tym względem swoisty tandem. Jak już napisaliśmy, istnieją czynniki, które mogą neutralizować ujemny wpływ obciążenia demograficznego, ale w Polsce one nie występują. Dlatego zapaść demograficzna będzie odpowiedzialna za obniżenie tempa wzrostu o 0,6%.Średni wzrost Polski w okresie od 2011 do 2060 roku wynosi ok. 1,7-1,8% i lokuje nas końcu listy uprzemysłowionych krajów świata. Między nami i dnem są jeszcze Portugalia, Włochy i Grecja.
Cezary Mech zwraca jednak uwagę, że sytuacja jest daleko gorsza. Tragedia zaczyna się od roku 2030, kiedy Polska stanie się najwolniej rozwijającym się krajem świata (wśród krajów badanych, rzecz jasna). Wzrost w tym czasie będzie na poziomie zaledwie 1%, przy statystyce opartej na cenach z 2005 roku. Znacznie od nas bogatsze kraje OECD będą się rozwijały w tempie o 70-80% szybszym (1,7-1,8%). Czy w takim wypadku można mówić o rozwoju? Silnie dotknięta demograficzną zapaścią Japonia (ubytek wzrostu w całym okresie o 0,5 pkt procentowego średniorocznie) ma się rozwijać szybciej, bo o 1,4% rocznie w latach 2030-2060. Szybciej się będzie rozwijać również Rosja, mimo że jej strata demograficzna będzie wyższa (o 0,1 pkt procentowego) od naszej. W efekcie udział populacji w wieku produkcyjnym w całości ma spaść w Polsce z 71,4% do 53,4%. Efektywny udział zasobów pracy w gospodarce będzie jeszcze mniejszy. W tym momencie trzeba przypomnieć nieoczywiste założenia tego modelu. Co się stanie z Polską, jeżeli Stany Zjednoczone nie będą tak produktywne, jak zakłada model OECD? Co się stanie z naszym krajem, jeżeli procesy konwergencji nie będą tak podręcznikowe, jak chciałaby organizacja najbogatszych krajów świata. Już teraz wydaje się, że kapitał wcale nie wybiera Polski w tak jednoznaczny sposób, mimo niskich kosztów siły roboczej. W roku 2060 dystans Polski wobec USA, jeżeli chodzi o PKB na głowę, będzie taki jak Meksyku, RPA i Indonezji. Stare kraje UE będą poza naszym zasięgiem, sąsiedzi będą nieco lepiej się rozwijać, zaś nowe kraje będą nas mijać szybkim tempem. Jednym słowem, w tym rankingu też znajdujemy się na szarym końcu.
Próby naprawy
Raport OECD twierdzi, że kraje muszą zagwarantować każdemu pokoleniu ten sam, stały stosunek okresu aktywności zawodowej do trwania całego życia. Obecnie proporcja ta dla pracujących w OECD wynosi 43% (dla Turcji i Włoch 50%, dla Islandii 35%) i powinna utrzymać się na tym poziomie przez następne 50 lat. Oznacza to, że średni okres aktywności zawodowej powinien wzrastać, choć mniej niż średnia długość życia.
Z większą jeszcze determinacją raport OECD podkreśla rolę edukacji jako czynnika, który może zapobiec katastrofie. Dłuższy proces edukacji oznacza co prawda, że kolejne pokolenia wejdą z opóźnieniem na rynek pracy, ale wg raportu dobrze wyedukowani pracownicy odchodzą na emeryturę później. Edukacja dobrej jakości przyczynia się do zwiększenia poziomu aktywności zawodowej średnio o 0,5 pkt procentowego, ale są kraje które mają w tego typu działaniach osiągnięcia wręcz spektakularne, np. Korea, Turcja, Węgry. Raport podkreśla, że statystycznie rzecz biorąc, zasoby pracy nie są tak ważne jak ich jakość. Problem polega na tym, że nasz kraj nie ma również i na tym polu osiągnięć.
Zmiany w strukturze społecznej, przemiany w relacjach liczby potencjalnych emerytów do osób pracujących muszą oznaczać trwający półwiecze kryzys gospodarczy w Polsce. – Początek jego już odczuliśmy pod koniec tego roku – twierdzi Cezary Mech. – Rok przyszły nie może być bardziej optymistyczny.
Być może są to już pierwsze zwiastuny tego, w co weszliśmy. Czy elity polityczne mają jakieś złudzenia? Trudno powiedzieć. Ilość merytorycznych debat można policzyć na palcach jednej ręki. W ten sposób znaleźliśmy się za autobusem z napisem: koniec wyścigu.
1 2
oprac. : Paweł Badzio / Gazeta Bankowa
Przeczytaj także
Skomentuj artykuł Opcja dostępna dla zalogowanych użytkowników - ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ SIĘ
Komentarze (0)